piątek, 10 lipca 2015

"Czy kiedykolwiek pomyślałeś o tym, jak piękne jest niebo?" - "Soukyuu no Fafner: Dead Agressor - Heaven and Earth" (2010)

Jako że dawno nie było nic z "Fafnera", a uważam, że jest to seria zdecydowanie warta uwagi i forsowania, to dzisiaj przyjrzymy się świetnemu filmowi kinowemu - "Heaven and Earth" - który kontynuuje wydarzenia opowiedziane w serii telewizyjnej. W najbliższym czasie pojawi się tutaj również recenzja Fafnerowej nowelki.
TRADYCYJNIE OSTRZEGAM PRZED EWENTUALNYMI SPOILERAMI, BO TO KONTYNUACJA. 

Akcja filmu rozgrywa się dwa lata po zakończeniu serii telewizyjnej. Po tym, jak czwórka ocalałych pilotów Fafnerów zniszczyła znajdujący się na Biegunie Północnym Mir Festum, na wyspie Tatsumiya znów panuje błogi spokój. Nie oznacza to jednak oczywiście, że mieszkańcy  całkowicie stracili czujność. Na wypadek ponownego ataku Festum w trakcie szkolenia jest czworo nowych pilotów. ALVIS przygotowuje się też na trudny okres - rdzeń wyspy bowiem wszedł w fazę rozwoju i większość swojej energii przeznacza na rośnięcie, co wiąże się z wieloma efektami ubocznymi dla mieszkańców wyspy.
Kazuki nadal czeka na powrót Soushiego. Dwójka przyjaciół znajduje się w stanie nieustannego crossingu, aby choć w ten sposób utrzymywać ze sobą kontakt. Pewnego wieczoru, tuż przed wielkim festiwalem, Soushi oznajmia Kazukiemu, że  sytuacja z Festum pogarsza się i że będzie trzeba postawić wszystko na jedną kartę. Obiecuje mu jednak, że na pewno do niego wróci. 
W trakcie festiwalu dochodzi do ataku Festum. Wraz z nimi, na teren wyspy dociera tajemnicza łódź podwodna, na której pokładzie znajduje się zamknięty w kapsule chłopak. Wedle znajdujących się w komputerze pokładowym danych nazywa się on "Kurusu Misao". Jak się szybko okazuje, nie jest zwykłym człowiekiem i przybył na wyspę w bardzo specyficznym celu. Czyżby to była ta "jedna karta", o której mówił Soushi?

Do "Heaven and Eath" podchodziłem z pewnymi obawami. Słyszałem bowiem na jego temat dość mieszane opinie - część ludzi uważała go za bardzo dobrą kontynuację, część znowuż za najsłabszą część Fafnerowej sagi. Obawiałem się też, że historia w filmie opowiedziana będzie zbyt wtórna oraz pospieszana, zważywszy na to, że całość trwa tylko półtorej godziny. Na całe szczęście, moje obawy okazały się całkiem niesłuszne. "Heaven and Earth" nie dość, że trzyma świetny poziom drugiej połowy serii TV, to okazuje się być jeszcze lepsze. Od samego początku trzyma widza w napięciu, w umiejętny sposób przeplatając stopniowy rozwój fabuły z widowiskowymi potyczkami. W przeciwieństwie do "Right of Left" nie cierpi też na problem zbyt nagłych przejść między scenami - wydarzenia następują po sobie w logicznym porządku i raczej nie ma opcji, by się w nich pogubić.
Strasznie podobało mi się też to, że obie strony konfliktu znacząco rozwinęły się od czasu serii TV. Zarówno ludzie, jak i Festum opracowali nowe sposoby na prześcignięcie swoich przeciwników w wyścigu zbrojeń. Ludzkość potrafi teraz lepiej radzić sobie z syndromem asymilacji, co pozwala pilotom skuteczniej używać Fafnerów; Festum znowuż potrafią teraz używać ludzkiego uzbrojenia, a co więcej, odczuwać emocje, dzięki czemu lepiej rozumieją swoich wrogów. Dzięki temu "Heaven and Earth", mimo że wciąż opowiada historię tego samego konfliktu, to nieustannie wprowadza do niej coś nowego i ciekawego, unikając nadmiernej powtarzalności.
Troszkę gorzej wypada sprawa z postaciami. O ile ekipa z serii TV rozwinęła się bardzo fajnie i niezwykle podobało mi się pokazanie, czym zajmuje się w czasie pokoju, tak już druga generacja pilotów prezentuje się tak sobie. Nie są to może słabo nakreślone postacie, ale jednak w porównaniu z ich starszymi kolegami ich rozwój wydaje się być nieco pospieszany i naciągany. Trzeba tutaj jednak brać na poprawkę, że pierwsza generacja na pokazanie siebie miała całą serię TV, nowe dzieciaki zaś zaledwie półtoragodzinny film. Bardzo spodobała mi się jednak postać Kurusu. Niezwykle fajnie obserwuje się, jak próbuje zrozumieć zachowania mieszkańców wyspy Tatsumiya; jak cieszy się z byle pierdoły, jaką jest np. jedzenie lokalnego specjału czy obserwowanie nieba; czy też jak zmaga się z własnym wewnętrznym konfliktem. Bardzo podobały mi się też jego interakcje z Kazukim, od którego uczy się on zdecydowanie najwięcej.
Niezmiernie podobało mi się też to, że Festum zmieniły nieco swoją strategię. W pierwszej serii TV jedynym sposobem rozwiązania konfliktu, jaki widziały, było całkowite wyeliminowanie ludzkości, która według nich nie żyła tak jak powinna. W "Heaven and Earth" jednak postanawiają z ludźmi... pertraktować. Jest to kolejny przykład na to, że obie strony konfliktu nieustannie szukają kolejnych sposobów na jego zakończenie.

Oprawa audiowizualna jest, krótko mówiąc, cudowna. Choć charakterystyczny "Hirai Face" dalej straszy, tak jednak uległ znacznej poprawie i o wiele lepiej, niż w serii telewizyjnej czy też OVA, ukazano za jego pomocą emocje bohaterów - zwłaszcza gniew. Wszystko inne także wygląda olśniewająco - projekty robotów są jeszcze bardziej szczegółowe i zróżnicowane, niż w serii TV, podobnież jak i nowe typy Festum, a tła po raz kolejny zapierają dech w piersiach swoją rozległością oraz pięknem. Twórcy umiejętnie stosują także grę świateł oraz filtry nakładane na obraz. No i animacja, o mój Boże, animacja. Jest płynna, pełna ciekawych ujęć, świetnej pracy kamery i ani na moment nie widać w niej spadków jakości. Film naprawdę punktuje zwłaszcza wyśmienitymi scenami walk - mistrzowsko wyreżyserowanymi, ze świetną choreografią i mnóstwem efekciarstwa. Każda potyczka w "Heaven and Earth" wygląda tak cudownie, że oglądając je oczy miałem szeroko otwarte a z mych ust co chwila padało wielkie "WOW!". Zaskakująco dobrze prezentują się też komputerowe modele, poruszające się płynnie, tylko chwilami gryzące się nieco z tradycyjną animacją.
Pochwalić należy również muzykę. Warszawska Orkiestra Filharmoniczna po raz kolejny pokazała, że potrafi nagrać wyśmienitą ścieżkę dźwiękową. Niezależnie od tego, czy na ekranie panuje akurat błoga chwila wytchnienia, czy też piloci są w trakcie walki na śmierć i życie, muzyka brzmi doskonale i idealnie podkreśla nastrój danej sceny. Wybornie spisała się także słynna Angela, śpiewająca ending. "Soukyuu" to świetna, szybka i rytmiczna piosenka, niesamowicie wpadająca w ucho.
Gra aktorska także nie zawodzi. Bohaterowie brzmią naturalnie i przekonująco zarówno w trakcie zwykłych dialogów, jak i kiedy walczą. Każda z ich emocji, bez względu czy jest to radość, smutek czy też gniew, oddana została wyśmienicie.

"Heaven and Earth" podobało mi się niesamowicie i z czystym sumieniem zaliczam go do grona najlepszych filmów animowanych, jakie miałem okazję obejrzeć. Punktuje ciekawym rozwinięciem historii z serii TV, wyśmienitą muzyką, widowiskowymi potyczkami oraz tym, że w przeciwieństwie do wielu innych tytułów, wyraźnie widać w nim rozwój obu stron konfliktu. Bohaterowie mogli zostać nakreśleni lepiej, a i owszem, jednak nadal uważam, że jak na półtoragodzinny film prezentują się oni całkiem dobrze, zwłaszcza wspomniany Kurusu. Na dobrą sprawę jedynymi aspektami, do których mogę się faktycznie przyczepić, są "Hirai Face" (do którego powinien się jednak przyzwyczaić każdy, kto z Fafnerem trochę obcował) oraz nieco pospieszana końcówka. Z całego serca polecam, tym bardziej, że możecie potem obejrzeć wyśmienitą kontynuację - "Fafner EXODUS" - która już w październiku tego roku doczeka się drugiego couru. Pamiętajcie tylko, że trzeba najpierw obejrzeć serię telewizyjną oraz krótką OVA.

Typ Anime - Film Kinowy
Rok produkcji - 2010
Pełny Tytuł: „Soukyuu no Fafner: Dead Agressor - Heaven and Earth” ("Fafner in the Azure: Dead Agressor - Heaven and Earth")
 Reżyseria: Toshimasa Suzuki
Scenariusz: Tow Ubukata
Muzyka: Tsuneyoshi Saitou
Gatunek: Obyczajowy, Real Robot, Science-Fiction
Liczba Odcinków: 1
Studio: XEBEC
Ocena Recenzenta: 8/10

Screeny:






1 komentarz:

  1. Thanks for sharing such an informative article. I really enjoyed it. It was quite interesting to read the different perspectives of your ideas and keep updating us with more posts like this. yahoo password help

    OdpowiedzUsuń