niedziela, 27 listopada 2016

"Code Geass" dostaje kontynuację


Z ostatniej chwili - na evencie z okazji 10-lecia serii "Code Geass" oficjalnie potwierdzono, że serial dostanie kontynuację. Reżyser - Goro Taniguchi - mówi jednak, że na chwilę obecną nie może jeszcze zdradzić, czy będzie to seria telewizyjna, czy też film kinowy.
Nowy Geass będzie nosił podtytuł "Lelouch of the Revival" i jego głównym bohaterem będzie Lelouch.
Dodatkowo zapowiedziano też trzy recapowe filmy, pierwszy startuje w styczniu.

Średnio się cieszę, biorąc pod uwagę jakim syfem było R2, no ale może zostanę pozytywnie zaskoczony.


O, ale w sumie z jednego się cieszę - dostaniemy wincyj ładnych robotów. I ślicznych dziewcząt rysowanych przez pana Kimurę.

piątek, 25 listopada 2016

Wielkie roboty to wielka odpowiedzialność - "Densetsu no Yuusha Da Garn" (1992)

Początek lat 90-tych. Dwie pierwsze odsłony "Brave Series" - "Yuusha Exkaiser" oraz "Taiyo no Yuusha Fighbird" - odniosły satysfakcjonujący sukces i skutecznie nakręciły sprzedaż nowych zabawek Takary. Dość widoczny zaczął być jednak pewien problem. Mimo kilku nowatorskich pomysłów, oba tytuły wciąż były na dobrą sprawę po prostu inaczej nazwanymi seriami "Transformers". Wkrótce jednak miało się to zmienić. W roku 1992 na ekrany telewizorów trafił "Densetsu no Yuusha Da Garn" - pierwsza odsłona cyklu, która w bardzo wyraźny sposób zaczęła odchodzić od Transformerowych korzeni i nadała mu jego własną, konkretną tożsamość.

Takasugi Seiji to typowy uczeń podstawówki. Radosny rozrabiaka, bardziej skory do psot i zabaw, aniżeli nauki. Pewnego dnia na jego rodzinne miasto napada armia kosmicznych robotów. Gdy wydaje się, że wszystko jest stracone, Seiji wybudza ze snu legendarnego strażnika ziemi - olbrzymiego robota imieniem Da Garn. Zdezorientowany chłopak zostaje wprawiony w jeszcze większe zdumienie, kiedy mechaniczny olbrzym obwieszcza mu, że jest na jego rozkazy. Nowy przyjaciel Seijiego szybko powstrzymuje atak wrogich maszyn. Jak się jednak okazuje, to dopiero początek o wiele poważniejszej afery, w której stawką będą losy całego wszechświata. 

Niech nie zwiedzie was stereotypowo brzmiący zarys fabularny serii! Choć "Da Garn" zaczyna się bardzo podobnie, jak wiele innych produkcji z gatunku "Super Robot", to dość szybko pokazuje, że jest czymś znacznie więcej. Wyraźnie różni się także od poprzednich odsłon "Brave Series". Już na samym początku dowiadujemy się przykładowo, że roboty nie są przybyszami z kosmosu, których konflikt przeniósł się na ziemię. Tym razem mamy do czynienia z antycznymi bytami, stworzonymi przez naszą planetę by pełnić rolę systemu obronnego na wypadek inwazji. Jakby tego było mało, "Da Garn" bardzo fajnie bawi się ze charakterystycznymi dla swojego gatunku schematami. Przykładowo, sceny kombinacji nie dają bohaterom żadnej krótkiej niezniszczalności, a wręcz przeciwnie - w trakcie ich trwania są szczególnie narażeni na ataki, co wrogowie sprytnie wykorzystują. Kolejną istotną różnicą jest też format fabuły. "Exkaiser" oraz "Fighbird" były serialami epizodycznymi - każdy z odcinków stanowił osobną, zamkniętą historyjkę, bazującą na dokładnie takim samym schemacie. "Da Garn" zaś jest taki tylko z początku. Po kilku schematycznych odcinkach przedstawiających postacie i wprowadzających widza w świat przedstawiony, rozpoczyna się główny, nad wyraz dobrze rozbudowany wątek fabularny. I choć tu i ówdzie przewinie się kilka dziur czy też głupot, to ogólnie historia wypada zaskakująco dobrze, zwłaszcza jak na tytuł kierowany przede wszystkim do widzów najmłodszych.
Warto wspomnieć także, że "Da Garn" jest chyba najbardziej proekologiczną serią całego cyklu. Wiele epizodów porusza takie problemy jak zagrożone gatunki, cywilizacja wyniszczająca naturalne środowiska życia zwierząt czy też nadmierne wycinanie drzew. Jedna z bohaterek jest nawet personifikacją głosu ziemi i nieustannie mówi, jak nasza planeta cierpi przez najazdy kosmitów.

Kolejną istotną zmianą względem poprzednich odsłon cyklu jest rola głównego bohatera ludzkiego. Mimo że już w "Brave Exkaiser" istotnym wątkiem była przyjaźń między chłopczykiem a robotem, to jednak nadal mały bohater schodził na dalszy plan w momencie, gdy rozpoczynała się walka. I choć w "Taiyo no Yuusha Fighbird" próbowano już wynaleźć sposób, by pełnił on istotniejszą rolę, tak to właśnie dopiero "Da Garn" zrobił pod tym względem olbrzymi krok na przód. Seiji nie jest jedynie przyjacielem obserwującym i dopingującym z ukrycia swoich wielkich towarzyszy. Zamiast tego pełni rolę ich przywódcy! Za pomocą specjalnego urządzenia staje się zamaskowanym super bohaterem i wydaje mechanicznym olbrzymom rozkazy oraz umożliwia wykonanie takich akcji jak transformacja czy kombinacja. W starciach z potężniejszymi przeciwnikami jest to wręcz kluczem do zwycięstwa. Dalej - podczas gdy wielcy Waleczni toczą starcia z wrednymi najeźdźcami, młody Takasugi ratuje życia ludziom, którzy mieli to nieszczęście trafić w sam środek walki. A jakby tego było mało, Seiji często bierze nawet bezpośredni udział w potyczkach, wchodząc do kokpitów swoich wielkich towarzyszy.

Ogółem Seiji jest bardzo fajnym, niezwykle barwnym bohaterem, z którym dzieciaki z pewnością mogą sympatyzować. Pewny siebie i uparty rozrabiaka, lubiący płatać innym psikusy. To jednak nie wszystko, co można powiedzieć o Seijim. Bardzo podobało mi się także to, jak przedstawiono jego relacje z rodzicami. Ojciec to wysoko postawiony wojskowy, matka zaś dziennikarka, w związku z czym rzadko bywają w domu. Tym bardziej teraz, kiedy ziemia jest w niebezpieczeństwie i oboje mają pełne ręce roboty. Chłopiec musiał więc szybko nauczyć się zaradności - gotuje, sprząta i wykonuje inne prace domowe całkiem sam. Bardzo szybko da się jednak dostrzec, że choć zgrywa silnego, to bardzo tęskni za kontaktami z rodzicami. Jego staruszkowie także bardzo za nim tęsknią i wykorzystują każdą tylko szansę, by oderwać się od swych obowiązków i spędzić trochę czasu ze swym kochanym synkiem. Świetnie jest to pokazane zwłaszcza w nieco późniejszych epizodach, kiedy to zarówno ojciec jak i matka Seijiego pomagają mu na swoje sposoby w wykonywaniu jego nowego, niezwykle ważnego obowiązku. Mało tego - stanowią dla niego silne wsparcie psychologiczne w chwilach, kiedy chłopiec nie jest już w stanie sam sobie poradzić z problemami. Strasznie mnie to kupiło, tym bardziej że w wielu anime, nawet tych kierowanych do najmłodszych, rodzice są raczej bardzo płytkimi postaciami, spychanymi raczej na bok. Ewentualnie pełnią funkcję rozładowywacza napięcia. Albo też - szczególnie mamy - są jedynie atrakcyjnymi postaciami, żeby dorośli oglądający bajkę ze swoimi pociechami też mogli na czymś zawiesić oko.
Na tym jednak moich pochwał dla Seijiego nie koniec. Chłopiec przechodzi bowiem w trakcie serii bardzo rozbudowany rozwój charakteru. Stopniowo dorasta i uczy się ponosić odpowiedzialność za swoje czyny. Szybko dostrzega, że teraz gdy na jego barkach ciąży tak poważny obowiązek, to musi dużo bardziej kontrolować swoje lekkomyślne zachcianki. Co czasami jest dość trudne, bo ciężko jest nie upraszczać sobie życia, kiedy ma się na swoje usługi cały oddział wielkich robotów.
Wszystko to sprawia, że Seiji jest bohaterem bardzo naturalnym i o wiele bardziej rozbudowanym, niż wielu innych protagonistów bajek kierowanych do małych chłopców.

Nie gorzej wygląda sprawa z bohaterami pobocznymi. Każda z nich ma swoją własną, wyraźnie nakreśloną osobowość i wiele z nich przechodzi w trakcie serii całkiem konkretny rozwój. Zwłaszcza przyjaciółka Seijiego - Hikaru. A później jeszcze pojawia się niejaki Yanchar, który jest nie mniej rozbudowaną postacią, niż sam Seiji. A wiecie, co jest jeszcze fajniejsze? Że słowa pochwały należą się także czarnym charakterom. "Da Garn" to pierwsza odsłona "Brave Series", w której twórcy pokusili się o nadanie antagonistom o wiele bardziej rozbudowanych charakterów, motywacji oraz przeszłości. Trend ten był potem kontynuowany przez cały cykl i w każdej jego kolejnej odsłonie "ci źli" byli coraz ciekawsi i sympatyczniejsi. Szczególnie w recenzowanym przeze mnie jakiś czas temu Goldranie, gdzie rywal głównych bohaterów był postacią tak sympatyczną i świetnie napisaną, że kradł cały show w absolutnie każdej scenie. Choć pierwszy wróg w "Da Garnie" - Redlone - nie należy do jakichś wybitnie skomplikowanych, tak już każdy jego następca wypada coraz lepiej i lepiej. Szczególnie ostatnia para antagonistów - Violecche oraz Lady Pink - prezentują się naprawdę ciekawie. W przeciwieństwie do swoich poprzedników są też o wiele bardziej przebiegli i stanowią naprawdę poważne zagrożenie. A jakby tego było mało, mają miedzy sobą bardzo fajną dynamikę, którą z przyjemnością się obserwuje.

Niestety, trochę gorzej wygląda sprawa z wielkimi Walecznymi. Spośród wszystkich występujących w serialu robotów ważniejszą rolę odgrywają jedynie Da Garn oraz pojawiający się trochę później Gaon i Seven Changer. Cała reszta "Brejwów" to niestety postacie bardzo jednowymiarowe. Co jest rozczarowujące tym bardziej, że jest ich strasznie dużo. W trakcie swej misji Seiji zrekrutuje bowiem ponad 9 nowych towarzyszy! Na domiar złego, twórcy momentami chyba całkowicie zapominają o ich istnieniu, przez co wiele kłopotów, które dałoby się za ich pomocą skutecznie rozwiązać, jest sztucznie przedłużanych.

Projekty postaci w "Da Garnie" wypadają nie najgorzej,choć prawdę mówiąc nie są to najlepsze charadesigny, jakie pojawiły się w cyklu. W większości są przyjemne dla oka, ale jednak niektóre z nich rozczarowują nieco swoją generycznością. Najlepiej prezentują się zdecydowanie kosmici, z którymi przyjdzie zmagać się Seijiemu i jego przyjaciołom. Każdy z nich ma swój własny, niepowtarzalny design, wyróżniający go na tle pozostałych. W szczególności tyczy się to takich bohaterów jak Butcho oraz Violecche. Jeśli chodzi zaś o mechy, to moim zdaniem są to, niestety, jedne z najnudniejszych maszyn jakie pojawiły się w "Brave Series". Większość kombinacji utrzymana jest też w tej samej kolorystyce, co dodatkowo ujmuje im różnorodności. Najciekawiej prezentują się zdecydowanie Seven Changer i Gaon oraz jego późniejsza kombinacja z Da Garnem.
Jako że bohaterom przyjdzie toczyć potyczki w róznych miejscach świata, to tła są bardzo zróżnicowane i z reguły pełne szczegółów. Dane nam będzie tu ujrzeć ogromne metropolie, zapomniane ruiny, lasy deszczowe, pustynie, afrykańskie sawanny czy też, obligatoryjnie, wnętrza wielkich stacji kosmicznych. Na niedobór lokacji nie można zatem narzekać.
Co się animacji zaś tyczy - wypada ona solidnie, choć momentami rzuca się w oczy straszne nadużywanie recyklingu ujęć. Strasznie bawiło mnie też, jak drastycznie zmieniał się styl rysunku w scenach, gdzie do rysowania dobierał się Obari. Jeśli kojarzycie słynny obrazek "At first I was like, but then I was Obari as Fuck" to wiecie zapewne, czego się spodziewać. Styl rysunku, czy też dynamiczny sposób pozowania i animowania postaci Obariego jest bowiem niesamowicie charakterystyczny i odstaje strasznie od całej reszty. Nie oznacza to jednak bynajmniej że jest zły, wręcz przeciwnie - to właśnie sceny w których się pojawia wypadają zdecydowanie najlepiej. Warto pochwalić także świetne, niesamowicie stylowe eye-catche, wzorowane na kartach amerykańskich komiksów. Bardzo kolorowe, pełne dynamicznych póz i różnorakich onomatopei.
Ścieżka dźwiękowa w "Da Garnie" jest całkiem niezła. Zwłaszcza świetny, energiczny opening natychmiastowo wpada w ucho i zachęca widza do rozpoczęcia przygody z serialem. Dodatkowo okraszony jest fantastyczną animacją, za którą odpowiada nikt inny, jak słynny Masami Obari, właśnie. Całkiem przyjemny jest także ending, będący tropikalną, rytmiczną piosenką. Utwory przygrywające w tle wydarzeń zaś bardzo dobrze potęgują klimat, choć prawdę mówiąc poza dwoma, czy trzema kawałkami nie zapadły mi zbytnio w pamięć.
No i jest jeszcze kwestia gry aktorskiej. Obsada "Da Garna" obfituje w jedne z najsłynniejszych nazwisk w przemyśle seiyuu. Usłyszymy tutaj takie znamienite osoby jak Show Hayami (Aizen z "Bleach", Akira z OVA "Devilman"), Matsumoto Rica (Keiko z "Super Świnki", Ash/Satoshi z "Pokemon"), Takehito Koyasu (Dio z "JoJo's Bizzare Adventure", Il Palazzo z "Excel Saga"), czy też Shiratori Yuri (Karin z "Super Świnki", Mokona z "Magic Knight Rayearth"). Nie muszę chyba zatem zapewniać, że aktorzy włożyli całe swe serce w każdą z postaci?

"Da Garn" to jeden z najważniejszych tytułów całego "Brave Series" i całkiem ciekawa produkcja z gatunku Super Robot. Punktuje przełamywaniem wielu charakterystycznych dla bajek z wielkimi robotami schematów, świetnymi bohaterami i ich wrogami, niezwykle dobrą obsadą a także tym, że za jego sprawą "Brejwy" oderwały się w końcu od swych Transformerowych korzeni. I choć nie jest to tytuł pozbawiony wad, ani też najlepsza odsłona "Brave Series", to zdecydowanie warto dać mu szansę.

Typ Anime - Seria Telewizyjna
Rok produkcji - 1992
Pełny Tytuł: „Densetsu no Yuusha Da Garn” ("The Brave Fighter of Legend Da Garn")
 Reżyseria: Yatabe Katsuyoshi
Scenariusz: Hirano Yasushi, Shimo Fumihiko i inni
Muzyka: Iwasaki Yasunori
Gatunek: Super Robot, Komedia, Science-Fiction, Przygodowy
Liczba Odcinków: 46
Studio: Sunrise
Ocena Recenzenta: 7/10

Screeny:







"Frame Arms Girl" dostają anime

W styczniowym numerze magazynu "Comp Ace" Kotobukiya oficjalne potwierdziła, że powstanie anime na podstawie ich nowej linii modeli - "Frame Arms Girl". Niedawno wystartowała oficjalna strona bajki i pokazano krótki trailer. Niestety, wygląda na to, że będzie to w pełni CGI.



Z jednej strony cieszę się, że dostaniemy kolejną bajkę poświęconą mecha-musume, w dodatku z designami bazowanego Fumikane Shimady (ten gość od oryginalnych "Strike Witches", m.in), ale z drugiej to CGI mnie smuci strasznie...

Anime wystartuje w przyszłym roku.


---------------------
Tak na marginesie, przepraszam za swoją długą nieobecność. Posypał mi się dysk twardy, przez co nie miałem dostępu do komputera i dopiero niedawno udało mi się postawić nowy system.