niedziela, 1 października 2017

Demoniczny Polymar kontra skorumpowana służba zdrowia - "The SoulTaker: Tamashii-gari (2001)

Przy okazji recenzji przygód uroczej Komugi wspominałem o niejakim "Soul Takerze" - serii, po której większość internetów jeździ niesamowicie, wyzywając ją od krawędziowych, niezrozumiałych, pseudofilozoficznych bełkotów. Spin-off z pielęgniarską wiedźmą spodobał mi się jednak tak bardzo, a i tyle razy już miałem okazję przekonać się, że ci wszyscy "poważni" chińskobajkowi krytycy kompletnie nie mają pojęcia o czym piszą, że postanowiłem mimo wszystko na "Duszodbieracza" się skusić. Warto było?

Date Kyosuke zostaje śmiertelnie dźgnięty nożem przez własną matkę. Z jakiegoś powodu jednak nie umiera i budzi się w mieszkaniu Mayi Misaki, która podaje się za jego młodszą siostrę. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy podczas wizyty na pobliskim cmentarzu, zostaje zaatakowany przez lekarza psychopatę. Z pomocą przychodzi chłopakowi niejaki Shiro, który zaraz potem wciąga go w swoją walkę z tajemniczą organizacją Hospital, tropiącą byty nazywane "Flickers". Na tym jednak szokujących niespodzianek nie koniec, bowiem w trakcie jednego ze starć Kyosuke odkrywa, że posiada umiejętność przemiany w potężnego mutanta - tytułowego "Soul Takera".

"SoulTaker" zaczyna się w sposób bardzo nietypowy. Zostajemy rzuceni od razu w sam środek akcji, wszystko dzieje się strasznie szybko, bohaterowie rzucają jakimiś dziwnymi terminami, stos pytań piętrzy się błyskawicznie, a odpowiedzi nań brak. Nadgorliwych uspokajam jednak, że nie jest to bynajmniej wynik niekompetencji autorów. Z każdym kolejnym odcinkiem widać bowiem coraz wyraźniej, że to zabieg jak najbardziej przemyślany i celowy. Sposób prowadzenia narracji w "Soul Takerze" podobał mi się niesamowicie - bawi się on nieustannie z widzem, specjalnie mącąc mu w głowie i trzymając w niewiedzy. Stopniowo podsuwa mu kolejne elementy układanki, które powolutku zaczynają się łączyć w większą całość, ale równie często rzuca też fałszywymi tropami, zachęcając go w ten sposób do kombinowania na własną rękę. W efekcie historia w "Soul Takerze" opowiedziana, choć nie należy wcale do wybitnie skomplikowanych, to potrafi zaintrygować i trzymać w napięciu aż do samego końca. Choć co poniektórzy pewnie będą czuć się trochę rozczarowani, że całe to gmatwanie i zabawianie się z widzem prowadzi ostatecznie do dość prostego  i niezbyt odkrywczego zakończenia.
Kolejnym aspektem "Duszodbieracza", który bardzo mi się spodobał, byli bohaterowie. Zróżnicowani, o wyraźnie zarysowanych charakterach potrafią szybko zaskarbić sobie sympatię widza. Kyosuke to nie tylko zgrabnie napisany protagonista, ale też bardzo dobry proxy dla odbiorcy. Równie zagubiony i skonfundowany co widz, wraz z nim nieustannie poszukuje odpowiedzi na trapiące go pytania i próbuje dociec co jest prawdą, a co ułudą. Wszystko to ma oczywiście wpływ na jego stopniowy rozwój charakteru, z bardzo satysfakcjonującym finałem. Wcale nie gorzej wypadają bohaterowie poboczni. Luzacki Shiro, który w przygodach pielęgniarskiej wiedźmy pełnił jedynie rolę śmieszka menedżera, tutaj jest o wiele wyraźniej zarysowanym bohaterem z konkretnymi motywacjami i przeszłością. Prześliczna Komugi zaś, choć ciągle uwielbia cosplayować i jest bez pamięci zakochana w Kyosuke,  to jednak w "SoulTakerze" jest dodatkowo zaskakująco kompetentna i stanowi nieocenione wsparcie dla swych przyjaciół. Nadal ma też bardzo cięty język i potrafi niezwykle rozbawić swymi trafnymi komentarzami. Ale wiecie, co jest najfajniejsze? Że pomiędzy wszystkimi występującymi w serii bohaterami zostały nakreślone dość skomplikowane i przekonujące relacje. Prawie wszyscy - łącznie z postaciami trzecio i nawet dalszoplanowymi - są ze sobą ściśle powiązani i naprawdę wielkie brawa należą się autorom za to, że udało im się nad tym wszystkim zapanować w taki sposób, że nie przerodziło się to w jeden wielki bałagan.
No dobra, a jak jest z tą "krawędzią", na którą tak wielu odbiorców narzeka? A no momentami faktycznie można odnieść wrażenie, że niektóre dialogi czy sceny pisane były przez jakiegoś mhrocznego gimnazjalistę. Najbardziej rykłem chyba, kiedy w jednym z epizodów bohater zaczął wygłaszać pełną patosu przemowę, jak to życie nie jest bajką a potem jeszcze przyrównał się do Jezusa Chrystusa i zaczął nawijać o stygmatach. Momentami seria robi się też przesadnie krwawa i brutalna na pokaz, próbując jednocześnie serwować widzowi poważne rozważania natury teologicznej i psychologicznej. Nigdy jednak nie zmieniła się w pseudofilozoficzny bełkot do tego stopnia, żeby odechciało mi się poznać dalszy bieg historii.

Oprawa graficzna jest - krótko mówiąc - niesamowita. Gdybym miał wybrać jeden powód, dla którego koniecznie trzeba sięgnąć po "SoulTakera", to wskazałbym właśnie na nią. Projekty postaci narysowane zostały przez słynnego Akio Watanabe (znanego również jako Poyoyon Rock) i tak jak w przypadku "Komugi" są jeszcze utrzymane w jego starym, zdecydowanie lepszym niż obecny stylu. Mamy zatem do czynienia z wyrazistymi, schludnymi i niesamowicie ekspresywnymi postaciami o bardzo zróżnicowanych rysach twarzy, doskonałej mimice i mowie ciała. Bardzo spodobał mi się także design tytułowego SoulTakera, przypominający krzyżówkę między Devilmanem, Guyverem oraz Polymarem. Ale wiecie co, wszystkie te projekty postaci, choć bez wątpienia świetne, nie są wcale najlepszą częścią wizualiów "SoulTakera". To wyróżnienie należy się zdecydowanie fenomenalnym, surrealistycznym, niesamowicie klimatycznym tłom. Scenerie wyrwane jak z psychodelicznych snów, usiane dziwnymi latającymi obiektami; kolorowe witraże przedstawiające sceny Biblijne i postaci świętych; mroczne, przyprawiające o ciarki korytarze opuszczonych szpitali; olbrzymie metropolie, oświetlane jedynie przez lampy uliczne i światła z okien budynków; spowite mgłą, zapomniane przez wszystkich parki rozrywki obfitujące w pordzewiałe atrakcje; dziwaczne konstrukcje przypominające coś stworzonego przez starożytne, pozaziemskie cywilizacje. Dodajmy do tego jeszcze przepyszne operowanie oświetleniem i paletą kolorów, tak by z każdej ze scen wydobyć maksimum klimatu. No i to wszystko wspomagane jest przez fenomenalną reżyserię Akiyukiego Shinbo. Kompozycja kadrów prawie nigdy nie jest normalna, przejścia między scenami obfitują w intrygujące efekty, "kamera" zawsze ustawiona jest pod jakimś nietypowym kątem i często koncentruje się na tych aspektach danej sceny, które pozornie wydają się nie mieć żadnego związku z tym co w tej chwili najważniejsze, a tak naprawdę mają konkretny symbolizm etc. Wszystko to sprawia, że "SoulTaker" wygląda jak psychodeliczny sen, powstały w głowie reżysera gdy spał on zmagając się z wysoką gorączką. Świetnie komponuje się to ze wspomnianym wyżej nietypowym sposobem prowadzenia narracji, czyniąc cały seans jeszcze bardziej wciągającym i intrygującym.
Co animacji zaś się tyczy - również i ona wypada niezwykle solidnie. Bardzo płynna, okraszona odpowiednio dobranymi efektami i technikami takimi jak smearing, impact frames czy też . Szczególnie wrażenie robią zwłaszcza sceny potyczek między Kyosuke a kolejnymi dziwadłami ze Szpitala. Bardzo przypadł mi do gustu także świetnie pomyślany opening. Rozpoczyna się od fragmentu utrzymanego w konwencji starego filmu - pojawiają się nań liczne oznaki zużycia nośnika, na którym "został nagrany", a potem jeszcze dodatkowo mnóstwo ujęć wyglądających jakby zostały wyrwane z jakiejś kroniki filmowej, dokumentującej podejrzane eksperymenty. Przerywane jest to co chwilę trochę bardziej kolorowymi scenami z serialowej współczesności i takich przedstawiających bohaterów poruszających się po - momentami nad wyraz surrealistycznych - sceneriach. Wszystko to wygląda naprawdę świetnie i bardzo dobrze zapowiada seans, jaki nas czeka. A dodatkowo towarzyszy temu fenomenalna piosenka w wykonaniu fantastycznego JAM Project - jednego z najlepszych (jeśli nie najlepszego w ogóle) zespołów japońskich. A skoro o tym już mowa, to warto wspomnieć o fantastycznej ścieżce dźwiękowej SoulTakera. Za jej skomponowanie odpowiada nikt inny jak słynny Kow Ootani, który ma na swoim koncie mnóstwo fenomenalnych kompozycji. Stworzył on muzykę między innymi do takich tytułów jak "Blade of the Immortal", "Haibane Renmei", "Mobile Suit Gundam Wing" (o którym można powiedzieć wiele złego, ale muzykę miał fantastyczną), czy też "Outlaw Star". Nic dziwnego zatem, że muzyka w "SoulTakerze" jest idealnie dopasowana do rozgrywających się na ekranie wydarzeń i niesamowicie potęguję tajemniczą, oniryczną atmosferę produkcji. Bardzo dobrze prezentuje się również ogólna reżyseria dźwięku - efekty dźwiękowe nie dość, że pasują idealnie, to jeszcze doskonale wyważono ich natężenie, długość czy też rozmieszczenie w przestrzeni. Nie oczekiwałbym niczego mniej po geniuszu jakim jest Masafumi Mima.
Obowiązkowo trzeba też wspomnieć o grze aktorskiej. Bohaterom "SoulTakera" swych głosów użyczyła prawdziwa śmietanka japońskiego przemysłu głosowego. W rolach głównych występują Mitsuki Saiga (Rossiu z "Tengen Toppa Gurren Lagann", Tsukasa z serii "hack") Haruko Momoi (Maromi z "Paraonia Agent", Sun Seto z "Seto no Hanayome")  czy też Masaya Onosaka (Isaac z "Baccano!", Don Patch z "Bobobo-bo Bo-bobo"). Oprócz nich usłyszymy tutaj również Akiko Hiramatsu, Ikue Ootani, czy też Michiko Neyę.

Wbrew popularnej internetowej opinii "SoulTaker" nie jest wcale tytułem złym. Punktuje fantastycznym sposobem prowadzenia narracji, świetnie nakreślonymi bohaterami połączonymi bardzo rozbudowanymi relacjami oraz fenomenalną oprawą audiowizualną. I choć momentami faktycznie zdarza mu się za bardzo polecieć w krawędź i przesadzić z gmatwaniem dość prostej - jak się ostatecznie okazuje - opowieści, to wcale nie są to wady tak straszliwe, by zmienić go w niezdatny do oglądania gniot. Zdecydowanie warto dać mu szansę, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy coraz mniej jest tytułów w tak fajny sposób bawiących się z odbiorcami

Typ Anime - Seria Telewizyjna
Rok produkcji - 2001
Pełny Tytuł: „The SoulTaker: Tamashii-gari”
 Reżyseria: Akiyuki Shinbo
Scenariusz: Sumio Uetake
Muzyka: Kow Otani
Gatunek: Horror, Mystery, Science-Fiction, Dramat, Akcja
Liczba Odcinków: 13
Studio: Tatsunoko Production, Kyoto Animation
Ocena Recenzenta: 7/10

Screeny:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz