piątek, 6 grudnia 2013

O "fapiącym monstrum", które pomocy w agencji towarzyskiej szukało - "Call me tonight" (1986)

Hm... dawno już nie recenzowałem tu jakiejś dziwacznej, głupiej, aczkolwiek śmiesznej produkcji z lamusa. Jak się zatem domyślacie, dzisiejszy tekst takowej serii poświęcony będzie. Za co się dziś zatem zabierzemy? Za jednoodcinkową OVA z roku 86go, która to pokazuje nam, jakże zgubne może być nader częste "dobywanie swego miecza". I nie, moi drodzy, wbrew pozorom nie jest to hentai. Bez dłuższego przeciągania - bierzemy na warsztat "Call me tonight".

Pewien nastolatek ma dość częsty dla dojrzewających chłopców problem. Nie potrafi kontrolować swoich hormonów, co w rezultacie prowadzi do tego, iż nader często się masturbuje. I nie byłoby w tym może nic dziwnego (wszkaże każdy chłopiec taki okres w swym życiu przechodzi), gdyby nie fakt, że... nasz bohater, po każdorazowym dobyciu swego "miecza" przeistacza się w okropne monstrum, demolujące wszystko dookoła.
Jak więc widać, problem jest dość poważny. W związku z tym nasz bohater postanawia szukać pomocy. A któż inny byłby w stanie pomóc mu lepiej, niż Agencja Towarzyska!... Zaraz... Co?
W każdym razie...
Nasz bohater dodzwania się do agencji towarzyskiej "Madonna". Swoją historią zaciekawia on młodą i piękną dziewczynę imieniem Rumi, która to postanawia pomóc mu w rozwiązaniu tego jakże dziwacznego problemu. W jaki sposób nasza bohaterka ma zamiar to zrobić? A no poprzez oswojenie chłoptasia ze sprośnymi tematami i widokami. Czy ten idiotyczny, wydawać by się mogło, plan zadziała? Aby się tego dowiedzieć, będziecie musieli zapoznać się z tą krótką OVA.

Na wstępie przypominam - To nie jest Hentai. Naprawdę. Sceny kopulacji bowiem nie pojawiają się tu ni razu, a i nagości wcale aż tak dużo nie uświadczymy. "Call me tonight" to rzekłbym nieco pikantniejsze ecchi, które mimo wszystko nadal mieści się jeszcze, moim skromnym zdaniem, w granicach dobrego smaku.
Fabuła nader skomplikowana nie jest. Ot, mamy przedstawiony głupkowaty i śmieszny wątek chłopaczka, który z pomocą uroczej dziewuszki próbuje poradzić sobie z problemem, z którym boryka się 99% dojrzewających chłopców. By jednak historia nie była za nudna, wpleciono doń kilka nadnaturalnych motywów. 
Przedstawiona opowiastka do najwybitniejszych zatem nie należy, jednak poprzez umiejętne prowadzenie oraz zgrabnie wplecione gagi potrafi utrzymać widza przed ekranem. Przy "Call me tonight" naprawdę idzie się chwilami zdrowo pośmiać. Bawi ono moim skromnym zdaniem dużo lepiej, niż większość nowych ecchi, które ostatnimi czasy opierają się na totalnie ogranych schematach i nie potrafią już zaserwować widzowi niczego ciekawego.

Jakoże jest to głupawa komedia, to nie spodziewajcie się nader rozwiniętych charakterów postaci. Bohaterowie to raczej proste, aczkolwiek dość wyraziście nakreślone osobowości, których zadaniem jest prowadzić historię i rozśmieszać widza.  I tak jak w poprzednim akapicie wspomniałem, wychodzi im to całkiem dobrze, bez uciekania się do nader niesmacznych żartów. Bardzo podoba mi się również fakt, że Rumi nie jest typową "moe moe derpy" dziewuszką. Panienka ma charakterek i jej relacja z głównym bohaterem, jak na komediowy wątek romansowy, prezentuje się nader sympatycznie.

Oprawę audiowizualną zdecydowanie trzeba pochwalić. Totalnie czuć w niej klimat lat 80tych. Postacie nie tylko narysowane są charakterystyczną dla tego okresu kreską, ale również noszą ubrania typowe dla tych czasów. Na animację również nie ma co narzekać - jest płynna, bez nadmiernych oszczędności i niezwykle przyjemna dla oka.
Muzyka również daje radę. Czuć w niej ducha staroszkolnych hitów, które można było usłyszeć niegdyś w radiu, czy na dyskotekach. Dominują żywe, rytmiczne motywy, bardzo charakterystyczne dla lat 80tych. Dla fanów muzyki z tego okresu *takich jak ja* będą one smacznym kąskiem.
Bardzo fajnie spisali się również aktorzy użyczający głosów bohaterom. Udało im się umiejętnie oddać charakter każdego z nich i w przekonujący sposób, z odpowiednio dobranymi emocjami wypowiedzieć poszczególne kwestie. Dzięki temu bohaterowie w "Call me tonight" brzmią niezwykle autentycznie i nie w sposób zarzucić im sztuczności.

Nie ukrywajmy tego faktu - "Call me tonight" jest serią głupią. Nie ma ku temu żadnych wątpliwości. Jest to jednak ten nieszkodliwy rodzaj głupoty, który miast żenować, faktycznie potrafi rozśmieszyć. Serię szczególnie warto obejrzeć z kilkoma znajomymi - najlepiej przy piwie i chipsach. Zdecydowanie bardziej się wtedy uśmiejemy.
Czy polecam? Jak najbardziej. Jeśli nużą was "nowoczesne" ecchi, które wydają się być kolejnymi kalkami tego samego schematu, z nieco zmienionymi bohaterami, to zdecydowanie powinniście dać "Call me tonight" szansę. Podobnie jak wiele innych ecchi i hentai z okresu lat 80tych bowiem jest ono na tyle oryginalne i zabawne, że nie w sposób oprzeć się jego głupkowatemu urokowi. Pozycja obowiązkowa to może i nie jest, jednak zdecydowanie jedna z tych godnych uwagi.

Typ Anime - OVA
Rok produkcji - 1986
Pełny Tytuł: „Call me tonight”
 Reżyseria: Tatsuya Okamoto
Scenariusz: Tatsuya Okamoto
Muzyka:
 Norimasa Yomanaka
Gatunek: Komedia, ecchi
Liczba Odcinków: 1
Studio: AIC
Ocena Recenzenta: 7/10

Screeny:









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz