niedziela, 23 lutego 2014

Legenda o młodzieńcu, który chciał zostać walecznym rycerzem... - "Lord of Lords Ryu Knight: Adeu's Legend" (1994)

Nie ukrywam, iż "Ryu Knight" jest jedną z moich ulubionych serii. Jest to anime, które posiada w sobie iście cudny, baśniowy czar, którym potrafi niezwykle oczarować nie tylko dzieci, ale również i starszych widzów. Popisać się może również niezwykle interesującymi projektami mecha, które w intrygujący sposób przedstawiają charakterystyczne dla gier rpg klasy postaci.
Nic zatem dziwnego, że po skończeniu serii telewizyjnej, przejrzeniu artbooka, zagraniu w "Super Robot Taisen OE" oraz zakupieniu figurki Ryu Rycerza wciąż było mi mało przygód Adeu i jego przyjaciół. W związku z tym postanowiłem w końcu złapać się za serię OVA - "Adeu's Legend" by zobaczyć, czy i ona oczaruje mnie w podobny sposób.

Nasza opowieść zaczyna się od sceny w której kapłan Izumi opowiada nam o tym, jak to czworo pilotów legendarnych Ryu pokonało niegdyś złego władcę demonów - Uongadesa - i uwięziło go w ogromnym posągu znanym jako "Earth Blade" umieszczonym w samym sercu magicznej krainy "Earth Tear".
Opowiada nam też historię o tym, jak królestwo Paffuricii zostało zaatakowane przez demony, chcące zamordować małą Paffy Paffuricię - następczynię tronu, która przy użyciu swej magii utrzymuje pieczęć trzymającą Uongadesa w zamknięciu.
Na całe szczęście, Izumi, pilotujący Ryu Kapłana, przybył księżniczce na pomoc w ostatniej chwili i wraz z nią uciekł z walącego się zamku. Od tamtej pory pozostają w ukryciu przed demonami, poszukując wojowników którzy byliby w stanie pomóc im pokonać nowe zagrożenie...
Następuje zmiana sceny. Przedstawieni nam zostają dwaj rycerze - Dumny i potężny Giltz oraz młody i nieco nazbyt w gorącej wodzie kąpany Adeu Warsam. Jak się okazuje, młodzik ów podróżuje z Giltzem, ponieważ ma nadzieję, iż u jego boku stanie się dumnym i wspaniałym rycerzem.
Podczas wizyty w miasteczku nasi bohaterowie odwiedzają kuźnię, celem dokonania niezbędnych napraw na swym uzbrojeniu. Kowal ostrzega wtedy Adeu, iż Giltz może nie być do końca tak wspaniałym człowiekiem, za jakiego młodzieniec go uważa. Jak się bowiem okazuje, miecz którego używa Giltz, jak i on sam, spowici są czarną magią demonów, co raczej nic dobrego nie wróży. Nasz bohater oczywiście wyśmiewa starca i nie bierze na serio jego ostrzeżeń.
Niedługo potem jednak Adeu na własne oczy przekonuje się, przed czym próbował ostrzec go stary kowal. Giltz bowiem wdaje się w bójkę z miejskimi strażnikami, podczas której w brutalny i bezlitosny sposób maltretuje swych przeciwników. Mało tego, Adeu dostrzega również, iż pilotowany przez Giltza Ryu Rycerz, który do tej pory zawsze posłusznie wykonywał wydawane mu polecenia, nagle zaczyna się buntować i wyraźnie nie chce być wykorzystywany do takich celów.
A to zaledwie początek kłopotów naszego bohatera. Niedługo bowiem Adeu sam zostaje zmuszony by stanąć do walki ze swym mentorem. Ku jego wielkiemu zdumieniu okazuje się wtedy, iż Ryu Rycerz zdecydowanie woli służyć jemu, jak Giltzowi. Po stoczonej potyczce pomiędzy Adeu i Giltzem dochodzi do kłótni, w wyniku której ich ścieżki rozchodzą się.
Nasz bohater nie ma zamiaru jednak ot tak zostawić tej sprawy. W związku z tym postanawia ruszyć w pościg za Giltzem, mając nadzieję, iż uda mu się zrozumieć, dlaczego tak dumny rycerz zmienił się nagle w bezlitosnego i okrutnego mordercę, który w swej pogoni za potęgą nie cofnie się przed niczym.
W trakcie swej podróży Adeu napotka jednak wiele niebezpieczeństw, które nie raz wystawią jego umiejętności na ciężką próbę. Co więcej, jak nietrudno się domyślić, wplącze się również w całą tę drakę z demonami. Na całe szczęście, nie będzie zmagał się z tym wszystkim sam. Jego ścieżki bowiem bardzo szybko skrzyżują się ze ścieżkami Paffy, Izumiego i kilku innych bohaterów.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy podczas oglądania "Adeu's Legend" to fakt, iż w porównaniu z serią telewizyjną ukazana historia jest dużo mroczniejsza i poważniejsza. Tak, nadal pojawiają się bardziej radosne momenty oraz gagi zbliżone do tych z oryginalnego serialu, nie zmienia to jednak faktu iż w serii OVA wszelkie brutalne momenty są o wiele bardziej uwydatnione. Nadal jest to typowa baśń o walce dobra ze złem, chwilami jednak, moim skromnym zdaniem, przybiera ona aż nadto mroczne barwy, w porównaniu z tym co pamiętam z TV. Co więcej, opisywana tu historia jest dużo mniej ciekawa, niż to co zaserwowano nam w oryginale. I tak, serial telewizyjny w żadnym razie jakiś przełomowy nie był (wszakże była to bajka dla dzieci), ale w porównaniu z OVA było w nim stanowczo mniej naciąganych schematów oraz tzw. "Plot Armor", które jest niezwykle widoczne w przypadku niektórych postaci. 
Szczerze powiedziawszy samo prowadzenie historii też jest średniawe. Pierwsze kilka epizodów, mimo że ma kilka świetnych momentów, to potrafi wynudzić straszliwie i na dobrą sprawę prawdziwa frajda zaczyna się dopiero w okolicach epizodu  ósmego, może dziewiątego, gdzie fabuła w końcu wyraźnie nabiera tempa.
Boli mnie też bardzo fakt, iż zmarnowano tutaj potencjał świata przedstawionego. W oryginalnej serii TV było czuć ogrom świata, w którym żyją bohaterowie. Podczas swej wędrówki bowiem odwiedzili wiele miast, królestw, wiosek, świątyń, lasów, przepłynęli także wiele mórz itd. Co więcej, podczas odwiedzin w każdej nowej lokacji dowiadywali się czegoś nowego o świecie, w którym żyją. A to poznali nową legendę, a to poprzez poznanie nowej osoby dowiedzieli się o istnieniu innej kultury, a to znowuż poznali nowy rodzaj magii itd. W serii OVA świat wydaje się niezwykle malutki. Tak, bohaterowie nadal odwiedzają kilka różnych lokacji, dzieje się to jednak tak szybko i bez większych wprowadzeń czy opisów, że widz odnosi wrażenie swoistej "ciasnoty".

Bohaterowie to swoisty mix. Mamy kilka ciekawych i złożonych charakterów, ale również kilka takich, które są cholernie schematyczne i oklepane. I o ile w serii TV usprawiedliwiać to można było faktem, że kierowana była ona do młodszego odbiorcy, tak seria OVA, która poprzez te wszystkie poważne i brutalniejsze sceny zdaje się probować dotrzeć do starszego grona, takiej taryfy ulgowej dostać nie może. Na dobrą sprawę, spośród wszystkich postaci pojawiających się w tej serii, najciekawszą jest Giltz. Jako jedyny zły bohater nie wydawał się być zły "bo tak" a posiadał wyraźny powód, którym "usprawiedliwiał" swoje poczynania. Reszta bohaterów to typowe schematy i nie wyróżniają się raczej niczym nazbyt szczególnym.

Pod względem plastycznym seria OVA wypada jednak zdecydowanie lepiej, niż telewizyjna. Projekty postaci są bardziej szczegółowe oraz widać na nich dużo więcej gry światła i cieni. Podobnie sprawa ma się z tłami i projektami robotów.
Skoro o projektach robotów mowa - część z nich znacznie różni się od tych znanych z serii telewizyjnej. Najbardziej widoczne jest to w wypadku Ryu Rycerza, którego przemalowano w całkiem nowe barwy oraz Ryu Paladyna, który o ile w serii TV wyglądał jak swoisty smoczy rycerz, tak tutaj przypomina bardziej rzymskiego legionistę (co zarówno mnie, jak i mojemu młodszemu bratu średnio przypadło do gustu).
Animacja raczej nie trzeszczy i jest w miarę płynna, choć wprawne oko wychwyci kilka przypadków uproszczeń.
Muzyka jest świetna, podobnie jak w serii TV. Co prawda opening i ending nijak nie mogą równać się z tymi z serialu, jednak same utwory grające w trakcie wydarzeń brzmią rewelacyjnie i bardzo dobrze podkreślają atmosferę towarzyszącą każdemu z wydarzeń. Niezwykle podoba mi się nowy motyw Ryu Rycerza. Nie jest on może lepszy, niż ten z serialu telewizyjnego, jednak brzmi naprawdę wspaniale i heroicznie, i idealnie pasuje do tego robota.
Co do głosów postaci - większość z nich jest taka sama, jak w serialu TV. Aktorzy spisują się zatem naprawdę dobrze w umiejętny sposób oddając emocje każdego z bohaterów. Również głosy nowych bohaterów są świetne i przekonujące. Podoba mi się zwłaszcza niski i poważny głos Giltza idealnie pasujący do mrocznego badassa oraz głos pojawiającej się w jednym z późniejszych epizodów Malteau, o której jednak więcej nie wspomnę, by uniknąć spoilerów.

Co ogólnie mogę rzec o "Adeu's Legend"? Szczerze mówiąc, jestem nieco rozczarowany. Po naprawdę solidnej serii telewizyjnej oczekiwałem, że seria OVA, stanowiąca swoisty "retelling" oryginalnej opowieści okaże się równie dobra. Niestety jednak tak nie jest. Schemat pogania schemat, historia rozwija się powoli i nabiera tempa dopiero pod sam koniec, bohaterowie zaś są tacy trochę nazbyt nijacy i stereotypowi. Złego słowa jednak nie mogę powiedzieć o oprawie audiowizualnej, bowiem i muzyka i projekty postaci oraz robotów (choć TV Paladyn był fajniejszy) prezentują się całkiem nieźle.
Serię polecam jednak tylko tym, którzy mieli styczność z telewizyjnym oryginałem. Wszyscy, którzy jeszcze go nie oglądali, przed obejrzeniem "Adeu's Legend" winni się z nim zapoznać. Bo o ile serię OVA da się obejrzeć bez znajomości pierwowzoru, tak moim skromnym zdaniem najpierw dużo lepiej jest obadać sobie  dużo lepszy oryginał, by mieć potem jakiś punkt odniesienia.

Typ Anime - OVA
Rok produkcji - 1994
Pełny Tytuł: „Lord of Lords Ryu Knight: Adeu's Legend” ("Haou Taikei Ryu Knight - Adeu's Legend")
 Reżyseria: Masashi Ikeda
Scenariusz:  Akemi Omode, Katsuhiko Chiba, Katsuyuki Sumisawa
Muzyka: Keiichi Oku, Toshihiko Sahashi
Gatunek: Super Robot, Fantasy
Liczba Odcinków: 13
Studio: Sunrise
Ocena Recenzenta: 5/10

Screeny:







1 komentarz:

  1. świetna recenzja :)
    i chodź lubię fantasy
    to roboty i mecha nie są moim gatunkiem
    pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń