wtorek, 4 października 2016

Kosmiczapeczki i ich wpływ na dojrzewanie dwunastoletnich dziewczynek - "Alien 9" (2001)

Jeśli nie jesteście czarodziejkowymi "każualami" i widzieliście coś więcej, niż Sailor Moon i Madoka, to nie powinien być dla was niespodzianką fakt, że dzieło Urobutchera wcale nie jest tak nietypowe i przełomowe dla swojego gatunku. Dojrzalszych i bardziej szokujących bajek o czarodziejkach było już bowiem mnóstwo i z wielu z nich Meduka garściami czerpała inspirację. Co więcej - sporo z nich mogło popisać się o wiele lepiej nakreślonymi bohaterkami i dużo bardziej wyrafinowanym operowaniem symbolizmem, czy też "shock value". Jednym z tych tytułów jest mało znana, acz w pewnych kręgach kultowa OVA z roku 2001 - "Alien 9" - której to w tej recenzji się przyjrzymy.

Yuri Ootani to typowa uczennica podstawówki. Jest urocza i nieśmiała, i bardzo boi się wrednych kosmitów. Na jej nieszczęście, ziemia coraz częściej jest przez takowych najeżdżana! Co gorsza - jej własna klasa, w wyniku głosowania, wybiera ją na członkinię specjalnego oddziału, którego celem jest łapanie tych wrednych kosmitów właśnie! A jakby tego było mało, okazuje się, że każda osoba do niego należąca, musi włożyć na głowę dziwacznego kijankowatego obcego, który wspierał ją będzie w boju, w zamian za dostarczanie mu pożywienia. Yuri ma totalnie przechlapane...

Czytając ten opis fabuły pewnie ciśnie się wam na usta pytanie, co za kretyn wpadł na pomysł, żeby chwytanie zagrażających ziemi obcych powierzyć małym, niedojrzałym psychicznie dziewczynkom? I tak, jest to niezwykle absurdalne i na pierwszy rzut oka strasznie głupie, ale to tylko pozory. Z dwóch powodów. Po pierwsze, seria z biegiem czasu sensownie wyjaśnia widzowi, czemu tak jest. Po drugie - "Alien 9" nie jest tytułem, który powinno się odbierać w 100% dosłownie. Całość jest bowiem bardziej alegorią procesu dojrzewania, skrytą pod otoczką prostej opowiastki o zwalczaniu wrednych kosmitów. W sposób bardzo sprytny i subtelny twórcy poruszają wiele problemów, z jakimi borykają się dorastające dzieciaki, operując dodatkowo bardzo wysmakowanym artystycznie, onirycznym wręcz symbolizmem, zwłaszcza w scenach snów Yuri. Potrzeba akceptacji, pokonywanie swoich lęków, odkrywanie swojej seksualności - wszystko to tutaj znajdziecie. Bardzo dobrze zbalansowano także wydarzenia "normalne" z tymi szokującymi. Choć w serii pojawia się kilka bardzo mrocznych i krwawych scen, to nigdy nie są one przejaskrawione i stosowane są z umiarem, tylko wtedy, kiedy naprawdę trzeba.
Na pochwałę zasługuje również pacing historii. Nic nie dzieje się ani za wolno, ani za szybko. Serial nie marnuje czasu na zbędne dłużyzny i koncentruje się przede wszystkim na tych najważniejszych wydarzeniach. Jedyny problem taki, że serial urywa się w najciekawszym momencie, co może zirytować niektórych widzów. By poznać dalsze przygody dziewcząt (a warto!) trzeba sięgnąć po oryginalny komiks.
Bardzo podobało mi się, że serial nie marnował żadnej szansy na rozwinięcie charakterów bohaterek i pokazanie relacji między nimi. W przeciągu zaledwie czterech odcinków serii udaje się osiągnąć to, czego w ciągu dwunastu nie potrafiła dobrze zrobić Madoka. Jest to godne pochwały tym bardziej, że mamy tutaj do czynienia z trzema bardzo różnymi dziewczynkami. Jak już pisałem, Yuri jest bardzo nieśmiała i bojaźliwa, przez co często ładuje się w tarapaty i nie jest w stanie efektywnie wykonywać swoich obowiązków. Niektórych może przez to drażnić, ale moim zdaniem właśnie to czyni ją postacią bardzo wiarygodną. Bardzo potrzebuje również akceptacji innych osób, dlatego tak mocną przyjaźnią darzy pozostałe członkinie oddziału, które otwarły się na nią i podreperowały jej poczucie własnej wartości. Kumi zaś to silna i niezależna chłopczyca, starająca się nigdy nie okazywać słabości. Gdy była malutka straciła ojca i od tamtej pory była zdana w większości tylko na siebie. Dlatego tak bardzo drażni ją z początku zachowanie płaczliwej Yuri, nie potrafiącej z niczym sobie poradzić. Z biegiem czasu jednak zaczyna ją darzyć coraz większą sympatią, stając się dla niej swoistą starszą siostrą. Ostatnią bohaterką jest niesamowicie urocza, odważna i energiczna Kasumi. Pochodzi z bogatej rodziny, jest niezwykle utalentowana w wielu dziedzinach i bez problemu radzi sobie z kosmitami, traktując ich łapanie jak dziecinną zabawę. Szybko okazuje się jednak, że również i ona boryka się z pewnymi problemami. Dynamika między tą trójką jest po prostu fantastyczna i obserwowanie, jak nawiązują ze sobą coraz głębszą przyjaźń i wspierają się nawzajem w trudach sprawia mnóstwo przyjemności. A do tego dochodzą jeszcze interakcje bohaterek z ich kosmicznymi partnerami. Każdy z Borgów (bo tak "czapkożabki" się nazywają) jest istotą myślącą, zdolną do komunikacji oraz odczuwania emocji, co również ma wpływ na rozwój każdej z postaci. Zwłaszcza bojaźliwej Yuri, dla której przecież wszyscy kosmici to wredne i nikczemne bestie, jak Obcy z tej słynnej serii filmów.
Oprócz tego mamy także kilka istotniejszych postaci drugoplanowych, z których najciekawszą jest chyba pani profesor nadzorująca poczynania małych bohaterek. Również i ona jest kimś całkiem innym, niż na pierwszy rzut oka się wydaje i związany jest z nią jeden z najciekawszych zwrotów akcji w całej serii.
No dobrze, ale zapytacie jeszcze pewnie, czemu niby "Alien 9" kwalifikowane jest przeze mnie jako bajka o czarodziejkach, skoro traktuje o zwykłych dziewczynkach zmagających się z obcymi? Już spieszę z wyjaśnieniem - tu również mamy do czynienia z grą pozorów. Choć ogólny zarys fabularny przypomina typowe science-fiction, to w rzeczywistości cała bajka działa bardziej jak coś z gatunku Mahou Shoujo. Borgi i innych kosmitów bez większego problemu można by zastąpić jakimiś czarodziejskimi żyjątkami, a stroje i wyposażenie noszone przez bohaterki bardziej przypomina coś żywcem wyciągnięte z czarodziejkowej bajki, aniżeli poważnego s-f. A i ogólny klimat serii jest bardzo czarodziejkowy.

Oprawa audiowizualna jest fantastyczna. Projekty postaci są strasznie uproszczone i cukierkowe, dzięki czemu bardzo fajnie kontrastują z groteskowymi, przerażającymi kosmitami. Dodatkowo i paradoksalnie, ta prostota rysunku sprawia, że bohaterki mają więcej ekspresji i potrafią okazać dużo więcej emocji, niż gdyby narysowano je bardziej szczegółowo. Całość nabiera jeszcze bardziej "creepy" klimatu, gdy dodamy jeszcze świetne, szczegółowe, momentami niezwykle surrealistyczne tła. No i nie zapominajmy o świetnej kolorystyce i grze świateł. Twórcy doskonale wiedzieli, jakich barw i jakiego oświetlenia należy użyć, aby wydobyć maksimum nastroju z każdej ze scen. A wspomnieć należy jeszcze o świetnej kamerze, ustawionej zawsze tak, by jeszcze lepiej podkreślić atmosferę rozgrywających się na ekranie wydarzeń. Animacja również nie zawodzi - płynna i szczegółowa, cieszy oczy zwłaszcza podczas scen akcji. Całość okraszona jest też bardzo nietypową, obco brzmiącą muzyką. Odpowiedzialny za nią Haishima Kuniaki skomponował również ścieżki dźwiękowe do takich tytułów jak m.in "Neo Ranga", "Monster", "Blue Gender", czy też "Gasaraki". Nie trzeba zatem więcej zapewnień, że mamy tu do czynienia z muzyką niezmiernie klimatyczną i nastrojową, idealnie dopasowaną do każdej ze scen. Pochwalić należy również opening, wykonany w aż trzech różnych wersjach przez każdą z bohaterek. Radosny, skoczny, z dziecięcym wokalem, umyślnie wprowadza widza w błąd, przedstawiając mu bajkę jako radosną, dziecinną przygodówkę. Dzięki temu, kiedy tytuł nagle okazuje się być czymś innym, efekt wow jest jeszcze większy.
Jeśli o grę aktorską idzie - znajomy seiyuufag słuchając bohaterek kręcił nosem strasznie, bo nie brzmiały one jak zawodowe aktorki. Ja jednak uważam, że akurat w tym wypadku to bardzo dobrze. Bohaterkami "Alien 9" są bowiem dzieci i faktycznie jak dzieci one brzmią. Zwłaszcza Yuri, która kumpla najbardziej do szewskiej pasji doprowadzała, bardzo mi się pod tym względem podobała. Jej głos faktycznie brzmi bardzo niepewnie, zdania kończy ona delikatnym zaśpiewem i czasami bardzo się jąka. Zupełnie tak, jak dziewczynka w jej wieku i sytuacji.

"Alien 9" to tytuł bardzo nietypowy i surrealistyczny, przez co z pewnością nie wszystkim przypadnie do gustu. Zdecydowanie warto dać mu jednak szansę. Jeśli będziecie w stanie spojrzeć dalej, niż ta kosmitowa otoczka, to czeka na was fantastyczny serial psychologiczny o dorastaniu i budowaniu relacji międzyludzkich. Bajka dużo umiejętniej operuje także symboliką i "szokerami", aniżeli wspomniana na początku tekstu, bardzo podobna Madoka. Szkoda ogromna tylko, że urywa się na czwartym epizodzie i by poznać dalsze losy bohaterek, trzeba sięgnąć po mangę. Mimo to gorąco polecam. Jest to jeden z najciekawszych i najbardziej nietypowych tytułów, z jakimi miałem styczność.

Typ Anime - Seria OVA
Rok produkcji - 2001
Pełny Tytuł: „Alien 9” ("Alien Nine")
 Reżyseria: Irie Yasuhiro
Scenariusz: Minakami Seishi
Muzyka: Haishima Kuniaki
Gatunek: Horror, Science-Fiction, Psychologiczny, Mahou Shoujo
Liczba Odcinków: 4
Studio: J.C. Staff
Ocena Recenzenta: 8/10

Screeny:




 


6 komentarzy:

  1. Kurka, słyszałam o tym anime kiedyś, ale już nie pamiętam w jakim kontekście. Byłam też zawsze pewna, że to pełna seria, a nie tylko cztery odcinki, takie coś to można w dwa wieczory wciągnąć, może nawet jeden. Więc do zobaczenia w 2020 gdy opróżnię kolejkę xD
    I chyba dobrze, że wcześniej tego nie oglądałam, bo jak znam siebie gdy byłam w Twoim wieku, to bym nie doceniła i zhejciła, jak kiedyś totalnie hejtowałam Ground Defense Force Mao-chan, z którym to mi się dość mocno kojarzy. Coś czuję, że dziś może bym Mao-chan nie pokochała, ale na pewno znalazłabym jakieś zalety.
    No wiadomo, że o byciu magical girls decydują schematy a nie pochodzenie rzeczy, w końcu i w Precurach zło pochodziło czasem z kosmosu, a Vividred też udawał, że jest o technologii a nie magii xD
    Manga ma tylko trzy tomy, więc i tak niezły stosunek do zaadoptowanego materiału, w porównaniu z takim na przykład Narutaru.
    Damn, teraz przypomina mi się jeszcze kolejny pierdylion rzezy, który chciałam obczaić we wczesnych dwutysięcznych ale wtedy nie mogłam, dz-dzięki :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam pamiętam natknąłem się na to przez całkowity przypadek. Oglądałem chyba jakąś losową kompilację klipów z chińskich bajek i przewinęła się tam scena ze stajnią i kosmitami i zaciekawiło mnie to cholernie to sięgnąłem.

      O, a Narutaru mam nawet w PtW. Chyba nawet w tej samej kompilacji było.

      Nie ma za co~. Spokojnie, mój backlog z 80's i 90's też tylko nieustannie rośnie...

      Usuń
  2. Bro. Czy istnieje szansa ze opiszesz np wlasnie Precure albo Do-re-mi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieje, ale Do-Re-Mi musiałbym sobie najpierw odświeżyć, bo oglądałem to daaaawno temu jako dzieciuch i niewiele pamiętam

      Usuń
  3. Musze. To. Obejrzec.
    Skoro lepsze od Meguki, do tego krotkie i mamy prawdziwe symbole, a nie walenie widzowi miedzy oczy łopatologia...
    Te czapeczki sa boskie C; Poprosze miljon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potem polecam też po komiks sięgnąć, bo animu naprawdę urywa się na najciekawszym momencie i pozostawia strasznie dużo pytań.
      A Borgi są cholernie qt, tak. Ale potrafią też paskudniejsze oblicze pokazać, zwłaszcza w sytuacji zagrażającej życiu ich i ich żywiciela.

      Usuń