sobota, 29 czerwca 2013

Mutanty, piękne dziewczęta i naukowy bełkot - Betterman (1999)

Anime z gatunku "Super Robot" nie są jakieś wybitnie oryginalne, prawda? Z reguły dostajemy w nich wielką maszynę o nieograniczonym źródle energii, jaką jest odwaga trzech lub więcej pilotów i obserwujemy, jak wspomniana maszyna chroni ludzkość przed kolejnymi zagrożeniami z kosmosu. By uatrakcyjnić typową formułę Super Robota, niektórzy twórcy postanowili zmiksować ten gatunek z fantasy, dzięki czemu otrzymaliśmy pare ciekawych perełek, jak choćby "Vision of Escaflowne" czy "Lord of Lords Ryu Knight". Znaleźli się jednak tacy, którzy poszli jeszcze dziwniejszą ścieżką i postanowili połączyć Super Robota z horrorem pełnym tajemnic. W ten oto sposób powstał "Betterman" - seria dość nietuzinkowa na tle innych Super Robotów.

Ludzkości zagraża nowa choroba - "Algernon". Powoduje ona u zarażonych całkowite szaleństwo, prowadzące ostatecznie do śmierci. Nikt nie ma pojęcia, co wywołuje tę chorobę, stąd też nie ma żadnego skutecznego sposobu, by się przed nią uchronić. W związku z tym powstają liczne organizacje, mające na  celu dogłębne zbadanie "Algernonu".

Aono Keita budzi się na brzegu morza. Nie bardzo wie, gdzie się znajduje. Rozgląda się wokół i dostrzega piękną dziewczynę. Wygląda, jakby coś do niego mówiła, jednak Keita nie jest w stanie usłyszeć jej słów.
Nagle rozlega się dźwięk budzika. Keita niechętnie wstaje z wyrka i wyłącza upierdliwą maszynkę, po czym wychodzi do szkoły. Tam czeka go niespodzianka, bowiem okazuje się, że w jego klasie pojawia się nowa uczennica - Hinoki Sai. I tak, nie mylicie się. To dokładnie ta dziewczyna, którą Keita widział w swoim śnie. Co jeszcze ciekawsze, okazuje się, że nasz bohater zna się już z Hinoki, bowiem razem dorastali. Typowe zagranie rodem ze szkolnej komedii romantycznej.
Po lekcjach Keita chce porozmawiać z Hinoki. Nie udaje mu się to jednak, bowiem dziewczyna zachowuje się, jakby go nie znała i prędko wychodzi ze szkoły.
W drodze powrotnej ze szkoły Keita w wyniku swojego pecha trafia do podziemnego parku rozrywki "Bottom World", który teoretycznie został zamknięty z racji bliżej nieokreślonych powodów. Ciekawość bierze górę nad chłopakiem i postanawia on wejść do środka.  Szybko zaczyna żałować swojej decyzji, bowiem zostaje zaatakowany przez okropne potwory. Podczas ucieczki przed monstrami trafia do furgonetki należącej do "Akamatsu Industries". Spotyka tam tajemniczą, małą dziewczynkę imieniem Sakura. Ostrzega ona Keitę, że miejsce to jest niebezpieczne i powinien on jak najszybciej stąd uciekać. Keita chce zabrać Sakurę ze sobą, ta jednak mówi mu, że da sobie radę i z uśmiechem dziękuje za troskę. Keita postanawia zatem uczynić to, co poradziła mu dziewczyna i opuścić to miejsce. Jakoże nasz bohater jest jednak niezwykłym pechowcem,  nie udaje mu się to. Miast tego, trafia w jeszcze głębszą część budynku. Napotyka tam na ogromnego robota - Kakuseijina. I zgadnijcie, kto jest jego pilotem? Tak, Hinoki. W tym momencie na robota napadają potwory z "Bottom World". Kakuseijin nie może jednak z nimi walczyć, bowiem drugi pilot niezbędny do kierowania maszyną zaginął gdzieś bez wieści.Przerażony Keita migiem wchodzi do drugiego kokpitu i zgadnijcie co? Okazuje się idealnym kandydatem na drugiego pilota. Hinoki szybko tłumaczy mu, na jakiej zasadzie działa Kakuseijin, dzięki czemu nasz bohater jest w stanie stawić czoła potworoom. Niestety, nim je pokona, w maszynie kończy się zasilanie. Keita i Hinoki niechybnie by pewnie zginęli, jednak w tym momencie na pomoc przybywa im tajemniczy mężczyzna, zwany "Betterman". Pożera on tajemnicze nasiono, po czym przeistacza się w wielkie monstrum i pokonuje potwory. Po wygranej walce rozpływa się w powietrzu, pozostawiając za sobą jedynie skamieniałe zwłoki smoka, w którego się przemienił.
Keita zostaje natychmiastowo wcielony do "Akamatsu Industries" z racji swych niezwykłych zdolności pilotażu. Od tej pory wraz z resztą ekipy badał będzie Algernon, szukając skutecznego nań lekarstwa. Nasi bohaterowie będą również próbowali ustalić, kim, lub raczej "czym" właściwie jest Betterman i dlaczego im pomaga. Przyjdzie im także stawić czoła wielu tajemniczym organizacjom.

Zapowiada się na całkiem ciekawą serię pełną tajemnic? A no zapowiada. I faktycznie, seria ta pełna tajemnic jest. Jednak ma dość spory problem - prowadzenie historii jest bardzo nierówne. Przez kilka pierwszych odcinków właściwie nie mamy pojęcia o co chodzi, bowiem twórcy bombardują nas coraz bardziej dziwacznymi i skomplikowanymi pojęciami i zawiłościami fabularnymi. Potem przez krótką chwilę zostaje to zastąpione przez wartką akcję, po czym znowu dostajemy ogromną dawkę chaotycznej historii,  a ostatnie dwa odcinki to epickie starcia rodem z klasycznego "Super Robota". Lubię serie, które nie wyjaśniają wszystkiego od razu i dają widzowi możliwość kombinowania "co się dalej wydarzy", jednak twórcom "Bettermana" nie wyszło to za dobrze. Oglądając to anime bardzo często nie wiedziałem właściwie o co w danym momencie chodzi. Dopiero późniejsze odcinki rozjaśniały nieco sytuację.
Historii nie można za to zarzucić braku spójności, bowiem jakimś cudem, mimo całego tego chaosu, wszystko ostatecznie układa się w miarę logiczną całość.
Co mnie też całkiem zaskoczyło - w przeciwieństwie do wielu innych twórców Super Robotów,  twórcy Bettermana pokusili się o wytłumaczenie widzowi, na jakiej zasadzie działają Kakuseijin i inne roboty. W dodatku bardzo szczegółowo (choć momentami strasznie zawile).
Sam show serwuje nam również ogromną porcję naukowego bełkotu, który - choć czasami niezwykle ciężki do zrozumienia - w gruncie rzeczy trzyma się kupy i pokrywa się z faktami z encyklopedii.
Całkiem nieźle zaskoczyło mnie również zakończenie, które dość mocno wyróznia się na tle innych Super Robotów.

Postacie wypadają niestety dość średniawo. Najoryginalniejszy jest chyba Keita, który choć jest typowym nastolatkiem za sterami robota, to zachowuje się bardzo realistycznie - w przeciwieństwie do wielu innych pilotów nie jest zawsze heroicznym bohaterem, albo emującym płaczliwym chłopcem. Keita to bardziej mix obu tych typów, bowiem owszem, zdarza mu się załamać czy też bać, jednak potrafi stanąć na wysokości zadania,  gdy wymaga tego sytuacja.
Reszta postaci to już niestety typowe schematy - przyjaciółka z dzieciństwa ukrywająca swoje uczucia, tajemniczy przystojny heros, piękny i inteligentny pilot robota, mała i schorowana dziewczynka, czy też wykształcona i piękna pani naukowiec. Nikt z nich nie może niestety poszczycić się oryginalnością. Relacje między postaciami też wypadają średnio. Mamy kilka świetnych, ale również mnóstwo sztucznych i naciąganych.

Oprawa audiowizualna jest dobra, ale nie jakaś wybitna. Projekty postaci nie odbiegają raczej bardzo od tych, znanych z innych serii z lat 90tych - mamy śliczne panienki i pięknych chłopców.
Designy maszyn zaś są dość oryginalne. Miast humanoidalnych mechów o ludzkich twarzach i wyposażonych w ogromne miecze itd. dostaliśmy coś, co bardziej przypomina faktyczne roboty, które mogłyby powstać w dzisiejszych czasach.
W anime pojawia się dość dużo powtórzonych ujęć, głównie przy scenach transformacji robotów, czy gdy Keita jedzie na swej hulajnodze przez miasto.
Muzyka nie jest jakaś wybitna, ale dobrze pasuje do klimatu produkcji. Mamy głównie tajemnicze, chwilami pełne grozy motywy muzyczne, które bardzo dobrze wpasowują się w tło wydarzeń. Opening jest moim zdaniem średniawy. Miła, spokojna piosenka, aczkolwiek momentami głos wokalistki brzmi niezbyt przyjemnie. Ending zaś jest naprawde rewelacyjny - rytmiczny, zaśpiewany z odpowiednią mocą i bardzo szybko wpada w ucho.
Głosy postaci dobrane zostały dobrze i każdy z bohaterów brzmi przekonująco. Stanowczo najbardziej podobały mi się glosy Lamii i Hinoki.

"Betterman" nie jest serią, która każdemu przypadnie do gustu. A szkoda, bo to naprawde dość oryginalny mix horroru i Super Robota. Niestety, bardzo chaotyczne prowadzenie historii i dość schematyczne postacie z pewnością sprawią, że wielu widzów nie będzie chciało obejrzeć tej serii do końca. Szczerze mówiąc nawet mnie, choć jestem wielkim fanem mechów, było dość ciężko przebrnąć przez tą serię, oglądając ją non stop, toteż robiłem sobie kilkudniowe czasem nawet przerwy między kolejnymi odcinkami. Oprawa audiowizualna powinna się jednak widzom spodobać, bowiem choć nie jest jakaś wybitna, to prezentuje się całkiem dobrze i raczej nie ma na co w niej narzekać, poza powtórzonymi ujęciami.
"Bettermana" polecam widzom, którzy chcą obejrzeć coś nietuzinkowego, albo są wielkimi pasjonatami zawiłych historii. Reszta może sobie odpuścić.

Typ Anime - Seria Telewizyjna
Rok produkcji -1999
Pełny Tytuł: „Betterman”
 Reżyseria: Yoshitomo Yonetani
Scenariusz: Hiroshi Yamaguchi
Muzyka: Kouhei Tanaka
Gatunek: Super Robot, Horror, Mystery
Liczba Odcinków: 26
Studio: SUNRISE, Japan Victor Company
Ocena Recenzenta: 6/10

-Seria dzieje się w tym samym uniwersum co "King of Braves GaoGaiGar". Lamia pojawił się gościnnie w jednym z odcinków "GaoGaiGar FINAL" podczas jednej ze scen walki.
-Planowany był crossover pomiędzy "GaoGaiGarem" a "Bettermanem". Projekt nazywać się miał "GaoGaiGar Project Z". Niestety, nie okazał się być na tyle popularny wśród fanów, by przynieść zyski i ostatecznie został anulowany.
-Za projekty postaci w "Betterman" odpowiada Takahiro Kimura, bardzo lubiany wśród fanów mecha anime. Stworzył projekty postaci do takich serii jak "Brigadoon", "Gun X Sword", "Shinkon Gattai Godannar!!" czy "King of Braves GaoGaiGar".
-"Betterman" pojawił się jak do tej pory tylko jeden raz w "Super Robot Taisen". Konkretniej w "Compact 3" na konsolę Wonderswan Color. Wart wspomnienia jest fakt, że Hinoki była pierwszą postacią w "Super Robot Taisen", której biust skakał na wstawce animowanej. Rozpoczęła ona tym samym słynny w grach od Banpresto motyw, że klatka piersiowa każdej biuściastej pannicy musi skakać na każdej wstawce animowanej podczas ataku.
Krąży nawet złośliwa plotka, że na zanimowanie biustu Hinoki poszedł cały budżet przeznaczony na animację w "Super Robot Taisen Compact 3"
Screeny:







czwartek, 20 czerwca 2013

Recenzja Figurki -1/144 HGUC RX-79 Gundam EZ-8 z "08th MS Team"

Jakiś czas temu recenzowałem tutaj jedną z moich ulubionych serii Gundam - "08th MS Team". Wspomniałem wtedy, że występujący w niej Gundam EZ-8, pilotowany przez Shiro, to mój ulubiony design Gundama. Nic więc dziwnego, że gdy tylko nadarzyła się okazja, postanowiłem kupić model, przedstawiający tegóż robota.
Nie ukrywam, że EZ-8 jest również moją ulubioną jednostką z sagi Gundam w SRW.
Poniżej przykład, jak skuteczni w boju są Shiro i jego maszyna (z "Super Robot Taisen A Portable" na PSP):



Przejdźmy teraz do recenzji samej figurki.


Typ figurki: Model do składania, figurka ruchoma
 Seria: "Mobile Suit Gundam: 08th MS Team"
 Postać: "RX-79 Gundam EZ-8"
 Producent: Bandai
 Seria modeli: HGUC ("High Grade Universal Century")
Skala: 1/144
Materiały: ABS, PVC
Wysokość: Ok.14 cm
 Cena: 40zł (bez przesyłki)
Data wydania: Kwiecień 2013 roku
 Nakład: Standardowy
Data zakupu: 8 czerwca 2013 roku
Sklep: AmiAmi
Czas Składania: ok. 3.5 godziny

RZEŹBA, SKŁADANIE I MALOWANIE

Z racji, iż jest to model do własnoręcznego poskładania, raczej trudno oceniać go w tej kategorii tak samo, jak normalne, pomalowane i poskładane przez producentów figurki. Stąd tutaj sposób oceny będzie nieco inny.
Części Gundama pomalowane są w 4 różnych kolorach - białym, szarym, błękitnym i zielonym. Co było dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem, po złożeniu model nie wymagał praktycznie żadnego dodatkowego wykańczania. Spodziewałem się, że podobnie jak było to w przypadku mojego "HG 1/48 Aestivalis Aerial Gai", czy "HG 1/100 Wing Gundam Zero Custom" robot mimo bycia częściowo pomalowanym, wymagał będzie kilku dopieszczeń i dodatkowego wykończenia farbkami niektórych elementów. Jak się jednak okazało, EZ-8 po złożeniu jest już gotowcem. Jedyne co można zrobić, by wyglądał jeszcze lepiej, to zaznaczyć kontury na pancerzu przy użyciu "Gundam Markera" lub innego cieniutkiego narzędzia maczanego w tuszu/czarnej farbce. Dodatkowo, w zestawie mamy multum naklejek, zarówno niezbędnych podczas budowy jak i takich, które możemy naklejić na pancerz Gundama, by ładniej się prezentował.
Do rzeźby nie mam żadnych zarzutów. Każdy z elementów wykonany został z niezwykłą wprost dbałością o detale. I nie ważne, czy jest to antenka, naklejka z oczami, miecz świetlny, czy dłoń. Wszystko jest bardzo szczegółowo wyrzeźbione/namalowane i robi naprawde dobre wrażenie. Nie bez powodu "Bandai" nazwało tę linię modeli "High Grade". Całkowicie sobie one na to zasługują.
Z racji tej szczegółowości jednak, EZ-8 był dość trudny do zmontowania. Zajął mi o wiele więcej czasu, niż dużo większy od niego "Wing Zero". Musiałem również bardzo uważać, by przy wyciąganiu częśći z siatek nie uszkodzić drobnych elementów, co było nadzwyczaj trudne zwłaszcza wtedy, gdy niektóre nie chciały wyskoczyć same i trzeba było wycinać je nożykiem bądź nożyczkami. Również usuwanie tzw. "numb marks" (elementy pozostałe po siatce) było dużo trudniejsze, niż w wypadku większych modeli. Koniec końców jednak udało mi się wszystko sprawnie zmontować i Gundam prezentuje się świetnie.

Poniżej kilka zdjęć z procesu składania Gundama:

PSP na stole - podczas składania modeli lubię słuchać openingów serii, z których dane roboty pochodzą.

Hi there, handsome.

AKCESORIA, POZOWALNOŚĆ I INNE BAJERY

Prócz samego podstawowego modelu Gundama, w zestawie mamy również kilka całkiem fajnych dodatków:
-Beam Saber x2
-Beam Rifle
-Beam Machine Gun
-Plecak ze spadochronem, ze specjalną linką, dzięki której można go przymocować do pleców Gundama
-Wymienne łapki x2
-Tarcza
Nie jest to co prawda tak zjawiskowy zestaw dodatków, jaki możemy spotkać choćby w przypadku modeli z linii "Master Grade", ale jednak wypada bardzo dobrze. Nie jest zbytnio ubogi i na dobrą sprawę, jedyne czego mi tu zabrakło to Hyper Bazooka, czy specjalny plecaczek, w którym Gundamy z ósmego składu chowały broń. Wspomniany plecaczek można jednak zapożyczyć od innego modelu, więc nie jest to straszny mankament.

EZ-8 bardzo mile zaskoczył mnie tym, na jak wiele sposobów da się go ustawić. Pozowalnością przebija nawet większego skalą "Winga Zero", "Evę-01" od Yamato czy też obie moje figmy. Jedyna moja figurka, która może przyjąć więcej póz niż EZ-8 to "EVA-02" z linii Revoltech.
Gundama możemy ustawić w niemal każdej pozycji, jaka przyjdzie nam do głowy. EZ-8 może czaić się w krzakach, biec, kucać, stać w dumnej pozie, czy też przyjąć bojową pozę, oczekując na atak przeciwnika. Ba, można nawet odtworzyć słynny "FULL BURST", w którym Gundam używał całej amunicji ze wszystkich swoich bronii w jednym skumulowanym ataku.
Fajnym dodatkiem jest również to, że na nogach Gundam ma specjalne schowki na miecze. Można dzięki temu odtworzyć scenę szybkiego wyciągnięcia bronii z tegóż specjalnego schowka.

Przykładowe pozy oraz wspomniane schowki, można zobaczyć na poniższych zdjęciach:

 Nie jest to może dżungla w Wietnamie...
 ...ale nie oznacza to, że pilot Gundama powinien tracić czujność!


Wspomniany schowek na miecz 


"Krzaczor Agrestu to świetna kryjówka! Zeońskie małpiszony nigdy mnie tu nie znajdą!"

PUDEŁKO

Ooo tak, pudełko bardzo mi się podoba. Okraszone jest świetnią, pełną detali ilustracją z jednego z odcinków "08th MS Team", w którym nasza ekipa walczy w ruinach miasta z wojskami Księstwa Zeonu. Na ilustracji prócz EZ-8 możemy zobaczyć Zeońskiego Zaku oraz należące do ósmego oddziału GMa oraz Masowo produkowany model Gundama.
Pudło jest dużo większe, niż większość pozostałych w mojej kolekcji. Podobnie jak to od Eili jednak nie jest tak ogromne jak to po Wingu Zero.
Jeśli mam być szczery, to póki co jest to chyba moje ulubione pudło w mojej kolekcji. Poczekam aż przyjdzie mój GaoGaiGar, może się to jeszcze zmieni.

Kilka fotek. Robione ziemniakiem i w złych warunkach oświetleniowych, więc mogą być trochę niewyraźne:



PODSUMOWANIE

EZ-8 miał bardzo ułatwione zadanie w podbijaniu mojego serca, biorąc pod uwagę fakt, że jest jednym z moich ulubionych robotów. Nie mniej jednak, na zaszczyt bycia jedną z moich ulubionych figurek zasłużył sobie całkowicie. Jest pełen detali, nie wymaga dużo dodatkowej roboty (tylko poprawić kontury na zbroi i heja), jest bardzo pozowalny i posiada kilka naprawde fajnych akcesoriów. Przy robieniu zdjęć do tej recenzji wystąpił mały wypadek przy pracy i udziabała się mu antenka. Jednak na całe szczęście nie była to awaria tak wielka, żeby nie dało się jej naprawić. Trochę "Kropelki" i EZ-8 jest jak nowy.
Chcecie zacząć swoją przygodę z modelarstwem, ale nie macie pomysłu, jaki robot byłby ciekawy? EZ-8 polecam. Brać w ciemno. Niedrogi, a naprawde cudny. Co prawda wymaga trochę czasu i ostrożności, ale nie jest znowuż tak koszmarnie trudny do zmontowania, jak mogłoby się to zdawać. A po złożeniu prezentuje się tak wyśmienicie, że z pewnością zachęci was do dalszej zabawy z modelami.

OCENA KOŃCOWA:
Rzeźba: 10/10
Malowanie: 10/10

Pozowalność: 9/10
Cena/Jakość: 10/10
Tradycyjnie, jeśli chcecie zobaczyć trochę więcej zdjęć tej oraz innych moich figurek, zapraszam na swój profil na MFC. Link w mozaice, po prawej stronie bloga.


sobota, 15 czerwca 2013

Trenuj ciężko, mierz wysoko! - Top o Nerae! Gunbuster (1988)

Studio GAINAX dobrze jest znane polskiemu widzowi. Stworzyli wiele uwielbianych u nas serii, jak np. "Neon Genesis Evangelion", "Tengen Toppa Gurren Lagann", czy choćby "Panty&Stocking". Czy ktokolwiek z młodszych fanów anime kojarzy jednak jedno z pierwszych poważniejszych dzieł tego studia, jakim jest "Gunbuster"? Powstała w 1988 roku 6 odcinkowa OVA, która była prekursorem dla wielu późniejszych anime z gatunku "Super Robot". Przez co poniektórych, uważana za dzieło dużo lepsze, niż przesłynne "Neon Genesis Evangelion". Czy jednak słusznie?

Takaya Noriko to młoda dziewczyna uczęszczająca do szkoły dla pilotów mechów. Jej ojciec zginął na polu bitwy podczas starcia z kosmicznymi najeźdźcami. Tamtego dnia Noriko poprzysięgła sobie, że nauczy się pilotować maszynę i poleci w kosmos pomścić swojego tatę. Nie radzi sobie jednak zbytnio z kierowaniem mechem, przez co jest często wyśmiewana przez swoje koleżanki.
Wzorem dla Noriko, jak i wszystkich młodocianych pilotek jest Kazumi Amano - utalentowana i piękna dziewczyna, potrafiąca pilotować mecha tak dobrze, jak nikt inny. Pociesza ona często tracącą wiarę w siebie Noriko.
Pewnego dnia do szkoły przybywa nowy trener. Jego zadaniem jest wybrać parę pilotek, które polecą w kosmos na specjalne szkolenie. Pierwszą wybraną pilotką jest oczywiście utalentowana Amano. Jakież jednak musiało być zdziwienie wszystkich, gdy na jej partnera trener wyznacza... ciapowatą Noriko. W wyniku takiego obrotu spraw, niemal wszystkie koleżanki zaczynają dokuczać Noriko. Uważają bowiem, że niesprawiedliwie została ona wybrana na partnerkę Amano, zapewne "po znajomości", gdyż jej ojciec służył w wojsku.
Zrozpaczona Noriko ma dość zaczepek ze strony koleżanek i idzie prosić trenera o to, by miast niej wybrał kogoś innego. Ten jednak mówi jej, że tylko ona nadaje się na partnerkę Amano. Ma w sobie bowiem niezwykły talent, który tylko czeka na odkrycie. Postanawia pomóc Noriko w treningu i z biegiem czasu nasza bohaterka faktycznie zaczyna coraz lepiej kierować swoją maszyną. Widząc to jedna z najbardziej zazdrosnych koleżanek postanawia wyzwać Noriko na pojedynek. Zadecyduje on o tym, czy nasza bohaterka jest faktycznie godna być partnerką Amano. Pomimo początkowych trudności, Noriko udaje się zwyciężyć przy użyciu niezwykle trudnej do wyprowadzenia techniki, zwanej "Inazuma Kick". Koleżanki przestają jej dokuczać, w końcu bowiem pokazała im że istotnie wybór trenera był właściwy. Kilka dni później Noriko i Amano wraz z trenerem wyruszają w kosmos. Nie wiedzą jednak, jak wielkie wyzwanie na nie tam czeka...

Pierwszy odcinek "Gunbustera" to typowa komedia szkolna, z niewielkim dodatkiem, jakim są mechy. Prawdziwa akcja zaczyna się dopiero w późniejszych epizodach, gdzie dowiadujemy się dlaczego Noriko i Kazumi zostały wybrane przez trenera, jakie niebezpieczeństwo zagraża ziemii itd. Tam też dopiero poznajemy ważniejsze dla historii postacie. Stąd też wzięło się tak słynne na /m/ powiedzenie, że "Pierwszy odcinek Gunbustera jest tragiczny, ale dalsze wszystko wynagradzają".
"Gunbuster" nie jest szczerze mówiąc zbytnio skomplikowany, jeśli idzie o fabułę. Mamy dwie pilotki, które zostają wybrane by pilotować tytułową maszynę i stawić czoła obcym. I tak przez 6 odcinków śledzimy ich zmagania z obcymi, treningi, obserwujemy jak nawiązują nowe przyjaźnie itd. Nic nadzbyt szczególnego. Fabuła jest chwilami dość przewidywalna, czasami ma się wrażenie, że wydarzenia na ekranie dzieją się stanowczo za szybko lub też pomija się niektóre wątki, które dałoby się lepiej rozwinąć. Podejrzewam, że większość tych wpadek to kwestia tego, że "Gunbuster" ma zaledwie 6 odcinków (nie licząc dodatkowych kilku króciutkich epizodów).
Co mi się jednak bardzo w Gunbusterze podobało, to ciekawy zabieg jaki wprowadzili twórcy - otóż wprowadzili zjawisko dylatacji czasu (w wyniku podróżowania z prędkością bliską prędkości światła czas dla podróżującej osoby płynie innym tempem, niż normalnie). Jak łatwo się domyśleć, fakt ten sprawi, że doczekamy się kilku ciekawych zagrań fabularnych, jak np. spotkanie młodej nadal Noriko, z dorosłą już koleżanką ze szkoły.

Postacie niestety wypadają średniawo. Schemat goni schemat, stereotyp ściga stereotyp. Szkolny ciaptak? Jest. Geniusz? Jest. Mentor? Jest. Ukochany na 5 minut? Jest. Zmarli rodzice? Są. Rywalka? Jest. Nie razi to tak strasznie, ale jednak miałem chwilami przy oglądaniu Gunbustera uczucie sztuczności i wydawało mi się, że autorzy bardzo poszli na łatwiznę. Najlepiej skonstruowaną postacią jest Noriko, u której bardzo ładnie przedstawiono rozwój od ciapy do świetnej pilotki.
Relacje między postaciami są bardzo nierówne. Mamy całkiem ładnie nakreślony wątek przyjaźni między Noriko i Kazumi, czy też związek Kazumi z trenerem, ale poza tym reszta wypada średniawo. Wspomniałbym o relacji, która najbardziej poraziła mnie swoją sztucznością, ale że wiąże się to ze spoilerem muszę sobie niestety to odpuścić. Ci, którzy Gunbustera obejrzą, jednak z pewnością tę relację wyłapią.

O oprawie audiowizualnej złego słowa powiedzieć już nie mogę. Za projekty postaci odpowiada jegomość od "Macrossa" (stąd spodziewajcie się gościnnie występujących bohaterów tej sagi), którego kreskę bardzo lubię. Animacja jest bardzo płynna, biorąc pod uwagę wiek tego anime i praktycznie brak w niej zgrzytów. Pojawiają się czasem powtarzane ujęcia, ale nie są tak nadmiernie używane, żeby rzuciły się w oczy. Projekty maszyn to istna rewelacja. Tytułowy Gunbuster to do dziś jeden z moich ulubionych Super Robotów. 
Muzyka jest świetna. Rytmiczny, wpadający w ucho opening "Active Heart" bardzo mi się spodobał. Również inne piosenki wokalne, takie jak "Aim for the Top! Fly High~" również strasznie mi się podobały.
Podstawowe utowry, grające w tle również całkiem dobrze spełniają swoją rolę. Podkreślają atmosferę danej sceny, nie odciągając przy tym nadmiernie uwagi widza od wydarzeń na ekranie.
Głosy postaci również zasługują na pochwałę. Każdy jest dobrany bardzo dobrze. Bohaterowie brzmią bardzo naturalnie i nie mogę ich wypowiedziom zarzucić sztuczności.

Przyszedł zatem czas na werdykt. Czy "Gunbuster" istotnie uważany być może za serię lepszą, niż NGE? Mówiąc całkowicie obiektywnie - nie. Fabuła, o ile ma kilka ciekawych zagrań, jest dość przewidywalna, postacie i relacje między nimi sprawiają chwilami wrażenie mocno naciąganych. Pod względem audiowizualnym jest lepiej, choć powiem szczerze że "Gunbuster" od "Evangeliona" lepszy jest tylko pod względem projektów postaci i animacji. Wiąże się to z faktem, że NGE było serią telewizyjną, a Gunbuster krótką OVA.
Czy jednak warto dać jednak Gunbusterowi szansę? Zdecydowanie. Ogląda się go bowiem całkiem przyjemnie, a i warto poznać tę serię choćby ze względu na świetną animację, muzykę, czy choćby po to, by zobaczyć, na czym wzorowało się większość Super Robotów.

Typ Anime - OVA
Rok produkcji -1988
Pełny Tytuł: „Top o Nerae! Gunbuster”
 ("Aim for the top! Gunbuster")
Reżyseria: Hideaki Anno, Kazuya Tsurumaki
Scenariusz: Hideaki Anno, Hiroyuki Yamaga, Kazuya Tsurumaki, Toshio Okada
Muzyka: Kouhei Tanaka
Gatunek: Super Robot, Komedia, Dramat
Liczba Odcinków: 6
Studio: GAINAX, Victor Entertaiment, Bandai Visual
Ocena Recenzenta: 7/10

Ciekawostki:
-Zakończenie "Gunbustera" przedstawione w trylogii "Super Robot Taisen Alpha" jest nieco odmienne, niż to znane z oryginalnej OVA.
-Gunbuster to jak do tej pory największy grywalny robot, jaki trafił do "Super Robot Taisen". Mierzy około 400 metrów.
-Słynne "Super Inazuma Kick" znane również z "Tengen Toppa Gurren Lagann" po raz pierwszy pojawiło się właśnie w Gunbusterze.
-W "Gunbusterze" dopatrzeć się możemy nawiązań do mnóstwa innych anime. W pokoju Noriko np. wiszą plakaty z filmów studia Ghibli - "Mój sąsiad Totoro", czy też "Nausicaa z Doliny Wiatru". Na tym nawiązania się nie kończą. Fani "Macrossa" z pewnością zauważą kilka postaci z tego uniwersum. Najłatwiej jest wyłapać Linn Minmey, podczas jednej ze scen w damskiej przebieralni.
Co śmieszne, w grach wideo, w których pojawia się Gunbuster, tych nawiązań jest jeszcze więcej. W "Super Robot Taisen Alpha 3" w pokoju Noriko na półkach stoją plastikowe modele "Alteisena" oraz "Huckbeina" - oryginalnych maszyn Banpresto z poprzednich odsłon SRW.
-Serial, jak większość starszych anime, pozbawiony jest całkowicie cenzury. Stąd nagie biusty pokazywane są bez żadnej pixelozy. Warto jednak nadmienić, że fanserwis ten jest bardzo dobrze dawkowany i nie sprawia wrażenia upchanego na siłę.

Screeny:







poniedziałek, 10 czerwca 2013

Recenzja figurki - figma - "Eila Ilmatar Juutilainen" ze "Strike Witches"

Tym razem zrobimy sobie przerwę od oldschoolu i przeniesiemy się trochu bardziej w teraźniejszość. Miast kreskówki, dziś recenzja figurki. W dodatku, bynajmniej nie z jakiegoś klasycznego hiciora, a z głupawej nieco, ale pełnej ciepła i humoru komedyjki. Oto przed państwem: 

"Strike Witches" - Eila Ilmatar Juutilainen

Na początek pare pierdół takich jak wymiary, cena, gdzie kupiłem itede.

Typ figurki: Figurka ruchoma, "figma"
Seria: "Strike Witches"
Postać: "Eila Ilmatar Juutilainen"
Producent: Max Factory
Rzeźbiarz: Asai (APSY) Masaki
Materiały: ABS, PVC
Wysokość: Ok.14 cm
Cena: 90zł (bez przesyłki)
Data wydania: 22 listopada 2011 roku
Nakład:Standardowy
Data zakupu: Styczeń 2013
Sklep: AmiAmi

Od razu na wstępie zaznaczyć muszę, że wielkim fanem "Strike Witches" nie jestem. Nie mniej jednak, serii nie uważam za AŻ TAKĄ tragedię, na jaką jest przez wielu stylizowana. Osobiście bawiłem się przy tym anime całkiem przyjemnie, choć wybitnie mnie nie zaskoczyło. Ot, przyjemna pierdółka żeby odpocząć po czymś poważniejszym.
Zakochałem się zaś w muzyce z tej serii oraz stylu rysunku, który choć prosty, to jest naprawde przeuroczy.
Moją ulubioną bohaterką tego animu jest zdecydowanie Eila. Długowłosa dziewczyna o pięknych, fiołkowych oczach, uwielbiająca układać tarota. Potrafi przewidywać przyszłość, ale nie ze 100% dokładnością, zwłaszcza jeśli idzie o wydarzenia zbyt odległe. Bardzo lubi przebywać z Sanyą V. Litvyak.   Nic więc dziwnego zatem, że gdy tylko nadarzyła się okazja, bym mógł Eilę włączyć do swojej kolekcji, zrobiłem to bez dłuższego zastanowienia. Swoją drogą, z figurką tą wiąże się pewna ciekawa historia. Otóż pierwszy raz zamówiłem ją już gdy dostępna była jako pre-order. Niestety, jakoże po drodze wypadł mi wyjazd na BAKA 2012, gdzie kupiłem pare innych pierdółek, nie zdołałem uzbierać dostatecznej ilości kasy by na Eilę mi starczyło, a AmiAmi przysłało wezwanie do zapłaty. Stety niestety musiałem zatem zrezygnować... Jak się jednak później okazało, szczęście się do mnie uśmiechnęło, bo dość niedługo potem udało mi się znaleźć pracę dorywczą i uzbierać dość pieniędzy, by jednak śliczną wiedźmę sobie zamówić. I w okolicach 24 stycznia była już u mnie w domu, co miłe, przyszła dzionek przed moją kopią "BlazBlue Continuum Shift II" na PSP, dzięki czemu moje ferie zimowe zaczęły się bardzo przyjemnie.

Przejdźmy teraz do recenzji samej figurki.

Rzeźba i Malowanie

  Bardzo mi się podoba, jak panu Asai udało się uchwycić delikatność i piękno Eili. Idealnie oddał wszelkie jej proporcje, dzięki czemu nic w tej figurce nie sprawia wrażenia sztucznego, przesadzonego. Mundur prezentuje się świetnie. Wykonany jest szczegółowo z uwzględnieniem każdego guziczka i każdej kieszonki. Również dwie kieszonki na pasku prezentują się bardzo ładnie.
Jedyne na co mogę narzekać to niezbyt szczegółowa pupa przy normalnych, ruchomych nogach. Sprawia wrażenie wykonanej trochu na odczepnego. Również znajdująca się tam dziurka na ogonek nie spełnia zbyt dobrze swojej roli. Z ogonkiem trzeba się obchodzić bardzo delikatnie, bowiem nawet drobne szturchnięcie sprawi, że wypadnie on ze szczeliny. Zdecydowanie lepiej prezentuje się pod tym względem tzw. "Body Shift Part". Tam pan Asai przyłożył się dużo bardziej i z dbałością o detale wyrzeźbił pantsu Eili. Zdecydowanie lepiej prezentuje się tutaj rownież pupa bohaterki. Szczelina na ogonek również sprawdza się wyśmienicie i trzyma urocze akcesorium na swoim miejscu.  





Dobra, dobra. Dość się już napatrzyliście, zboczuchy jedne.

Twarz prezentuje się prześlicznie. I mówię tu o wszystkich trzech jej wariacjach, jakie dostajemy w zestawie. Uśmiechnięta buzia, zawstydzona minka i bojowa twarzyczka - wszystkie wyglądają przegenialnie i naprawde dodają figurce uroku. Zdecydowanie moją ulubioną jest zawstydzona minka


"Ś-śliczna? Masz na myśli, um... mnie?"

Włosy wyrzeźbione są w ślicznej, nieco rozczochranej hmm... "Pozie" co bardzo dodaje Eili uroku. W zestawie mamy dwie wersje grzywki - jedną zwykłą i jedną ze ślicznymi uszkami.

Całkiem dobrze prezentują się również "Strike Units", które Eila zakłada na nogi, gdy rusza do walki. Nie są co prawda tak szczegółowe, jak te dołączone do figurek z serii "Armor Girls Project" od Bandai, ale mi się całkiem podobają i uważam, że wykonane są schludnie i dokładnie. Mamy również dwie wariacje śmigieł - wirujące, oraz w stanie spoczynku.
W zestawie jest także replika karabinu, którego Eila używała podczas starć. Nie jest może strasznie szczegółowy, ale wygląda bardzo ładnie i spełnia swoje zadanie, jakim jest uatrakcyjnienie figurki w bojowych pozach. Do karabinu doczepiony jest również pasek z materiału, który pozwala zawiesić broń na plecach Eili (wymaga to trochu roboty i nieszczególnie chciało mi się w to bawić, stąd proszę wybaczyć brak zdjęć).

Stawy umożliwiające figurce poruszanie się rozmieszczone są w taki sposób, że nie rzucają się koszmarnie w oczy i nie psują uroku  Eili. Bardziej widoczne są jedynie te stawy, które znajdują się na dłoniach. (Zaobserwować można to na powyższych zdjęciach)

Figurka pomalowana jest dokładnie, z dbałością o najdrobniejsze detale. Nie dopatrzyłem się żadnych rozmazanych smug, czy też niedokładnie zamalowanych elementów. Najbardziej podoba mi się wykonanie twarzy - oczy są prześliczne i namalowane bardzo wyraziście, a na zawstydzonej mordce przeuroczo prezentuje się również delikatny rumieniec - oraz Strike Units - bardzo podobają mi się karty oraz inne znaczki na nich umieszczone.

Akcesoria i Pozowalność

  Jak już wyżej wspomniałem, do Eili dołączono mnóstwo różnorakich akcesoriów. W zestawie znajdują się:
-Karabin
-Strike Units x2
-Wymienne łapki x 10
-uchwyt na wymienne rączki
-zabezpieczenie na szczeliny w "Body Shift Part"
-Specjalna para rączek umożliwiająca Eili chwycenie innej figmy za rękę (wykonane głównie z myślą o Sanyii, której niestety nie posiadam)
-Grzywka x2 (normalna i z uszami)
-Ogonek
-Śmigła - wirujące x2, w stanie spoczynku x2
-Wymienne twarze x3 - uśmiechnięta, zarumieniona, bojowa
-"Body Shift Part" ze szczegółowo wyrzeźbionymi pantsu bohaterki
-Podstawka, dołączana do każdej figmy
-Woreczek na części zamienne

Ruchome stawy w figurce umożliwiają jej przyjmowanie różnorakich póz. Eila może siedzieć, skakać, klęczeć, latać, tańczyć - możecie ją ustawić w niemal każdej pozie, jaka tylko przyjdzie wam do głowy. Nie martwcie się też, że przy bardziej dynamicznej pozie nasza panienka się wywróci i spadnie z podstawki. Podstawka sprawdza się bardzo dobrze i utrzymuje Eilę nawet w bardziej wymyślnych powietrznych akrobacjach.
Kilka przykładowych póz:






 Pudełko

Pudełko jest dość spore. Okazało się być nawet większe od pudła po mojej EVIE-02 od "Revoltech". Choć rozmiarami jednak dość daleko mu do ogromnego pudła po choćby "HG 1/100 Wing Gundam Zero Custom" od Bandai.
Pudełko jest kolorowe, ozdobione zdjęciami Eili na każdej stronie. Na froncie znajduje się przezroczyste "okienko" przez które zobaczyć możemy figurkę i dodatki do niej dołączone. Na wspomnianym "okienku" umieszczone są również logo "501st Joint Fighter Wings" oraz spis członkiń tego oddziału. Małym druczkiem poniżej umieszczony jest symbol Eili oraz jej dane (rozmiar biustu, wiek, itd). Na tyle pudełka jest również do wycięcia symbol, który pojawiał się pod nogami wiedźmy w momencie jej startu. Nie wycinałem go jednak, ponieważ nie lubię "psuć" opakowań po figurkach.
Szału nie ma, ale uważam, że wygląda to całkiem ładnie.







 Podsumowanie

Eila to całkiem udana figma. Ma mnóstwo ciekawych akcesoriów, jest ślicznie wykonana i można ją ustawić w wielu róznorakich pozach. Jak wspomniałem, jedyne niedociągnięcia, jakie mi się rzuciły w oczy to kiepsko wykonana pupa w przypadku normalnych, ruchomych nóg oraz znajdująca się tam również szczelina na ogonek, która średnio spełnia swoje zadanie. Poza tym, Eila nie posiada żadnych większych niedociągnięć i jestem bardzo z niej zadowolony.

OCENA KOŃCOWA:
Rzeźba: 8/10
Malowanie: 10/10
Pozowalność: 9/10
Cena/Jakość: 9/10

Na sam koniec, w ramach bonusu - zdjęcie Eili i EVY-02

Więcej zdjęć Eili i innych moich figurek znaleźć możecie na moim profilu na "My Figure Collection". Link macie w mozaice po prawej stronie bloga.


















piątek, 7 czerwca 2013

Galaktyko! Wysłuchaj mej piosenki!! - Czyli "Macross 7" (1994)

Macross, podobnie jak Gundam, należy do najbardziej rozpoznawalnych serii mecha. Choć seria nie posiada tak wielu odsłon jak dzieło pana Tomino, to jednak zaskarbiła sobie serca mnóstwa fanów i do tej pory na konwentach spotkać można się z debatami na temat "Który Gundam jest najlepszy, i dlaczego jest to Macross?"
Polskim fanom zdecydowanie najbardziej znany jest "Frontier". Zresztą, nie tylko polskim, bo na całym świecie pokolenie młodszych fanów miało chyba styczność tylko z tą odsłoną. Gloryfikowany niesamowicie, uważany za świetne dzieło etc etc. Osobiście jednak uważam, że "Frontier" wypada strasznie blado na tle pozostałych serii i niczym szczególnym się nie wyróżnia. Tak, spalcie mnie na stosie wielbiciele Ranki i Sheryl, ale mnie ani obie panie, ani cały "Frontier" nie zachwyciły.
Jeśli mam być szczery, Macrossem, który trafił w me gusta najbardziej jest zdecydowanie "Macross 7". Seria tak szalona i oryginalna w porównaniu z innymi odsłonami sagi, że natychmiastowo podbiła moje serce. Pierwszy raz miałem z nią styczność w grze na PS2 - "Super Robot Taisen Alpha 3". Zainteresowały mnie designy maszyn, muzyka oraz bohaterowie, toteż postanowiłem zapoznać się z tym anime.

Rok 2045. Minęło 35 lat, odkąd Linn Minmey zakończyła swym słynnym "Ai Oboete Imasu-ka?" wojnę pomiędzy ludźmi a rasą potężnych obcych zwanych "Zentradi". W galaktyce zapanował pokój i na dobre rozpoczął się proces kolonizacji kosmosu.
Historia koncentruje się na flocie "Macross 7" i jej mieszkańcach. Głównie na młodym gitarzyście i  wokaliście "FIRE BOMBER" - Nekkim Basarze - oraz pozostałych członkach tego zespołu - grającym na klawiszach Ray'u;  gitarze basowej Mylene F. Jenius; oraz perkusji Veffidas.
Koncerty "FIRE BOMBER" początkowo nie cieszą się zbytnią popularnością. Basary i pozostałych nie zraża to jednak, i grają dalej.  Popularność "FIRE BOMBER" wzrośnie niesamowicie, kiedy na flotę "Macross 7" napadnie nowy przeciwnik. Basara widząc w końcu szansę, by zrealizować swoje marzenie, siada za sterami swojej Valkyrii i rusza w sam środek wojny pomiędzy żołnierzami "Macross 7" a nowym, nieznanym przeciwnikiem, żeby... śpiewać. Tak, Basara bynajmniej nie ma zamiaru do nikogo strzelać. Jak nietrudno się domyśleć, wojsko nie jest zbytnio zadowolone z faktu, że jakiś wariat ładuje się w sam środek bitwy i utrudnia mu walkę. Z biegiem czasu okaże się jednak, że wrzaski tego "Wariata" bynajmniej nie są tak nieskuteczne, jak wojsku mogłoby się wydawać, bowiem przeciwnicy dziwnie reagują na piosenki Basary i uciekają z pola bitwy. Nie powinien dziwić zatem fakt, że Basara zostaje wkrótce okrzyknięty bohaterem, "Karaoke Ninja" który swymi piosenkami ratuje mieszkańców "City 7" przed inwazją obcych. Wraz ze wzrostem popularności naszego bohatera, wzrośnie również popularność "FIRE BOMBER". Basarze nie zależy jednak zbytnio na sławie, pierwszym miejscu na liście przebojów czy tytule bohatera. Chce on zrealizować swoje marzenie - na wzór legendarnej Linn Minmey chce on swoimi piosenkami dotrzeć do serc wszystkich istnień w galaktyce. Stąd również, w przeciwieństwie do pozostałych mieszkańców "City 7", nie jest zbytnio zadowolony z faktu, że wróg ucieka słysząc jego piosenki. Jak dalej potoczy się ta historia, czego chcą nieznani najeźdźcy i czy Basarze uda się zrealizować swoje marzenie? By się tego dowiedzieć, musicie zapoznać się z tym anime.

Fabuła nie wydaje się być jakaś wybitnie skomplikowana. Pierwsze kilka odcinków wygląda bardzo podobnie - "FIRE BOMBER" gra koncert, pojawiają się najeźdźcy, Basara leci pośpiewać w kosmosie, wrogowie uciekają, Basara wraca niezadowolony. Jak się jednak szybko okazuje, odcinki te nie są bez znaczenia i mają wpływ na dalszy ciąg historii, która wbrew pozorom dość szybko nabiera tempa i rozwija się w pełną uczuć i emocji opowieść o realizacji swoich marzeń, okraszoną spektakularnymi bitwami kosmicznymi. Choć chwilami miałem wrażenie, że twórcy idą trochę na łatwiznę, to ogółem historia nigdy nie nudziła mnie na tyle, żebym przerwał oglądanie. Swoją drogą, "M7" zdecydowanie lepiej wypada również jeśli idzie o przesłanki pokojowe niż większość Gundamów.
Sama seria parodiuje też kilka znanych zagrań z mecha anime. W niecodzienny sposób przedstawia także typowy dla Macrossa trójkąt miłosny.
Z drugiej strony uważam jednak, że historię zbytnio rozwleczono. Jakby tak z tych 49 epizodów zrobić 30, myślę, że seria wypadłaby dużo lepiej.

Postacie to naprawde mocny aspekt tej serii. Choć na pierwszy rzut oka Basara wydaje się być upartym głupkiem, który swoimi wybrykami uprzykrza tylko wojsku życie, tak szybko okazuje się, że jest on jednym z najdojrzalszych bohaterów całej sagii "Macross". On i Ray nie raz będą musieli tłumaczyć nastoletniej Mylene, dlaczego wbijanie za wszelką cenę na pierwsze miejsca list przebojów nie jest najważniejsze, czy też dlaczego strzelanie do każdego napotkanego przeciwnika niekoniecznie jest najlepszym rozwiązaniem. Nie oznacza to jednak, że Basara pełni w tym anime funkcję "prawego i sędziwego mentora młodocianej bohaterki". Nie. Ma on bardzo zdrowe podejście do życia. Nie rozpamiętuje niesamowicie każdej porażki, do życia podchodzi z dystansem, nigdy nie stara się być nadzbyt poważny, choć potrafi zachować się bardzo dojrzale, gdy sytuacja tego wymaga. W porównaniu z takim Alto z "Frontiera" Basara wypada rewelacyjnie. Wie dobrze czego chce, nie boi się ryzykować by spełnić swe marzenia i w przeciwieństwie do naszego "pięknego chłoptasia" nie emuje. Basara można rzec to bardzo oryginalny bohater, biorąc pod uwagę lansowany w wielu nowszych mecha anime z gatunku "Real Robot" stereotyp mającego z samym sobą problemy, emującego, przystojnego nastolatka. W Basarze podoba mi się również to, że otwarcie zrywa z lansowanym w wielu anime o idolach muzycznych stereotypem cukierkowego ludzika, który zawsze grzecznie słucha swojego menedżera, zdobywa kolejne miejsca na listach przebojów i śpiewa non stop dla każdego z uśmiechem na twarzy. Basara owszem, śpiewa dla każdego i czerpie z tego radość, ale w przeciwieństwie do innych idolów nie ugania się za sławą i nie ma zamiaru robić tego, co każą mu inni - śpiewa kiedy chce, gdzie chce i dla kogo chce.
Innym  bohaterem, który spodobał mi się niemal tak bardzo jak Basara jest Gamlin Kizaki - członek oddziału "Diamond Force". Dumny, odważny i rozsądny pilot, który bardzo poważnie traktuje swój honor i zawsze gotów jest pospieszyć na pomoc potrzebującym. Brzmi jak stereotypowy heros z anime? Niby tak. Jednak Gamlin bardzo szybko zapunktował u mnie tym, że pod całą tą otoczką "rycerza w lśniącej zbroi" kryje się człowiek, który nie jest tak idealny, jak mogłoby się wydawać. Gamlin bowiem podobnie jak każdy z nas ma swoje słabe strony. Bywa zazdrosny gdy widzi, że Mylene zbliża się do Basary, przez co nie darzy piosenkarza zbytnią sympatią; podejmuje błędne czasami decyzje; bywa niezmiernie uparty. Fajny jest również fakt, że te swoje negatywne strony stara się on zwalczyć. Dzięki temu jest bardzo rzeczywistym bohaterem, którego naprawde łatwo polubić.
Prócz Gamlina i Basary mamy jeszcze wielu innych ciekawych bohaterów, jednak gdybym miał pokrótce opisać każdego z nich, tekst ten stałby się stanowczo za długi a i zepsułbym wam pewnie zabawę w samodzielne odkrywanie charakterów postaci. Wspomnę zatem tylko tyle, że niemal każdy z bohaterów kryje w sobie coś naprawde ciekawego i rozwija się w miarę trwania serii.

Oprawa audiowizualna nie jest zła, jednak chwilami dość mocno widać, że twórcy starali się oszczędzać budżet. O ile projekty postaci prezentują się świetnie, a animacja jest płynna, tak chwilami dopatrzeć się można tzw. "QUALITY" (jakość animacji spada drastycznie, proporcje bohaterów się sypią itd) czy też powtórzonych ujęć. Tych ostatnich jest mnóstwo w kilku pierwszych i ostatnich odcinkach. W jednym odcinku zebrału się ich tak dużo, że miałem wrażenie, jakbym oglądał zlepek kilku poprzednich epizodów. Bardziej wrażliwym estetycznie widzom może to zepsuć frajdę z oglądania.
Projekty maszyn w "M7" zaś, to nie ukrywam, moje ulubione projekty ze wszystkich Macrossów. Valkyrie z "siódemki" prezentują się świetnie zarówno w trybie myśliwca, jak i robota. Ciekawym pomysłem jest również fakt, że Valkyrie Basary pilotuje się przy użyciu... Gitary! VF-19 Excalibur "FIRE BOMBER" ver., którym fruwa Basara spodobał mi się do tego stopnia, że zamówiłem sobie ostatnio jego model w skali 1/144.
Muzycznie anime wypada rewelacyjnie. Powiem szczerze, że "Macross 7" ma chyba najlepszy soundtrack spośród wszystkich Macrossów. Fakt, że "Ai Oboete Imasu Ka?" z pierwszego SDF, czy "Lion" z "Frontiera" to genialne utwory. Moim osobistym zdaniem jednak wszelkie piosenki z "Siódemki" biją je na głowę. Hiciory śpiewane przez Basarę i "FIRE BOMBER" mają w sobie tyle mocy i emocji że aż chce się je śpiewać, czy też tańczyć w ich rytm. "Planet Dance", "Totsugeki Love Heart", "Remember 16", czy też "My Soul, for You" brzmią naprawde rewelacyjnie i nie przeszkadza fakt, że w całym anime usłyszymy je naprawde wiele razy. Za każdym razem bowiem brzmią równie rewelacyjnie i nie nudzą się niezależnie od tego, czy słyszymy je pierwszy, dziesiąty, czy nawet setny raz. "BOMBA!"
Jedyne co mi średnio do gustu przypadło to niektóre piosenki Mylene. O ile "My Friends" brzmi naprawde fajnie i wpada w ucho, tak "Dakedo Baby" czy "Sweet Fantasy" średnio do mnie przemawiały i głos wokalistki brzmiał w nich trochę... kiepsko.
Warty uwagi jest fakt, że w niektórych scenach dane będzie nam usłyszeć również piosenki ze starszych Macrossów, jak np. "Information High" z Plusa.
Jeśli idzie o głosy postaci, to "siódemce" nie mam na dobrą sprawę nic do zarzucenia. Idealnie oddają one charaktery każdego z bohaterów. Nie ukrywam faktu, że najbardziej spodobał mi się głos Basary,, który ma w sobie tyle mocy, że świetnie pasuje do energicznych piosenek "FIRE BOMBER".
Na dobrą sprawę jedyny głos, który średnio mi się podobał to wspomniany wyżej wokal Mylene.

Ostateczny werdykt? Moim skromnym zdaniem "Macross 7" to najoryginalniejsza część sagi. Fakt, że historia wydaje się chwilami trochę naiwna i rozwleczona. Fakt, że mamy sporo powtórzonych ujęć. Ale za to seria ta punktuje naprawde świetnymi bohaterami, między którymi zgrabnie nakreślono relacje; spektakularnymi potyczkami; rewelacyjnymi designami maszyn i bohaterów, które zdecydowanie podobają mi się bardziej, niż te z "Frontiera" (co ludzie swoją drogą w kresce F'a widzą? Brzydka i sztampowa...). Głosy postaci brzmią świetnie, a piosenki pełne są energii i wręcz zachęcają do tańca i śpiewania. Chcecie obejrzeć lekką, ale całkiem nieźle przemyślaną serię, opowiadającą o realizacji swych marzeń? Macie dość emujących nastolatków za sterami robotów? A może chcecie po prostu posłuchać rewelacyjnej muzyki i popatrzeć na spektakularne bitwy kosmiczne? Jeśli tak, to "Macross 7" jest zdecydowanie dla was.
"TO BE FIRE!!"

Typ Anime - Seria Telewizyjna
Rok produkcji -1994
Pełny Tytuł: „Macross 7”
Reżyseria: Tetsurou Amino
Muzyka: "FIRE BOMBER" (tak, zespół ten istnieje naprawde. Więcej w ciekawostkach)
Gatunek: Komedia, Real Robot, Space Opera
Liczba Odcinków: 49
Studio: Ashi Productions
Ocena Recenzenta: 7.5/10

-Wspomniałem, że za muzykę odpowiada zespół "FIRE BOMBER". Zespół ten istnieje naprawde... choć nie do końca. Aktorzy odpowiedzialni za wokal członków Fire Bomber przebierają się czasem za odpowiednie postacie i dają koncerty na żywo.
-"FIRE BOMBER" wydał najwięcej albumów muzycznych spośród wszystkich Macrossowych idoli. Również liczba piosenek wykonanych przez ten zespół bije na głowę nawet dokonania Ranki i Sheryl.
-"Macross 7" pojawił się już 3 razy w "Super Robot Taisen". Wystąpił w D, Alpha 3 i Z2. W "Z2" zastosowano bardzo ciekawy zabieg fabularny - Basara stanowi wzór dla Ranki, pomaga jej znaleźć w sobie odwagę do śpiewania. Razem z Sheryl i Ranką również przy użyciu swych piosenek pokonują ostatecznie Królową Vajra w finałowej walce z "Macross F". Wielu fanów uważa, że tak właśnie powinna wyglądać historia ukazana w "Macross FB7". Tymczasem dostaliśmy jedynie film dojący z fanów kasę, w którym ekipa z Frontiera ogląda na VHS występ FIRE BOMBER.
Screeny:




wtorek, 4 czerwca 2013

Krew, flaki, seks i zmutowane dziewczynki - "Genocyber" (1994)

Klasyczne anime były zdecydowanie lepsze, niż to co dostajemy dzisiaj. Nie oznacza to jednak, że nie pojawiały się wśród nich szajsowate buble. Choć wśród oldschoolowych serii przeważają rewelacyjne hiciory, które wychowały wiele generacji fanów, tak i wśród tych hiciorów musi wszakże trafić się czarna owca... jedną z takich jest zdecydowanie "Genocyber". Seria, która miała szanse być czymś intrygującym, niczym "Devilman", a stała się... tępą rzezią okraszoną dodatkowo seksem i nagimi dziewczynkami... no, ale po kolei, po kolei...

 Mamy wiek dwudziesty pierwszy. Pewien naukowiec opracowuje specjalną maszynę, dzięki której można zwiększyć tzw. "Cyber Cienie" wytwarzane przez ludzki umysł. Czymże są te "Cyber Cienie"? A no jest to specyficzny rodzaj fal, emitowanych przez ludzki mózg. Dają one niesamowite możliwości. Profesor ma zamiar użyć ich, by stworzyć byt ostateczny - "Genocybera". Cały projekt bierze jednak w łeb, gdy w wyniku nieszczęśliwego wypadku ginie profesor a laboratorium się sypie.
 Mija 14 lat. Asystent profesora przeżył i jak się okazuje ma zamiar kontynuować projekt zaczęty przez swego przełożonego. Do tego jednak niezbędna jest mu dziewczynka imieniem "Eleine", która jest prawdopodobnie ostatnim brakującym ogniwem, by stworzyć Genocybera. Naukowiec wysyła za nią młodą mutantkę - Dianę. Ta ślepo słucha jego rozkazów, gdyż podobno ocalił on niegdyś jej życie... Oprócz naukowca owego, śladem Eleine podąża tajemnicza grupa. Między nią, a profesorem dojdzie do kilku starć o dziewczynkę. W ostatecznym rozrachunku jednak nikt jej nie posiądzie, ponieważ Diana zda sobie sprawę, iż jest jedynie marionetką w rękach profesora, który wykorzystuje ją by spełnić swe chore ambicje. Diana postanawia zjednoczyć się z Eleine, tworząc byt, niosący zagładę wszystkiemu co stanie mu na drodze. Tak oto zrodzi się GENOCYBER. Bestia, która ukarze ludzkość za jej popędy, nadużycia, oraz inne grzechy.

Brzmi jak wstęp do interesującej historii o tym, jak ambicje mogą zgubić człowieka? Brzmi. Czy jednak taką historię dostajemy? Niet. Dostajemy zamiast tego... bezmyślną rzeź, przeplataną pseudofilozoficznym bełkotem i naciąganą fabułą. Historia jest prosta jak budowa cepa. Ot, dziewczynka ma niesamowite zdolności, ot jacyś źli ludzie się na nią uwzięli, ot dziewczynka się wkurza i jako wielkie monstrum wypruwa flaki "tym złym". Koniec. Och, w dalszych odcinkach następuje zmiana bohaterów i dostajemy historię dwójki zakochanych w postapokaliptycznym świecie. I wiecie co? Seria robi się jeszcze gorsza, bowiem o ile dostaje bardziej złożoną fabułę, tak jest ona do bólu przewidywalna, a charakteryzacja postaci leży i kwiczy. Totalna sztampa pełną gębą.
Odnośnie fabuły swoją drogą - serwowana jest w bardzo głupi sposób. Otóz wygląda to mniej więcej tak, że po scenach rzezi na siłę wpycha się nam do gardła kolejne porcje bełkotu, zanim zdążymy przeżuć to, co wsadzono nam wcześniej. Świetne prowadzenie historii, drodzy twórcy...
Przynajmniej walki i sceny akcji są widowiskowe i zrealizowane z rozmachem. Jakby tak jeszcze z każdego zamordowanego nie wypadało więcej krwi i flaków niż ma prawo wypaść...

Z postaciami jest nielepiej. Totalnie olano ich charakteryzację, w wyniku czego dostajemy banalnie prostych do zaszufladkowania bohaterów. Mamy "niewinną" dziewczynkę, która gdy się wścieknie robi tzw. "jesień średniowiecza" z dup...odby...no wiecie czego wszystkim wokół. Mamy też szalonego naukowca gnanego chorymi ambicjami, "Mroczną i Złą"organizację ścigającą Elaine oraz wspomnianą wyżej dwójkę zakochanych, których uczucia są naciągane do bólu. Krótko mówiąc - dostajemy płaskie jak karton charaktery. Nawrzucano tu mnóstwo postaci, ale jakoś tak zapomniano skupić się bardziej chociażby na jednej...
Och, mamy oczywiście pełne smutku i rozpaczy sceny, w których usiłowano nakreślić jakiekolwiek relacje między bohaterami... nie wyszło.

Oprawa audiowizualna to chyba jedyne co ta seria ma dobrego. Projekty postaci, choć nie są jakieś szczególnie wyszukane, są całkiem schludne i przyjemne dla oka. Rewelacyjnie prezentują się również pokręcone projekty mecha i potworów. Krew i flaki zaś spytacie? Takie same jak w każdym innym Gore.
Muzyka jest rewelacyjna. Świetnie pasuje do chorego całokształtu produkcji a i brzmi nienajgorzej. Najlepszą piosenką jest zdecydowanie "Fairy Dreaming" z endingu.
O głosy postaci spytacie? Nie wiem jak jest w japońskiej wersji językowej, bo nigdy nie udało mi się (i nie chciało) jej znaleźć, ale angielski dubbing jest tragiczny. Kiedy ostatnio podczas seansu w "Strange Cinema" mieliśmy okazję z ekipą 4chanowców obejrzeć to anime ponownie, wszyscy ryczeli ze śmiechu słysząc "powalającą grę aktorów".

Genocyber wart uwagi? No proszę, nie rozśmieszajcie mnie. Sztampa, badziew, szajs... nie wiem jakich jeszcze wyrazów mam użyć, by opisać to "dzieło". Twórcy chcieli stworzyć inteligentną, filozoficzną, kontrowersyjną serię na miarę "Devilmana" czy "Neon Genesis Evangelion"... Nie wyszło. Miast tego dostajemy potworka przeznaczonego głównie dla widzów o mocnych nerwach i żołądkach, bowiem skala brutalności w Genocyberze jest większa nawet niż w "Elfen Lied" (które swoją drogą też do najlepszych anime nie należy. Przypadek?). Widzowie oczekujący ciekawej historii, albo Ci, którzy mają słabe nerwy - TRZYMAĆ SIĘ Z DALEKA OD TEGO BADZIEWIA. Genocyber jest dobry tylko na imprezy z kumplami, gdzie siada się przed telewizorem, włącza badziew i przy piwie i chipsach komentuje się debilizm bohaterów i naśmiewa się z beznadziejności historii.

Typ Anime - OVA
Rok produkcji -1994
Pełny Tytuł: „Genocyber”
Reżyseria: Kouichi Oohata
Scenariusz: Kouichi Oohata, Noboru Aikawa
Muzyka: Hiroaki Kagoshima, Takehito Nakazawa
Gatunek: Cyberpunk, Gore, Romans, Dramat
Liczba Odcinków: 5
Studio: ARTMIC Studios, Bandai Visual
Ocena Recenzenta: 2/10

-Ciekawym faktem jest, że angielska wersja językowa Genocybera była nagrana jako pierwsza. Japońska powstała dużo później
-Końcowe przesłanie Genocybera miało być zbliżone do tego znanego ze świetnej mangi Go Nagaiego - "Devilman". Niestety, biorąc pod uwagę jak źle zrealizowano to anime, to morał wygłoszony na końcu całkowicie nie daje do myślenia a jedynie wywołuje uśmiech politowania.
-Seria powstała na podstawie jednotomowej mangi pod tym samym tytułem. Co śmieszne, jedyne co anime i manga mają wspólnego to tytuł... 
Screeny:






"Mermaid's Forest"(1991) - Czyli dramat z dreszczykiem na podstawie słynnej legendy

Przeglądanie 4chanowego /m/ to bardzo ciekawy sposób na spędzanie wolnego czasu. Można natknąć się na interesujących ludzi, poprowadzić przyjemne dyskusje na temat robotów, bądź też zapoznać się z wcześniej nieznanymi staroszkolnymi seriami. Można również natknąć się na całkiem ciekawe livestreamy, jak np. "Strange Cinema" które specjalizuje się w emisji staroszkolnych, dziwnych anime oraz filmów grozy. Podczas jednego z ostatnich seansów udało się nam obejrzeć dość ciekawą OVA autorstwa słynnej Rumiko Takahashi - "Mermaid's Forest". W odróżnieniu do innych prac tej autorki, takich jak "Inuyasha", czy "Ranma 1/2", OVA ta jest dośc klimatycznym horrorem z elementami dramatu romantycznego.

Pewien młodzieniec przechadza się po małym, pokrytym śniegiem miasteczku. Nagle zostaje namierzony przez oficera policji. Okazuje się, że chłopak ucieka przed wojskiem. Podczas ucieczki zostaje zastrzelony. Gdy jednak żołnierze podchodzą, by zabrać ciało... znika ono w tajemniczych okolicznościach.
Zmienia się miejsce akcji. Tym razem przedstawiona nam jest historia dwóch sióstr. Jedna z nich jest umierająca. Chcąc ją ocalić, siostra podaje jej krew Syreny, która podobno ma możliwość uczynienia tego kto ją wypije nieśmiertelnym. Niestety, powoduje ona straszliwą mutację ręki dziewczyny i wybiela całkowicie jej włosy.
Oba te zdarzenia, choć teoretycznie ze sobą niezwiązane, wkrótce odcisną swoje piętno na życiu dwójki zakochanych - Yuty i Many - którym przyjdzie zmierzyć się ze straszliwą tajemnicą "Syreniego wzgórza".

Bardzo cenię sobie twórczość pani Takahashi, stworzyła bowiem wiele staroszkolnych serii, na których się wychowałem. Szczerze powiedziawszy jednak, jej "Mermaid's Forest" nie wciągnęło mnie tak bardzo, jak pozostałe jej produkcje. Fakt, że opowieść jest bardzo klimatyczna i dobrze buduje atmosferę grozy, ale chwilami miałem wrażenie, że fabuła jest na siłę przyspieszona i pełna dość przewidywalnych zagrań. Może to być jednak kwestia tego, że mało co jest mnie już w stanie przestraszyć i nie potrafiłem wczuć się w ten horror. Mimo wszystko odnoszę jednak wrażenie, że OVA ta nie pokazała całkowicie możliwości tak utalentowanej twórczyni jak pani Takahashi.
Postacie są całkiem ciekawe i wyraziste. Yuta to dzielny, całkiem mądry i silny młodzieniec, Mana zaś to urocza, aczkolwiek potrafiąca o siebie zadbać dziewczyna. Relacje między tą parką są całkiem dobrze nakreślone i nie sprawiają wrażenia wielce naciąganych. Prócz tej dwójki mamy też zakochanego bez pamięci lekarza, którego wierność naprawde budzi podziw; czy też piękną i tajemniczą właścicielkę willi na "Syrenim Wzgórzu". O ile historia wydała mi się chwilami zbyt przyspieszana, tak relajce miedzy postaciami uważam za bardzo dobrze przemyślane. Wyraźnie widać tu miłość, nadzieje, smutek, radość i inne emocje bohaterów.
Oprawa audiowizualna niczym nie różni się od innych prac Rumiko Takahashi. Projekty postaci są takie same jak te znane z "Inuyashy" czy "Ranmy", scenerie zaś szczegółowe i malowane w odpowiednio stonowanych, klimatycznych barwach. Animacja jest płynna, choć chwilami można dopatrzeć się lekkich chrupnięć.  Muzyka świetnie pasuje do klimatu całej OVA potęgując uczucie grozy i tajemnicy. Głosy postaci dobrano całkiem dobrze i oddają one charaktery każdej z nich.

Czy "Mermaid's Forest" warte jest uwagi? Myślę, że tak. Zwłaszcza dla fanów kina grozy i twórczości Rumiko Takahashi. Historia chwilami wydała mi się naciągana czy przyspieszona, ale relacje między bohaterami wypadają całkiem dobrze, muzyka świetnie pasuje do klimatu, a kreska pani Takahashi jest schludna i przyjemna dla oka. Jeżeli macie wolną godzinkę i nie macie jak jej zagospodarować, to warto dać tej OVA szansę. Być może zachęci was nawet ona do obejrzenia świetnej drugiej części sagii - "Mermaid's Scar", o której wspomnę wiecej innym razem.

Typ Anime - OVA
Rok produkcji -1991
Pełny Tytuł: "Ningyo no Mori" („Mermaid's Forest”)
Reżyseria: Takaya Mizutani
Scenariusz: Shouchirou Ookubo
Muzyka: Kenji Kawai
Gatunek: Dramat, Romans, Horror
Liczba Odcinków: 1
Studio: Studio Pierrot, Victor Entertaiment
Ocena Recenzenta: 7/10

-Anime powstało na motywach dość popularnej legendy. Otóż podobno syrenie mięso ma magiczne właściwości mogące uczynić tego, kto je spożywa, nieśmiertelnym.
-OVA ta jest zaledwie pierwszą częścią sagi. Prócz niej w serii znajduje się jeszcze "Mermaid's Scar" które zdecydowanie wykonane jest dużo lepiej i polecam zapoznanie się z tym tytułem
-anime to doczekało się remakeu w roku 2003. Jest to 13 odcinkowe anime, które jednak szczerze mówiąc wypada gorzej niż staroszkolna OVA.
Screeny: