czwartek, 4 czerwca 2015

Zwyczajne przygody zwyczajnej dziewczynki - "Azuki-chan" (1995)

Cholera, tak patrzę na kilka ostatnich tekstów i niemal wszystkie sprawiają, że wyglądam na jakiegoś strasznego zrzędę, co to chyba żadnej bajki nie lubi i wszystkiego się doczepić musi *śmiech*. W związku z tym dziś weźmiemy na warsztat jakąś przyjemną, faktycznie dobrą produkcję, co by na blogu za negatywnie się nie zrobiło. Produkcję, która starszym polskim widzom jest zapewne bardzo dobrze znana, bowiem emitowana była swego czasu na kanale TVP Regionalna. Mowa oczywiście o przesympatycznej "Maludzie" - niezwykle ciepłej serii  o typowo dziecięcych problemach.

Bajka opowiada historię dwunastoletniej uczennicy podstawówki - Azusy Noyamy - na którą wszyscy wołają "Azuki". Nasza bohaterka okropnie jednak nie lubi swojego przezwiska, bowiem wiąże się ono z niezbyt przyjemną sytuacją z czasów przedszkolnych. Pewnego dnia jednak jej podejście do ksywki zmienia się całkowicie. Do klasy naszej bohaterki trafia bowiem nowy, bardzo przystojny chłopiec - Yunosuke Ogasawara - któremu przezwisko dziewczynki niezwykle się podoba. Jak nietrudno się domyślić, pomiędzy parką bardzo szybko zaczyna kiełkować uczucie, którego stopniowy rozwój będzie głównym motorem napędowym serii. Rozterki sercowe nie będą jednak jedynym zmartwieniem naszych bohaterów. Oprócz tego Azuki i jej przyjaciele będą musieli stawić czoła tak straszliwym problemom jak choćby wizyta u fryzjera, nadążanie za szkolną modą, czy też opieka nad młodszym rodzeństwem.

"Azuki-chan" nie jest historią w żadnym razie skomplikowaną. Nie uświadczymy tutaj też żadnych zaskakujących zwrotów akcji, emocjonujących pościgów, starć potężnych maszyn i tego typu cudactw. Miast tego, bajka serwuje nam bardzo zwyczajne przygody, bardzo zwyczajnej dziewczynki oraz jej przyjaciół. I choć wydawać by się mogło, że serial nie ma przez to absolutnie nic do zaoferowania, tak jest zupełnie odwrotnie. Problemy, z jakimi boryka się Azuki i jej koledzy są bowiem bardzo życiowe i bliskie widzowi, a sama atmosfera bajki jest tak niesamowicie pogodna, że ogląda się to z wielką przyjemnością.
Niezwykle sympatycznie prezentują się także bohaterowie. Wszyscy są bardzo naturalni i łatwo się z nimi utożsamić. Świetnie przedstawiono także wszelkie interakcje oraz więzi między bohaterami, zwłaszcza romanse. Miłość między Azuki a Yunosuke rozwija się stopniowo i bardzo naturalnie, i obserwowanie jak oboje powolutku zaczynają coraz bardziej się do siebie zbliżać sprawia mnóstwo przyjemności. Co mi się też strasznie spodobało - w przeciwieństwie do wielu dzisiejszych obyczajówek, gdzie z reguły rolę grają głównie urocze dziewczynki robiące urocze rzeczy, tutaj również chłopcy są dość istotnymi dla historii bohaterami. 


Oprawa audiowizualna jest bardzo prosta i infantylna, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę, że jest to tytuł kierowany przede wszystkim do najmłodszych. Projekty postaci bardziej przypominają gryzmoły ze szkolnych zeszytów, rysowane w trakcie nudnej lekcji, aniżeli faktycznych ludzi. Dość szczegółowo prezentują się jednak tła - są kolorowe, pełne detali i mocno zróżnicowane, dzięki czemu niemal nieustannie jest na czym zawiesić oko. Animacja jest typowa dla serii telewizyjnej z lat 90-tych - nie ma w niej jakichś strasznych spadków jakości, jednak nie wybija się też niczym szczególnym na tle innych tytułów z tego okresu.

Piosenki grające w serialu są raczej dość proste i raczej nie ma co oczekiwać po nich czegoś nietuzinkowego. Całkiem dobrze spełniają jednak swoją rolę, jaką jest podkreślanie emocji bohaterów czy też atmosfery odgrywających się aktualnie na ekranie wydarzeń. Bardzo ładnie wypadają także opening i ending. Ten pierwszy jest bardzo przyjemny i rytmiczny, zachęcający dzieciaki do obejrzenia odcinka. Piosenka końcowa zaś to spokojny i szybko wpadający w ucho utwór, przywodzący na myśl piosenki ze starych wieczorynek, podczas których bohaterowie żegnali się z widzami i dziękowali im za spędzony wspólnie czas, zachęcając jednocześnie do ponownego spotkania w następnym odcinku.
Warto swoją drogą wspomnieć, że w polskiej wersji językowej zarówno opening jak i ending doczekały się pełnego, profesjonalnego dubbingu. Nie dość, że polskie słowa obu piosenek były świetnie napisane, to jeszcze opening zaśpiewany został przez chłopca, ending zaś przez dziewczynkę, co bardzo fajnie nawiązywało do głównej parki bohaterów.
Gra aktorska wypada wyśmienicie. Każda z postaci brzmi bardzo naturalnie i w ich głosach słychać wyraźnie każdą emocję. Jest to godne pochwały tym bardziej, że naturalnie zagrać dzieciaki jest o wiele trudniej, niż postacie dorosłe.

"Azuki-chan" to produkcja naprawdę fajna i choć kierowana jest głównie do dzieciaków, to z pewnością oczaruje także dojrzałego widza, który znajdzie w niej wiele sytuacji ze swojego dzieciństwa. Bohaterowie nie dość, że są cholernie sympatyczni, to jeszcze zachowują się bardzo naturalnie, dzięki czemu łatwo ich pokochać i wraz z nimi śmiać się, czy też płakać. Bajkę z całego serca oczywiście polecam, jest jednak pewien problem. Ostatnio (no, już nie tak ostatnio) przygotowując panel na Pyrkon, ku swemu rozczarowaniu nie byłem w stanie znaleźć NIGDZIE polskiej wersji językowej. Angielskiej też zresztą, bo takowa nigdy nie powstała. W sieci dostępne są tylko i wyłącznie RAW-y albo wersja z arabskimi napisami. Jeśli zatem za dzieciaka nie nagrywaliście Azuki na kasety VHS, to raczej nie będziecie mieli szansy tytułu tego obejrzeć. A szkoda wielka, bowiem jest to zdecydowanie jedna z najlepszych chińskich bajek, jakie kiedykolwiek do Polski przywędrowały...


Typ Anime - Seria Telewizyjna
Rok produkcji - 1995
Pełny Tytuł: „Azuki-chan” ("Maluda")
 Reżyseria: Kojima Masayuki, Rintaro
Scenariusz: Yukimuro Shunichi
Muzyka: Tsuji Yo
Gatunek: Obyczajowy, Komedia, Romans
Liczba Odcinków: 117
Studio: Madhouse
Ocena Recenzenta: 8/10

Screeny:




3 komentarze:

  1. http://wikiandmarta.blogspot.com/
    Komentarz za komentarz ? Obserwacja za obserwację?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwna kreska, ale zaciekawiło mnie to co napisałaś, może warto obejrzeć jeden-dwa odcinki i akurat mi się spodoba :D
    http://otaku-noo-sekaii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. W kwestii wersji polskiej mogę się zgodzić tylko z pochwałami dla piosenek (chociaż cóż z tego, że ending ładny, skoro lektorka czytająca tyłówkę zagłusza prawie cały). Samo opracowanie mogło przejść tylko w latach 90. - teraz jak czasem trafiam na pojedyncze odcinki w Sieci, to podgrywająca za wszystkich bohaterów lektorka brzmi mega topornie xD

    OdpowiedzUsuń