sobota, 7 grudnia 2013

W poszukiwaniu Płonącego Ptaka - "Space Firebird" (1980)

Osamu Tezuka to człowiek, którego raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Każdy szanujący się fan mangi i anime powinien go kojarzyć, bowiem człowiek ten uznawany jest za swoistego "ojca" japońskiej animacji. Stworzył on tak wspaniałe produkcje jak "Tetsuwan Atom" (znany także jako "Astroboy"), "Black Jack", czy też "Metropolis".
Większość jego produkcji trafiła swoją drogą nawet do Polski. Można było je obejrzeć zarówno w naszej telewizji, jak i kupić na kasetach VHS i DVD.
Ostatnio przechadzając się z tatą po głogowskim Carrefourze trafiłem właśnie na wyprzedaży na jeden z filmów Tezuki, o którym do tej pory nie słyszałem - "Space Firebird". Jakoże okazja, by za symboliczne 2zł dopaść film jednego z najwybitniejszych twórców nie zdarza się zbyt często, to bez dłuższego namysłu zabrałem pudełko z półeczki i udałem się do kasy.
W domu zasiadłem wygodnie na wersalce, umieściłem płytkę w swoim PS2 i uruchomiłem film. Czy "Bóg Mangi" i tym razem spisał się wyśmienicie?

Anime zaczyna się krótką, niemą scenką, w trakcie której przedstawiony jest rozwój głównego bohatera. Obserwujemy jak przychodzi na świat, spędza swoje dzieciństwo, otrzymuje androida opiekunkę, oraz jak w końcu wyrasta na prężnego młodziana, który to jak się okazuje jest przeznaczony, by zostać pilotem. W tym celu udaje się do specjalnej akademii, gdzie ma odbyć się jego szkolenie. Już pierwszego dnia jednak naraża się tępemu osiłkowi, który jak się okazuje jest jego instruktorem. Jak nietrudno się domyślić, od tej pory instruktor ten będzie nieustannie nękał naszego bohatera, starając się upokorzyć go na każdym kroku.
Mimo konfliktu ze swoim przełożonym, Godo (bo tak na imię naszemu bohaterowi) osiąga świetne wyniki i zostaje wyznaczony, by wziąć udział w poszukiwaniach legendarnej bestii znanej jako "2772". Gdy jednak dowiaduje się, iż nie ma prawa zabrać ze sobą swojego androida, który wiele dla niego znaczy, postanawia zrezygnować. Nie podoba to się oczywiście zbytnio jego przełożonym. Co więcej, to nie koniec zmartwień naszego bohatera. Zakochuje się bowiem w kobiecie pochodzącej z wyższych sfer, w wyniku czego wplątuje się w niezłe tarapaty i zostaje zesłany do obozu pracy. Tam dowiaduje się, iż stan ziemi pogarsza się z każdym kolejnym dniem. Co więcej, odkrywa czemu rządowi tak bardzo zależy na tajemniczej bestii - jest ona podobnym jedynym ratunkiem dla ginącej planety. Jak się również okazuje, rząd wcale nie chce wykorzystać tej cudownej właściwości, celem ratowania ziemii. Zamiast tego chce ją wykorzystać dla własnych korzyści. Nasz bohater oczywiście nie ma zamiaru siedzieć z założonymi rękami i patrzeć, jak ziemia powoli zmierza ku zagładzie. Problem tylko taki, że nie bardzo ma jak ruszyć jej na ratunek, zważywszy na to, iż znajduje się w więzieniu. Postanawia zatem wydostać się z niego jak najszybciej i wyruszyć na poszukiwania "2772"...

Bardzo cenię sobie produkcje pana Tezuki, stąd nie ukrywam, iż miałem naprawdę spore nadzieje, że "Space Firebird" okaże się filmem równie dobrym, jak jego pozostałe dzieła. Niestety, trochę się jednak rozczarowałem. O ile bowiem główny wątek fabularny jest ciekawy (choć niezbyt oryginalny), tak poprowadzony jest w sposób tak chaotyczny, że bardzo szybko idzie się w tym filmie pogubić. Początek jeszcze w miarę trzyma się kupy, jednak wydarzenia bardzo szybko zaczynają nabierać tempa i środek filmu jest tak zagmatwany, że chwilami nie nadążałem i nie byłem w stanie ogarnąć co właściwie się dzieje. Pościg, walka, wątek romansowy, znowu pościg, jakieś randomowe nowe postacie, których obecność w filmie uzasadniona zostaje argumentem "Bo tak", potem znowu walka, musical, rozkminy na temat czy roboty mogą kochać, znowu walka... i dopiero pod koniec filmu akcja spowalnia na tyle, że widz może się połapać "O co kaman".

Bohaterowie też jakoś specjalnie mnie nie zainteresowali. Przez lwią część filmu są to płaskie, dość nudnawe charaktery, których co rusz przybywa. Dopiero pod koniec łaskawie postanowiono dać im szansę na drobny rozwój, i nabierają one jakiejś ciekawej głębi. Co więcej - większość postaci jest tak infantylna, że chwilami zastanawiałem się, kto miał być docelowym odbiorcą tego filmu. Biorąc pod uwagę dość poważną tematykę wydawać by się mogło, że kierowany on był do widza dojrzałego, jednak ze względu na te zdziecinniałe postacie właśnie zacząłem w to powątpiewać. Podejrzewam że Tezuka ponownie chciał stworzyć film łatwy w odbiorze zarówno dla młodszego jak i starszego widza, jednak tym razem, z całym szacunkiem, średnio mu to wyszło.

Oprawa audiowizualna jest dobra, jednak nie pozbawiona wad. Projekty postaci są narysowane typowym dla Tezuki stylem. Są schludne, przyjemne dla oka i bardzo podobne do bohaterów znanych z bajek Walta Disneya.
Animacja już niestety tak dobra nie jest. O ile chwilami jest cudowna, niezwykle płynna i iście "wgniatająca w fotel", tak w innych scenach już postacie poruszają się nienaturalnie, ruch ust nie zawsze jest dopasowany do wypowiadanych kwestii, a obraz trzeszczy. Powiem szczerze, że dość mocno rzuca się to w oczy nie tylko widzom zaprawionym w doszukiwaniu się wpadek w animacji. Ja rozumiem, iż film ten liczy już sobie ponad 30 lat, ale nie jest to żadnym usprawiedliwieniem, biorąc pod uwagę fakt, że w okresie, z którego pochodzi, pojawiło się mnóstwo serii, które popisać się mogły naprawdę wyśmienitą animacją. Wystarczy wspomnieć takie tytuły jak "The Five Star Stories", "Haja Taisei Dangaioh", czy też "Megazone 23".
Muzyka jest piękna i świetnie dopasowana do sytuacji. Yasuo Higuchi spisał się na medal i udało mu się stworzyć taką ścieżkę dźwiękową, która bardzo dobrze potrafi wydobyć emocje z każdej sceny.
Głosy postaci brzmią przekonująco i bardzo dobrze oddają ich charaktery. Tutaj akurat spore brawa należą się aktorom, bowiem menażeria występująca w tym filmie jest niezwykle zróżnicowana i oddanie interakcji między bohaterami z pewnością było nie lada wyzwaniem.

Cóż ogólnie mogę rzec o "Space Firebird". Niechętnie to mówię, ale niestety film mnie rozczarował. Biorąc pod uwagę fakt, że odpowiada za niego taka legenda jak Osamu Tezuka, to oczekiwałem naprawdę świetnego animowanego kina, przy którym przyjemnie spędzę czas. Zamiast tego, przesiedziałem te 2 godziny znudzony i chwilami nieźle skołowany. Akcja jest chwilami niezwykle chaotyczna, spora doza bohaterów pojawia się w filmie bez żadnego logicznego uzasadnienia, animacja jest strasznie nierówna a relacje między bohaterami chwilami niezwykle naciągane, bądź nie istniejące w ogóle. Na zdecydowaną pochwałę zasługują jednak muzyka i głosy postaci.
Czy film polecam? Tylko zatwardziałym fanom twórczości pana Tezuki. Ci, którzy z jego twórczością styczności jeszcze nie mieli (są tacy?!)  lepiej niech obejrzą jego inne dzieła, takie jak "Metropolis" lub "Astro Boy". Są one zdecydowanie lepsze od "Space Firebird".

Typ Anime - Film Kinowy
Rok produkcji - 1980
Pełny Tytuł: „Space Firebird”
 Reżyseria: Taku Sugiyama
Scenariusz: Osamu Tezuka
Muzyka:
 Yasuo Higuchi
Gatunek: Dramat, Space Opera
Liczba Odcinków: 1
Studio: TOHO/Tezuka Production
Ocena Recenzenta: 5/10

-W filmie gościnnie pojawia się kilku bohaterów z innych produkcji pana Tezuki. Najbardziej w oczy rzuca się główny zarządca obozu pracy, do którego trafia Godo. Jest to nikt inny, jak słynny Black Jack.

-Wart uwagi jest fakt, że film pomogło stworzyć studio TOHO, znane na całym świecie ze względu na słynną sagę o wielkim potworze - Godzilli.

Screeny:







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz