niedziela, 27 marca 2016

Szaleństwo Animacji - "Birth" (1984)

Lata 80-te to zdecydowanie mój ulubiony okres w historii anime. Nie tylko dlatego, że większość powstających w tym okresie produkcji wyglądała naprawdę bardzo ładnie. Również dlatego, że twórcy nie bali się eksperymentować, a sponsorzy dużo chętniej wykładali kasę nawet na te najbardziej popieprzone i ryzykowne pomysły. W efekcie powstało w tym okresie multum szalonych, nietuzinkowych produkcji, którym podobnych dziś próżno szukać. Jednym z takich tytułów jest zdecydowanie "Birth" - zwariowana i zjawiskowa animacja eksperymentalna, bijąca wykonaniem na łeb większość współczesnych anime.

Pewnego dnia piękna planeta Aqualoid zostaje zaatakowana przez tajemnicze mechaniczne istoty nazywane "Inorganic". Robotyczne kreatury bardzo szybko zmieniają ją w nieprzyjazne jakimkolwiek organicznym formom życia pustkowie. Istoty żywe nie dają jednak za wygraną i dzielnie opierają się wrednym kosmitom.
Podczas jednej ze swych wypraw, młody Nam znajduje tajemniczy miecz i natychmiast staje się celem ataku wszystkich Inorganic. Dlaczego maszynom tak bardzo zależy na tej broni? Czy to możliwe, że skrywa ona sekret, który umożliwi ich pokonanie?

Zacznijmy może od tego, że fabuła nie jest tym, dla czego powinno się "Birth" oglądać. Jest ona raczej szczątkowa i poprowadzona w sposób bardzo chaotyczny, przez co wielu wydawać się może pozbawiona sensu. Podobnie wygląda sprawa z postaciami - są to głównie zabawne karykatury, które mają śmieszyć swoimi dialogami i interakcjami i tyle. Nie przechodzą żadnego rozwoju, nie nawiązują żadnych głębszych relacji, ani też nie prowadzą ze sobą żadnych skomplikowanych dialogów. Dlaczego zatem powinniście się w ogóle "Birth" zainteresować, spytacie? Bo to fantastycznie wyreżyserowany i zanimowany film akcji! Pracowała przy nim ekipa cholernie utalentowanych animatorów, którym przewodniczył, wówczas jeszcze bardzo młody, Yoshinori Kanada, którego dzieła inspirują wielu animatorów po dziś dzień. Czym się wsławił, spytacie? Otóż to właśnie on swym dynamicznym i szalonym stylem animacji (który bardzo często odbiegał od tego, co było w oryginalnych storyboardach) sprawił, że chińskobajkowi animatorzy dostają tyle swobody w animowaniu i mogą przemycać do każdego niemal dzieła charakterystyczny dla siebie styl. Do zostania animatorem młodego Kanadę zainspirował sam Hayao Miyazaki, w szczególności jego praca przy kultowym shorcie eksperymentalnym - "Soratobu Yuureisen" z 1969 roku. Sam Kanada zainspirował zaś tak słynne w świecie animacji osobistości, jak choćby Imaishi Hiroyuki, który pracował m.in przy takich fenomenalnie animowanych hitach jak: "Change!! Shin Getter Robo - Sekai Saigo no Hi", "Dead Leaves", "Rebuild of Evangelion", "FLCL" czy też "Tengen Toppa Gurren Lagann".

Wróćmy jednak do samego "Birth". Jak na początku tekstu wspomniałem, pod względem wykonania bije ono na łeb lwią część dzisiejszych produkcji. Ktoś określił kiedyś "Birth" jako jedną długą scenę emocjonującego pościgu. Cholernie trafne! Geniusz Kanady widać tutaj w praktycznie każdej scenie. Liczne zabawy z perspektywą, eksperymentowanie z ilością klatek na sekundę, dynamiczna praca kamery, fenomenalne efekty eksplozji oraz gra świateł. Tego typu sekwencje byłoby strasznie ciężko zanimować przy użyciu współczesnej technologii, a pomyślcie sobie, że to wszystko było robione ręcznie, praktycznie bez udziału komputerów! Bomba!  OVA ta to jeden z najpiękniej, najpłynniej i najdynamiczniej zanimowanych filmów animowanych, jakie miałem okazję obejrzeć. Wszystko rusza się tak ślicznie i naturalnie, że ciężko jest oderwać wzrok od ekranu i zebrać szczękę z podłogi. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam do animacji, to fakt że momentami jest ona nie do końca zsynchronizowana z dialogami postaci. Zdarzają się krótkie ujęcia, w których bohaterowie ruszają ustami, ale nie słychać nic lub ich wypowiedź zostaje puszczona z opóźnieniem, albo odwrotnie - postać ustami nie rusza, ale słychać wyraźnie jak gada.
Same projekty postaci są bardzo proste, można rzec wręcz karykaturalne, jednak wcale a wcale to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie - dodaje to całej bajce jeszcze więcej uroku. Zaskakujące jest też to, jak wiele ekspresji widać w mimice bohaterów. Ich twarze nigdy nie są statyczne, nieustannie rysują się na nich różnorakie miny, świetnie oddające ich nastroje. Bardzo spodobała mi się zwłaszcza Rasa - dziewczyna jest po prostu przepiękna, z czego sprawę zdawali sobie również sami twórcy - wiele ujęć bowiem koncentruje się na jej ślicznej buzi, czy też kształtnej pupie, która zresztą jest nawet tematem niektórych dialogów. I zanim powiecie, że znowu twórcy żerują na prymitywnych instynktach facetowskiej widowni - większość tych ujęć jest tu wstawiona w celach humorystycznych i parodystycznych, a i żadne z nich nie jest tak wulgarne, jak te spotykane w dzisiejszych głupawych erotycznych komedyjkach. Bardzo ładnie wyglądają też wszelkiej maści maszyny. Zarówno futurystyczne motocykle, jak i wielkie roboty czy okręty w "Birth" są wykonane z niezwykłą wprost dbałością o detale i cieszą oko. Zwłaszcza miłośnicy paneli kontrolnych będą wniebowzięci - jest tu ich istne zatrzęsienie, a dodatkowo odbijają się w nich nawet stojący nad nimi bohaterowie. No i nieźle prezentują się tła, zaskakujące pozytywnie swą różnorodnością. Mamy tu zarówno pustkowia, drobne osady, czeluście kosmosu, wnętrza ogromnych statków kosmicznych, czy też zdewastowane metropolie. Wszystkie utrzymane są w klimatycznych barwach i z odpowiednią dbałością o szczegóły.
Fantastyczna jest także muzyka, czemu ciężko się dziwić. Odpowiada za nią bowiem genialny Joe Hisaishi, który skomponował wiele fenomenalnych ścieżek dźwiękowych do masy kultowych anime. Kawałki takie jak "Inorganic Tower", "Shade - The Sacred Sword", "Kaze o Atsumete", czy też "Izunai" są niesamowicie klimatyczne i natychmiast wpadają w ucho, dzięki czemu bardzo fajnie słucha się ich również poza samym filmem. Świetny jest także ending - "Soldiers of Zachs". Rytmiczny i bardzo fajnie zaśpiewany, z pewnością sprawi, że mimowolnie będziecie wystukiwać palcem jego rytm.
Wypadałoby wspomnieć jeszcze słowem o grze aktorskiej. Ta jest całkiem dobra. Nie jakaś zjawiskowa, ale solidna. Każdy z bohaterów brzmi przekonująco, a seiyuu tych bardziej zwariowanych bawią się też odpowiednio swoim głosem, aby wydobyć z nich całe ich dziwactwo. Z bardziej znanych nazwisk usłyszymy tutaj Kazukiego Yao (Judau z "Mobile Suit ZZ Gundam", Shinobu z "Dancougi") czy też Miinę Tominaga (Noa z "Patlabora", Yahiko z "Kenshina")

"Birth" to film kierowany głównie do koneserów dobrej i szalonej animacji. Fabularnie nie powala, jednak oczarowuje pięknym wykonaniem oraz rytmiczną muzyką. Jest to produkcja idealna, jeśli chcecie pokazać głuptakom uważającym, że stare anime były brzydkie, że są w błędzie. Wielka szkoda, że w dzisiejszych czasach takie produkcje już raczej nie powstają.

Typ Anime - OVA
Rok produkcji - 1984
Pełny Tytuł: „Birth”
 Reżyseria: Shinya Sadamitsu
Scenariusz: Junki Takegami
Muzyka: Joe Hisaishi
Gatunek: Science-Fiction, Przygodowy, Komedia, Akcja
Liczba Odcinków: 1
Studio: Kaname Productions
Ocena Recenzenta: 7/10

-"Birth" było jedną z pierwszych OVA, jakie pojawiły się na rynku. Swymi wizualiami postawił zatem bardzo wysoko poprzeczkę innym tytułom kierowanym na rynek domowy.

-Wspomniana śliczna Rasa bazowana jest na... żonie Kanady. Pracę nad "Birth" rozpoczął on niedługo po tym, jak ją poślubił, i chciał w ten sposób pokazać jak bardzo ją kocha.

-"Birth" trafiło także do Polski. Wydane u nas zostało pod tytułem "Świat Talizmanu".

Screeny:






6 komentarzy:

  1. Bardzo fajna, ciekawa recenzja :). Myślę, że w wolnym czasie obejrzę "Birth". Zwłaszcza, że uwielbiam kreskę w starych anime. Wychowałam się na "Czarodziejce z Księżyca", hahaha. Z tych starszych serii bardzo lubię też "Fushigi yuugi" :D.
    PS. Może jakaś wymiana bannerami? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję uprzejmie :>.
      "Fushigi Yuugi" kojarzę jeszcze z czasów wczesnego Hypera. Nie porwało mnie jakoś strasznie, co prawda, ale podobnie jak większość tytułów emitowanych przez tę stację całkiem miło je wspominam.

      Jasne, podrzuć tylko link do swojego

      Usuń
    2. Oj kurcze, no! A ja przejrzałam WSZYSTKIE tytuły postów myśląc sobie, że może akurat trafię na "Fushigi yuugi" ehh. Bo to porywająca seria może nie jest, ale na któryś wakacjach zdarzało mi się przesiadywać nawet do 4 nad ranem, tak mnie to wciągnęło :D.

      grafika: http://imagizer.imageshack.us/a/img921/568/LzNdtL.jpg
      blog: http://malazja.blogspot.com/

      Btw. nie mogę znaleźć twojego banneru :).

      Usuń
    3. Być może kiedyś się pojawi, choć bardziej skupiam się na seriach mniej w Polsce znanych, lub takich, które darzę szczególnym sentymentem.

      Mój bannerek o tu:
      http://imgur.com/nOquvZN

      Usuń
  2. Jaka śliczna grafika! Na pewno obejrzę kiedyś to anime!
    Czy znasz może taki film jak "Metropolis"? Kolega mi go ostatnio polecił. Z tego co wiem, ta produkcja też ma swoje lata.
    Tutaj jest link do informacji o tym anime--- http://www.imdb.com/title/tt0293416/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że znam Metropolis. Jestem wielkim fanem Tezuki i uwielbiam wszystkie (no, dobra, prawie wszystkie) jego dzieła - zarówno komiksy, filmy, jak i krótkie animacje eksperymentalne.
      Komiks Metropolis był nawet u nas swego czasu wydany i głośno reklamowany w wielu czasopismach.

      Film całkiem lubię, choć nie jest on moim ulubionym dziełem na bazie komiksu "Boga Mangi". Sporo w nim charakterystycznych dla dzieł Tezuki przesłań oraz symboli, a także typowej dla niego stylistki. Sporo jednak różni się od komiksowego pierwowzoru, zwłaszcza w kwestiach fabularnych. Wizualnie jest po prostu fantastyczny, zwłaszcza scenerie robią wielkie wrażenie. Warto nadmienić, że jest to Tezukowska wersja niemego obrazu Fritza Langa, pod tym samym tytułem, z 1927 roku.

      Usuń