piątek, 7 sierpnia 2015

Ren Arai i jego Kosmiczna Lesbokocica - Krótka historia serii "Iczer"


Pamiętacie, jak daaaawno temu pisałem, że planuję zacząć na blogu pisać teksty inne niż tylko recenzje? Chyba w końcu czas się za to zabrać. A że akurat w ostatnią środę "Iczer-1" skończyło okrągłe 30 lat, to nawet mam pomysł, o czym pierwszy artykuł mógłbym machnąć. Dziś przybliżę wam zatem dokładniej genezę całej serii oraz wspomnę co nieco o kultowym w latach 80-tych i 90-tych w Japonii magazynie - "Lemon People".


Ren Arai - rysownik enigma

Okładka pierwszego tomiku "Patlazera-3"
Na samym początku wypadałoby, tak sądzę, przybliżyć wam postać Rena Arai - rysownika, który za stworzenie postaci Iczer-1 odpowiada. Niestety, w internecie informacji na jego temat jest tyle, co kot napłakał, więc miałem sporo problemów ze znalezieniem czegokolwiek. Na całe szczęście, tu z pomocą przyszedł mi jeden z zio/m/eczków - KimiNozo Guy. Jest to największy znany mi Iczerfag, który na punkcie tej serii ma tak pozytywnego świra, że wie o niej i jej powstaniu niemal wszystko. Gość jest tak sympatyczny, że nie tylko opowiedział mi o samym artyście, ale także dorzucił skany wszelkich jego prac, jakie posiada w swojej kolekcji. Część z nich podziwiać możecie w tym artykule właśnie.

Tytułowy robot z "Makyou Gaiden Le-Deus"

Tak więc - Ren Arai (pseudonim artystyczny "Aran Rei") to rysownik znany głównie z krótkich komiksów oraz ilustracji utrzymanych w szeroko pojętej tematyce Science-Fiction. Jego najwcześniejszą pracą, opublikowaną w magazynie "Lemon People", było "Galaxy Police Patlazer-3". Jest to też jeden z nielicznych jego komiksów, które doczekały się wydania tomikowego. Z jego innych, bardziej znanych dzieł, wspomnieć warto "Makyo Gaiden LeDeus" - ciekawy miks fantasy, mecha oraz post-apo - które doczekało się w 1987 roku animowanej adaptacji.
Oprócz Science-Fiction, Arai parał się też rysowaniem bardzo specyficznych komiksów pornograficznych, obfitujących w brutalne sceny gwałtów, rozczłonkowywania ofiar oraz inne obrzydlistwa. Właściwie nie będzie przesadą stwierdzić, że przez pewien okres erotyka w jego wykonaniu bardziej przypominała horrory klasy B. 

One-shot "Cosmic Hunter"
Arai znany był też z tego, że brał się za zbyt dużo projektów naraz, w wyniku czego tworzył głównie pojedyncze ilustracje, albo zaledwie jedno, tudzież dwu-rozdziałowe komiksy. Co więcej - większość jego prac, w tym także te najsłynniejsze jak "Patlazer" czy "Iczer-1" właśnie, nigdy nie doczekały się pełnoprawnego zakończenia i urywają się w bardzo dziwnych momentach. Z tego również powodu, wiele jego prac nigdy nie ukazało się w żadnych zbiorczych tomikach i cholernie ciężko jest je dziś gdziekolwiek dorwać. Odbiło się to również dość mocno na popularności tego rysownika - mało kto dziś o nim w ogóle pamięta, przez co, jak na początku tekstu wspomniałem, na próżno szukać o nim jakichkolwiek informacji w internecie. Na dobrą sprawę, jedynym źródłem bardziej szczegółowych informacji o nim są stare magazyny z lat 80-tych oraz wczesnych 90-tych, gdzie publikowane były jego komiksy. Zdobycie ich nie jest sprawą łatwą i nawet KimiNozo Guy wspomina, że zebranie choć kilku z nich zajęło mu parę dobrych lat... 

Warto wspomnieć, że Arai nie był artystą trzymającym się uparcie tylko jednego stylu. Nieustannie rozwijał on swój rysunek, próbując coraz to nowych technik oraz sposobów kładzenia kreski. W efekcie, jego styl przeszedł bardzo widoczną przemianę - od najbardziej typowego dla lat 80-tych rysunku, do naprawdę zróżnicowanego i niezwykle wyrafinowanego. W jego twórczości wyróżnia się trzy najbardziej ogólne okresy, które możecie zaobserwować na obrazku poniżej:

Trzy ery Rena Arai

Arai był człowiekiem lubiącym sobie żartować, tak więc w jego komiksach, nawet tych poważniejszych, znaleźć można mnóstwo elementów humorystycznych, czy to w formie dialogów, czy też nawiązań parodiujących inne produkcje. Najzabawniejszym jego wybrykiem moim zdaniem było jednak to, że okazjonalnie umieszczał samego siebie w swoich komiksach. Czasem jako postać w tle, czasem jako jednego z głównych bohaterów. Przedstawiał siebie jako niskiego facecika w długiej, najczęściej czarnej szacie z kryzowym kołnierzem i wykrzywioną w demonicznym uśmiechu maską na głowie. Przez występujące w komiksach postacie nazywany był on "Sensei". Na zamieszczonej obok stronie możecie zobaczyć, jak wraz z bohaterkami komiksu występuje na scenie.

Kosmiczna Kocia Lesbijka 

Najsłynniejszym komiksem Rena Arai jest zdecydowanie "Iczer-1". Ten dwurozdziałowy komiks po raz pierwszy ukazał się na łamach magazynu "Lemon People" w roku 1983. Opowiadał historię kosmicznej kotolesbijki o wdzięcznie brzmiącym imieniu - "Nya" - która przybywa na ziemię i ratuje młodą dziewczynę - Nagisę - przed gwałtem... tylko po to, by zaraz potem odbyć z nią liliowy stosunek. Rozkoszną zabawę naszym bohaterkom przerywa najazd wrednych kosmitów. Nya zabiera wtedy ze sobą Nagisę i razem wsiadają do olbrzymiego robota - "Iczer Robo" - z którego pomocą pokonują najeźdźców. Komiks okazał się wielkim hitem, a Nagisa oraz Nya stały się jednymi z najczęściej pojawiających się na okładkach "Lemon People" bohaterkami. Co więcej!  "Iczer-1" stało się tytułem tak kultowym, że nawet dziś na Comiketach bardzo często natknąć się można na masę doujinshi z nim powiązanych.


"Iczer-1" miało to szczeście, że pojawiło się w okresie rozkwitu japońskiego rynku OVA oraz w momencie, gdy magazyn "Lemon People" stał się prawdziwym popkulturowym fenomenem. W związku z tym nie trzeba było długo czekać na animowaną adaptację - ukazała się ona już w roku 1985 i odpowiadał za nią słynny Toshihiro Hirano - utalentowany reżyser oraz projektant postaci, będący uczniem innej japońskiej legendy - Mikimoto Haruhiko. Seria OVA zatytułowana "Fight! Iczer-1!!" znacznie różniła się jednak od swojego komiksowego pierwowzoru. Przede wszystkim znacznie rozszerzała opowiedzianą historię oraz wprowadzała do niej nowe postacie. Co więcej - dość mocno zmieniono pochodzenie, charaktery a także wygląd postaci. Przykładowo, Nya została przemianowana na tytułową Iczer-1 i była teraz kosmicznym elfo-androidem z planety Cthuwulf. W przeciwieństwie do swojej komiksowej inkarnacji, która mogła porozumiewać się jedynie telepatycznie, otrzymała także możliwość normalnej komunikacji oraz dużo bardziej złożoną osobowość. Z naiwnej i skorej do zabawy kotki, stała się dumną i honorową wojowniczką, dzielnie walczącą w obronie swej ukochanej oraz jej planety.


Choć pod względem fabularnym OVA nie była niczym specjalnym, tak popisać się mogła naprawdę wyśmienitą reżyserią, animacją a także muzyką (za którą odpowiadał swoją drogą słynny Michiaki Watanabe). I choć trzeci, ostatni epizod serii wypada nieco słabiej, niż pierwsze dwa, tak nadal naprawdę potrafi zaciekawić i oczarować swoim niezwykłym klimatem. Nic dziwnego zatem, że seria spotkała się z bardzo ciepłym odezwem wśród fanów a nawet swą popularnością przebiła oryginalną mangę i stała się tym Iczerem, o którym pamięta i mówi się do dzisiaj. W zdobyciu tej popularności pomógł zapewne także fakt, że "Fight! Iczer-1!!" było pierwszą niepornograficzną produkcją na podstawie serii publikowanej w "Lemon People", dzięki czemu więcej osób chciało się z nią zapoznać.

Niestety jednak, dalsza historia serii nie wygląda już tak różowo. Choć pierwszy narysowany przez Hirano komiks - "Golden Warrior" - będący prequelem dla serii OVA spotkał się z pozytywnymi reakcjami, tak nie powtórzył sukcesu ani animacji, ani też oryginalnego komiksu. Podobnież wyglądała sytuacja z alternatywną historią - "Iczer Legend". Najbardziej serii naszkodziła jednak animowana kontynuacja - wydane w roku 1990 "Adventure! Iczer-3!". Seria była o wiele bardziej dziecinna, niż oryginał, ponieważ wyrzucono z niej wszelkie mroczniejsze i dojrzalsze elementy. O wiele biedniej wyglądała także animacja, w której dopatrzeć się można było mnóstwa statycznych kadrów oraz powtarzanych ujęć. Co gorsza - choć seria była dłuższa, niż "Iczer-1", tak pod względem fabularnym wypadała o wiele słabiej. Nic dziwnego zatem, że była dla fanów ogromnym rozczarowaniem i nawet jej alternatywna wersja, wydana jako słuchowisko, nie zaskarbiła sobie takiej sympatii, jak pierwsza seria OVA. Ostatnim gwoździem do trumny była wydana w roku 1995 dwuodcinkowa OVA - "Iczer-Girl Iczelion". Nie dość, że poza postacią Nagisy nie miała żadnego związku z serią, to jeszcze była okropnie przeciętna, przez co spotkała się ze znikomym odezwem zarówno ze strony wiernych fanów serii, jak i widzów, którzy nie mieli do tej pory z Iczerem do czynienia. Następstwem kiepskiego przyjęcia Iczeliona była totalna śmierć serii - planowane przez Hirano nowelka na podstawie "Iczer-3" oraz całkiem nowa seria anime - "Iczer-4" - nigdy nie ujrzały światła dziennego. Elementy "Iczer-4" zostały jednak wykorzystane w innej serii, przy której pracował Hirano - "Magic Knight Rayearth". Jedna z pojawiających się tam postaci - Nova - zarówno z wyglądu jak i zachowania do złudzenia przypomina Iczerkę, a dodatkowo pilotuje olbrzymiego robota. Niektóre wątki z niewydanych nowelek zostały także wykorzystane w wydanym na Nintendo DS "Super Robot Taisen L", w którym pojawiają się zarówno Iczer-1 jak i "Iczer-3".
Humorystyczny graf, przedstawiający rozwój serii oraz jej zgon.
Podobnie smutny los spotkał także publikowany w "Lemon People" reboot, autorstwa ojca serii - Rena Arai. Choć w tym przypadku powód śmierci był nieco inny. "The Iczer-One" zostało urwane bowiem nie dlatego, że nie cieszyło się dostateczną popularnością, ale dlatego, że w roku 1998 "Lemon People" przestało być wydawane, w wyniku czego Arai stracił miejsce do publikowania swojego tytułu. Komiks nie doczekał się też później żadnego wydania zbiorczego, przez co do dziś pozostaje najbardziej nieuchwytną częścią całego uniwersum.
"THE ICZER-ONE" będące rebootem serii na swój sposób łączyło oryginalny dwurozdziałowy komiks z animowaną adaptacją Hirano.

Iczer poza Japonią

Choć w Polsce "Iczer" jest serią raczej okropnie obskurną, tak na zachodzie, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych zyskał sobie dość sporą popularność i do dziś uważany jest tam za kultowy klasyk Science-Fiction, stawiany obok takich hitów jak "Megazone 23" czy też "Macross" (znany tam też jako "Robotech"). Wielu krytyków stawiało go nawet wyżej niż słynne "Neon Genesis Evangelion", pisząc, że choć tytuł Hideakiego Anno jest naprawdę dobrą i istotną dla gatunku serią telewizyjną, tak daleko mu do tak wyśmienitego arcydzieła jak "Iczer-1". Wydana na VHS oraz Laser Dyskach OVA cieszyła się wśród Amerykanów tak sporym uznaniem, że wydano u nich nawet wspomniany prequel - "Golden Warrior". Ba, nawet przeciętne "Iczer-3" było tam lubiane do tego stopnia, że doczekało się anglojęzycznego komiksu. Za ilustracje odpowiadali Daphne Lage oraz Matt Lunsford, za scenariusz zaś Stacey Rosentein. Komiks można kupić do dziś, podobnie jak i obie serie OVA, które doczekały się zremasterowanych wydań na DVD.

Kolorowa okładka komiksu "Iczer-3". Widać nań logo legendarnego "U.S. Manga Corps" które swego czasu odpowiadało za większość wydań mang i anime w Stanach Zjednoczonych. To jednak historia na inny artykuł...
Czy Ren Arai, rysując przygody Nya i Nagisy, wiedział, że osiągną one taki sukces? Ciężko powiedzieć. Faktem jest jednak to, że "Iczer" stało się sagą kultową, w dodatku nie tylko dla Japończyków i do dziś cieszy się niesłabnącą popularnością. Sam również darzę tę franczyzę sporą sympatią, ponieważ była to jedna z pierwszych serii OVA, które obejrzałem w dobie internetu.

Ogromnie dziękuję KimiNozo Guy za pomoc w napisaniu tego artykułu oraz za podzielenie się kolekcją swoich skanów. Serdecznie polecam wam zajrzeć na jego twittera, na którym często publikuje on zdjęcia swojej bogatej kolekcji. Jeśli 4chan wam nie straszny, możecie go też złapać czasami na /m/ i podyskutować na temat wielu staroszkolnych produkcji. Człowiek ten, nie dość że dysponuje naprawdę olbrzymią wiedzą, tak jest jeszcze cholernie sympatyczny i na pewno nie obrazi się, jeśli poprosicie go by opowiedział wam co nieco o jakimś obskurnym tytule czy artyście.
Uprzedzając także pytanie, czy tego typu artykułów będzie na blogu więcej - jak najbardziej. W recenzjach poszczególnych serii nie jestem w stanie powiedzieć o nich wszystkiego, co bym chciał, zatem pewnie jeszcze nie raz tego typu ścianę tekstu tutaj wrzucę. Do następnego razu zatem!



3 komentarze:

  1. Haha, Hoshi no Samidare kojarzę z tego, że ma świetny fandom i stronę na fejsie :D Mnie brakuje okropnie Blame! i Franken Fran jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdanie "Iczer" jest dość ciekawą serią, nie rozumie dlaczego napisałeś że, w Polsce "Iczer" jest serią raczej okropnie obskurną. To właśnie wśród wielu polskich fanów mecha spotkałam się z wieloma pozytywnymi komentarzami na temat "Iczera". Osobiście również gorąco ją polecam moim znajomym. Niestety taki już urok fanów starych serii że, znalezienie jakichkolwiek gadżetów/pierdółek graniczy z cudem ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, wśród "fanów mecha", którzy w Polszy stanowią, niestety, zdecydowanie niszę. Poza nami mało kto Iczera w ogóle oglądał i dlatego właśnie jest to seria obskurna. Wiele razy miałem okazję dyskutować z innymi fanami na konwentach, czy w internecie i nikt na dobrą sprawę o tytule tym nie słyszał.

      Jakieś 2 lata temu bodaj wypuścili dwa micromany, bodaj. Idzie je na Mandarake upolować, ale kosztują często zdecydowanie za duże pieniądze, jak na to, co sobą reprezentują. Na szczęście można też kupić Artbooki, które są już w dużo rozsądniejszych cenach. Sam rozważam nabycie takowych, gdy już w końcu skompletuję te z Rem.

      Usuń