czwartek, 20 lutego 2014

Najniebezpieczniejsza OVA wszech czasów! - "M.D. Geist - Director's Cut version" (1986)

O, dziś na warsztat bierzemy iście grubą rybę. Animację, która przez co poniektórych uważana jest za jedną z najgorszych japońskich produkcji ever. Tak, gorszą nawet, niż takie karykatury jak "Elfen Lied" czy też "Kakugo no Susume". I nie, nie mówię tutaj o "Mars of Destruction". Dziś łapiemy się za najniebezpieczniejszą OVA wszech czasów  Oto przed państwem "M.D. Geist" - zobaczmy, czy faktycznie zasługuje na miano jednej z najgorszych animacji.
*z miejsca zaznaczam, iż recenzja dotyczy usprawnionej wersji "Director's Cut", wzbogaconej o kilka smaczków*

Anime rozpoczyna się sceną, w której widzimy jak wojskowy samolot przelatuje nad zdewastowanym poligonem, na którym leży mnóstwo szkieletów i ciał ludzi zabitych podczas wojny. Niespodziewanie, spośród całej tej góry zwłok wyłania się jeden żołnierz i natychmiastowo przypuszcza atak na wspomniany samolot. Błyskawicznie rozprawia się z pilotami detonując kokpit przy pomocy wyrzutni rakiet, po czym przy użyciu całego dostępnego arsenału w efektowny i bezlitosny sposób rozprawia się zarówno z samą maszyną, jak i wszystkimi znajdującymi się nań żołnierzami.
Maszyna rozbija się, i wywołuje ogromny pożar. Po krótkiej chwili z płomieni wyłania się nasz "bohater" i w momencie, gdy na jego ustach pojawia się szelmowski uśmiech, ekran staje w miejscu a my, za pomocą krótkiego tekstu, wprowadzeni zostajemy w ukazaną w tym anime historię. Jak się okazuje, tajemniczy żołnierz nazywa się "M.D. Geist" (M.D. to skrót od "Most Dangerous") i jest wysokiej klasy genetycznie zmodyfikowanym żołnierzem, którego jedynym celem życiowym jest walka. Dowiadujemy się, iż był on do tego stopnia niebezpieczny i zafascynowany wojaczką, że mordował nie tylko wrogów, ale także swoich współtowarzyszy broni, w wyniku czego został skazany na banicję na krążącej wokół post apokaliptycznej planety "Jerra" satelicie. 
W pewnym momencie coś poszło jednak nie tak i satelita wypadła z orbity, lądując bezpośrednio na pustkowiach Jerry. Geist jest zatem znowu na wolności i stanowi zagrożenie dla innych. 
Nasz bohater, niedługo po swym przybyciu, wdaję się w bójkę z liderem najniebezpieczniejszego gangu na planecie Jerra. Błyskawicznie jednak się z nim rozprawia, mordując go w bezlitosny sposób. Widząc to, czego dokonał, członkowie gangu zaczynają czuć przed nim respekt i mianują go swym przywódcą.
Niedługo potem ścieżki Geista krzyżują się ze ścieżkami wojska, w którym niegdyś służył, kiedy to ratuje on grupę żołnierzy przed bandą pustynnych rzezimieszków. Widząc niezwykłe umiejętności Geista, dowodzący ocalonym oddziałem pułkownik Crutes postanawia, za namową swych żołnierzy, poprosić "Najniebezpieczniejszego" o pomoc w pokonaniu programu "Death Force", który ma na celu wymordowanie wszystkich ludzi ocalałych po apokalipsie. Geist przystaje na tę propozycję i razem ruszają w kierunku "Pałacu Wiedzy".

Nie ma co owijać w bawełnę, fabuła jest prosta i przewidywalna. Większość wydarzeń spokojnie damy radę sami sobie dopowiedzieć, zanim te jeszcze pojawią się na ekranie. Nie oznacza to jednak, że historia w tym anime przedstawiona jest jakaś nudnawa. Owszem, nie należy do najlepiej napisanych, co nie zmienia faktu, że ma sens i ogląda się ją całkiem dobrze. Zwłaszcza, że przeplatana jest spektakularnymi potyczkami, o których więcej za chwilę.
Świat przedstawiony też nie jest jakoś rozwlekle opisany. Ot, była wojna, ludzie się wytłukli, a teraz zakładają gangi, bo panuje "Prawo Dżungli" i przeżyją tylko najsilniejsi. I tyle w zasadzie starcza. Nie ma sensu bardziej zagłębiać się w tę historię. 
Ciekawe jest jednak zakończenie. Aby nie spoilerować jednak napiszę tylko tyle, iż bardzo różni się od większości podobnych sobie produkcji i bliżej mu do takiego "Dangaioha" aniżeli typowego filmu o super komandosie.

Bohaterowie również nie są jacyś niezwykle nietuzinkowi. Większość bazuje na najczęściej spotykanych w anime stereotypach. Mamy pewnego siebie badassa, przygłupich i grających raczej niewielką rolę drugoplanową członków gangu, dumnego żołnierza itd. Bardzo podobała mi się jednak jedyna postać kobieca w tym anime. Nie jest to typowa moe pannica, która non stop panikuje, ryczy, krzyczy itd. To raczej twarda, pozbawiona skrupułów kobieta, która doskonale zdaje sobie sprawę, w jakim świecie żyje i że powinna szukać każdej, choćby najmniejszej okazji na zwiększenie swych szans na przeżycie. Niewiele jest takich postaci kobiecych, zwłaszcza w nowszych produkcjach. Za to "Geist" dostaje u mnie sporego plusa.

Przejdźmy jednak do dania głównego, jakim jest oprawa audiowizualna. Projekty postaci są mocno oldschoolowe i zapewne nie przypadną do gustu "zmoefikowanym" fanom nowszych produkcji. Nie zmienia to jednak faktu, że są naprawdę świetne, schludne i pełne drobnych detali. Niesamowite są także projekty mecha i pancerzy. Pełne ornamentów, wykręconych rodzajów uzbrojenia, ciekawych mechanizmów. Prawdziwa uczta dla fanów maszynerii maści wszelakiej. Co więcej, wszystko, począwszy od projektów postaci, na tłach kończąc jest potraktowane świetną grą świateł i cieni. 
Warto wspomnieć także o animacji i choreografii, która jest po prostu świetna. Wszystko rusza się tu płynnie, niewiele jest scen statycznych, czy też powtarzanych ujęć. Najlepiej prezentują się zdecydowanie starcia, które zrealizowane są z rozmachem i obfitują w niezwykle absurdalne chwilami zagrania - przykładowo, w jednej ze scen Geist zaczepia granat na nożu, po czym wbija go w czoło przeciwnika i w efekciarski sposób ucieka, zanim ten eksploduje. I tak, wszyscy wiemy, że w realnym świecie takie zagranie byłoby niemożliwe, ale kogo to obchodzi, skoro cała akcja wygląda rewelacyjnie? Poza tym, kto od kreskówki wymaga realizmu?
Muzyka również jest świetna. Obfitują utwory bardzo charakterystyczne dla lat 80tych. Rytmiczne, skoczne, błyskawicznie wpadające w ucho i świetnie podkreślające dynamikę wydarzeń na ekranie. Soundtrack jest na tyle dobry, że słucha się go z niezwykłą przyjemnością również poza samym anime.
Gra aktorska wypada już jednak średniawo i mam co do niej bardzo mieszane odczucia. Niektóre głosy brzmią świetnie (Geist, czy choćby Crutes), inne znowuż wołają o pomstę do nieba (większość postaci drugoplanowych). I niestety, mowa tu o obu wersjach językowych, bowiem i tu i tu znaleźli się aktorzy, którzy odwalili totalną fuszerkę.

Jak w ostatecznym rozrachunku "M.D. Geist" wypada? Nie jest to hit, a i owszem, ale zdecydowanie nie zaliczyłbym tej animacji do grona najgorszych. Nie serwuje ona widzowi jakiejś skomplikowanej historii, charaktery postaci nie są jakieś niezwykle wymyślne... nie zmienia to wszystko jednak faktu, że oglądając "Geista" człowiek najzwyczajniej w świecie się naprawdę dobrze bawi. OVA ta to rewelacyjnie zanimowana dawka adrenaliny, która z całą pewnością przypadnie do gustu fanom kina akcji. Punktuje również niezwykle schludną oprawą wizualną i świetną muzyką.
Polecam? Polecam. Jeśli lubicie dawkę solidnej akcji to warto dać "Geistowi" szansę. Jeśli jednak od kreskówki oczekujecie skomplikowanej historii, to radzę poszukać czegoś innego.

Typ Anime - OVA
Rok produkcji - 1986
Pełny Tytuł: „M.D Geist”
 Reżyseria: Kouichi Oohata, Hayato Ikeda
Scenariusz: Riku Sanjou
Muzyka: Yuiichi Takahashi
Gatunek: Akcja, Cyberpunk, Science Fiction
Liczba Odcinków: 1
Studio: Central Park Media
Ocena Recenzenta: 6/10

-Ciekawym faktem jest to, iż kontynuacja tej OVA wyszła dopiero po... 10 latach. Szczerze powiedziawszy jednak, nie jest ona tak dobra jak oryginał i w jej przypadku tytuł "najgorszej animacji" jest już uzasadniony. O tym jednak więcej innym razem.

Screeny:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz