wtorek, 29 lipca 2014

Piękne panie w służbie prawa - "Gunsmith Cats" (1995)

Jakoże ostatnie kilka postów było głównie poświęconych narzekaniu na słabe bajki, ten dla odmiany poświęcony będzie dobrej, pozytywnie zakręconej produkcji. Nie mogę wszakże wyjść na zrzędę, co to tylko na wszystko kręci nosem i któremu nic się nie podoba *śmiech*. Bierzemy zatem na warsztat jedną z moich ulubionych serii OVA. Serię, która polskim fanom jest zapewne bardzo dobrze znana, bowiem można było ją nie raz obejrzeć na naszych rodzimych konwentach, a i jej komiksowa wersja była u nas wydawana. Oto "Gunsmith Cats".

Rally Vincent oraz mała "Minnie" May Hopkins to dwie, świetne najemniczki, które bez problemu uporają się z każdym powierzonym sobie zadaniem. Nasze bohaterki poznajemy podczas jednej z ich misji właśnie, kiedy to tropią jegomościa znanego jako Jonathan Washington, który to trudni się handlem narkotykami. Piękne najemniczki oczywiście bez większych problemów łapią rzezimieszka.
Niedługo potem, do sklepu z bronią, prowadzonego przez nasze urocze kociaki, przybywa przedstawiciel ATF. Jak się okazuje, bandzior, którego bohaterki niedawno pochwyciły, wcale nie był handlarzem narkotyków - miast tego, handlował bronią. Co więcej, został z więzienia wypuszczony umyślnie, bowiem miał doprowadzić stróżów prawa do całej szajki handlarzy. Poczciwy agencina chce zatem prosić Rally i May, aby to one skontaktowały się z handlarzem i zaoferowały mu transakcję. Uprzedza jednak, że nie dostaną za to żadnych pieniędzy. Nasze bohaterki chcą już oczywiście wyprosić delikwenta za drzwi, ten jednak wyciąga swojego asa z rękawa - jak się okazuje, nasze panienki nie mają pozwolenia na prowadzenie sklepu z bronią. Jest on zatem prowadzony nielegalnie. Tak więc, jeśli Rally i May nie chcą mieć kłopotów z organami ścigania, muszą pójść na współpracę.

Fabuła w "Gunsmith Cats" do jakichś wybitnie skomplikowanych nie należy. Jest to raczej typowe kino akcji, które bardzo mocno bazuje na serialach policyjnych z lat 90-tych. Serial składa się z dwóch, luźno powiązanych spraw, napakowanych pościgami, strzelaninami i typowym dla tego typu produkcji humorem. Formuła ta działa szczerze powiedziawszy bardzo dobrze i podczas seansu nie nudziłem się wcale a wcale. Bardzo podobało mi się też to, że twórcy serii nie starali się udziwniać historii na siłę, a miast tego skupili się na tym, by obie sprawy w niej przedstawione były zrozumiałe i w miarę domknięte, aby nie pozostawiały widzowi zbyt wielu pytań bez odpowiedzi. Szkoda mi jedynie, że serial nie jest dłuższy. Trzy odcinki to, jak dla mnie, zdecydowanie za mało.

Postacie są bardzo wyraziste i niezwykle łatwo je polubić. Zwłaszcza dwie główne bohaterki - Rally to pewna siebie kobita, która nie da sobie w kaszę dmuchać i szybko rozprawia się zarówno z podłymi bandziorami, jak i nader upierdliwymi adoratorami. Dodatkowo bardzo dobrze zna się na broni i doskonale wie, jak należy się nią posługiwać. Minnie May zaś to nieco zadziorna, zawsze uśmiechnięta dusza towarzystwa, której największym hobby jest tworzenie bomb i granatów maści wszelakiej. 
Bardzo fajnie wypadają także dialogi i wszelkie interakcje pomiędzy bohaterami. Nie dość, że są bardzo dobrze przemyślane i nie powiewają sztucznością, to jeszcze wiele z nich jest naprawdę zabawnych.

Oprawa audiowizualna jest prześliczna. Bardzo przypadły mi do gustu zwłaszcza projekty postaci kobiecych. Panie są śliczne i seksowne i zdecydowanie jest na czym zawiesić oko. Trudno się temu jednak dziwić, skoro odpowiada za nie słynny Kenichi Sonoda, który znany jest ze swej smykałki do rysowania atrakcyjnych kobiet. Skoro już o rysowniku tym wspomnieliśmy, to warto zaznaczyć też, że świetnie rysuje on także samochody, motocykle i inne pojazdy maści wszelakiej. Niesamowite jest to, jak wiele na nich detali i jak bardzo przypominają one prawdziwe fury.
Animacja również wypada bardzo dobrze, zwłaszcza w dynamicznych scenach pościgów i strzelanin. Wszystko porusza się płynnie, oszczędności nie ma i chrupnięć żadnych także. 
Muzyka jest rewelacyjna. Rytmiczne, jazzowe kawałki bardzo dobrze wpasowują się w klimat serii i słucha się ich z wielką przyjemnością, nawet poza samym anime. Do gustu przypadł mi najbardziej chyba opening, który podobnie jak ten znany z "Cowboy Bebop", jest świetnym, niezwykle wpadającym w ucho utworem, mimo braku jakiegokolwiek wokalu.
Bardzo dobrze spisali się również aktorzy udzielający głosów postaciom, jednak trudno się temu dziwić, bowiem są to same sławy. W "Gunsmith Cats" usłyszymy takich ludzi jak Araki Kae, Neya Michiko, czy choćby Otsuka Houchuu.

"Gunsmith Cats" polecam bardzo. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych produkcji z lat 90-tych. Miodny klimat, świetna muzyka, seksowne panienki, świetnie narysowane fury, rewelacyjnie zanimowane sceny pościgów oraz dobra, nie nader przekombinowana fabuła. Aż szkoda, że zrobiono tylko trzy odcinki, bo tytuł ten zdecydowanie zasługuje na więcej. Cóż, zawsze pozostaje wersja komiksowa.
Pozycja zdecydowanie warta uwagi, zwłaszcza jeśli uwielbiacie dobre kino akcji.

Typ Anime - Seria OVA
Rok produkcji - 1995
Pełny Tytuł: „Gunsmith Cats: Bulletproof!”
 Reżyseria: Takeshi Mori
Scenariusz: Atsuji Kaneko
Muzyka: Peter Erskine
Gatunek: Sensacyjny, Komedia
Liczba Odcinków: 3
Studio: Oriental Light and Magic
Ocena Recenzenta: 8/10

Screeny:





3 komentarze:

  1. w tym samym universum masz jeszcze Reading Bean?? a ciekawostką jest to że cała ekipa pojechała do chicago obejrzeć lokacje na miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Riding Bean też bardzo lubię i na pewno w najbliższym czasie opiszę :>
      A o wypadzie do Chicago wiem! Nawet na swoim panelu na Pyrkonie ostatnim o tym bardzo szczególnie opowiedziałem

      Usuń
    2. GSC to jeden z moich ulubieńców żal tylko że nie zrobili więcej odcinków bo zasługiwała by na choć jeden pełny 24odc sezon :)

      Usuń