środa, 22 maja 2013

Głupki w kosmosie - czyli "Martian Successor Nadesico" (1996)


Anime o podboju kosmosu było już multum. Temat ten kochany jest przez Japończyków i od dawien dawna raczą nas oni dziełami, w których załoga ogromnego okrętu kosmicznego przemierza odległe zakamarki wszechświata. Najpopularniejszymi seriami z tego gatunku są chyba „Macross” oraz „Space Battleship Yamato”. W tej recenzji chciałbym jednak przybliżyć czytelnikom serię mniej znaną, a ciekawą, również zaliczaną do odmiany Space Opera, jednak zgoła odmienną, niż wszystkie. Oto przed państwem „Bojowy Statek Kosmiczny Nadesico” i jego zwariowana załoga.

Przyszłość, rok 2195. Ludzie już dawno opuścili ziemię i zaczęli kolonizować kosmos, głównie Marsa i Księżyc. Wszystko wskazywało na to, że nadchodzi wspaniałą era podbojów kosmicznych. Wszelkie marzenia ludzkości o beztroskiej eksploracji wszechświata runęły jednak w momencie ataku obcych z okolic Jowisza. Kosmici błyskawicznie podbili Marsa i zbliżali się do Ziemi. Szybko okazało się, że żadna forma ofensywy nie jest w stanie ich powstrzymać. Na szczęście Ziemia miała jeszcze jednego asa w rękawie... Organizacja „Nergal Heavy Industries” postanowiła wysłać przeciwko obcym potężny statek bojowy – tytułowe „Nadesico”. Problemem stał się jednak brak załogi. „Nergal” wyrusza więc na poszukiwania. Nie ma jednak zamiaru rekrutować weteranów wojennych. Jako że Nadesico ma być projektem możliwie jak najmniej zależnym od wojska, Nergal postanawia skompletować załogę złożoną całkowicie z cywilów. Zatrudniają zatem m.in. Szalonego modelarza, przeprowadzającego szalone eksperymenty w swoim garażu, dziewczynkę, obdarzoną inteligencją wysoko zaawansowanego technologicznie komputera, , zwariowanego Otaku mechatarda, którego największym marzeniem jest walka w imię sprawiedliwości, aktorkę użyczającą głosu postaciom w popularnych anime, czy choćby ukochaną córeczkę pewnego nadopiekuńczego tatusia. Ostatnim, niezaplanowanym członkiem załogi, zostaje młody kucharzyna, pracujący w niewielkim barze – Akito Tenkawa – który jest jedynym ocalałym z ataku Jowiszan na Marsa. Chciałby on spędzić resztę swojego życia pichcąc w spokoju najróżniejsze potrawy. Niestety, przez napady paniki, wywołane wspomnieniami z Marsa, zostaje wylany. Właściciel Baru tłumaczy mu, że odstrasza mu klientów. Przybity Akito zbiera swoje manatki i wynosi się. Wracając do domu zderza się z bagażem, wypadłym z samochodu, z którego wysiada młoda dziewczyna. Przeprasza ona niezmiernie Akito za wypadek. Podczas gdy razem z chłopakiem zbierają rozsypane w wyniku kraksy rzeczy, zdaje sobie ona sprawę, że gdzieś już go chyba spotkała. On jednak zaprzecza, po czym żegna się z dziewczyną. Gdy ta odjeżdża, chłopak dostrzega że zapomniała zabrać jednego zdjęcia. Okazuje się, że widnieje nań właśnie ta dziewczyna jako dziecko a obok niej... Akito. Wtedy dopiero Tenkawa zdaje sobie sprawę, że jednak faktycznie kiedyś się z nią spotkał. Jest to Yurika Misumaru – jego przyjaciółka z dzieciństwa, która przeprowadziła się z Marsa na Ziemię niedługo przed atakiem Jowiszan. Akito rusza w pogoń za samochodem, by zwrócić jej zdjęcie. Chce też spytać dziewczynę o coś ważnego. Wdaje się jednak w szarpaninę ze strażnikami „Nergal” i w wyniku tego ląduje w areszcie. Tam, podczas przesłuchania, zostaje mu złożona propozycja dołączenia do projektu Nadesico na stanowisku kucharza pokładowego. Akito zgadza się. W czasie przechadzki po statku trafia do hangaru, gdzie jest świadkiem dość komicznej sceny. Oto główny oblatywacz mechów na Nadesico łamie sobie nogę, w trakcie wyprowadzania super specjalnego ataku. Nim głupek zostanie zabrany do skrzydła szpitalnego, prosi Akito, by zabrał z kokpitu jego „skarb” i mu go przyniósł. Okazuje się nim być zabawkowy robot ze słynnego anime „Gekiganger III”. Zanim Akito zdąży jednak wyjąć go z kokpitu, Jowiszanie napadają na miejsce, gdzie znajduje się Nadesico. W tej sytuacji chłopak, wbrew swej woli, ląduje za sterami Aestivalisa. Podczas gdy wyjeżdża windą z hangaru, wdaje się w rozmowę z Yuriką, która - jak się okazuje - jest panią kapitan Nadesico. Ta przypomina sobie o Akito i cała uradowana powierza swojemu „księciu w lśniącej zbroi” misję obrony okrętu, nim ten zdoła cokolwiek powiedzieć. W ten oto sposób trafia on na pole bitwy, z czego nie jest oczywiście zadowolony i panicznie stara się za wszelką cenę uciec przed przeciwnikami. Dzięki losowemu uderzaniu we wszystkie możliwe stery w Aestivalisie, udaje mu się jakimś cudem zrozumieć, na jakiej zasadzie działa maszyna, dzięki czemu skuteczniej radzi sobie z przeciwnikiem. Z pomocą przybywa mu Nadesico, które - przy użyciu „Działa Grawitacyjnego” - niszczy cały wrogi oddział. Dzięki swoim „zasługom” na polu bitwy, Akito zostaje awansowany z kuchcika na oblatywacza Aestivalisów. Nasz bohater nie jest jednak tym faktem uradowany. Walka na śmierć i życie z kosmitami to ostatnia rzecz, o której marzył. Mimo wszystko zostaje na pokładzie Nadesico. Ma bowiem nadzieję, że biorąc udział w misji na Marsa, będzie miał szansę się dowiedzieć, co wydarzyło się tamtego dnia podczas ataku Jowiszan. Ma też kilka niecierpiących zwłoki pytań do Yuriki. Nie zdaje sobie jednak do końca sprawy, w jakie wariatkowo przez to się wplątał.

„Nadesico” choć posiada wszystkie cechy gatunku „Space Opera” zdecydowanie różni się od innych tego typu anime. Najważniejszą różnicą jest chyba to, że - w przeciwieństwie do większości podobnych serii - nie traktuje samej siebie śmiertelnie poważnie. Serial bardzo często przeskakuje od scen poważnych, typowych dla swojego gatunku, do radosnej, beztroskiej głupawki, podczas której obserwujemy coraz dziwniejsze wybryki zwariowanej załogi. Robi to jednak na tyle umiejętnie, że nie drażni widza, a udaje mu się dzięki temu zachować różnorodność wydarzeń na ekranie, dzięki czemu z ekranu ani na chwilę nie wieje nudą. Daje to również wrażenie, że statek naprawdę tętni życiem, a bohaterowie to prawdziwi ludzie, którzy owszem, potrafią zachować powagę, gdy wymaga tego sytuacja, ale umieją również czerpać radość z życia. Postacie to zdecydowanie najmocniejsza strona tej produkcji. Jest to naprawdę barwna menażeria, spośród której każdy ma swój własny, niepowtarzalny charakter. Co warto nadmienić, każdy z członków tej zwariowanej załogi parodiuje inny popularny w mandze i anime typ bohatera, a niektórzy z nich wyśmiewają nawet stereotypowe wizerunki fanów. Urabitake to parodia modelarza, który bez pamięci kolekcjonuje figurki z anime; Gai to stereotypowy mechatard pełną gębą, który ma kręćka na punkcie starych seriali z robotami i nieustannie naśladuje swoich ukochanych bohaterów, nie przejmując się uwagami ze strony pozostałych członków załogi; Hikaru to typowa otaku, która ubóstwia wszelkie możliwe anime, a co więcej jest dość zapaloną rysowniczką doujinshi; Yurika zaś to typowa nastolatka z anime, która powagę zachowuje jedynie na mostku kapitańskim, a poza nim zapomina o Bożym świecie i codziennie marzy o swoim księciu w lśniacej zbroi oraz wymyśla coraz to nowe sposoby, by uwieść Akito. Ten ostatni jest dość ciekawym bohaterem , który - choć jest obiektem zainteresowania - płci żeńskiej, to - w przeciwieństwie do takich bohaterów jak Hideki z „Chobits”, czy Yuki Rito z „To Love Ru”- nie jest typowym fajtłapą, który traci głowę w obecności ładnych dziewcząt, Nasz bohater, szczerze powiedziawszy, zachowuje się bardzo normalnie. Ba, potrafi nawet, bez mrugnięcia okiem, odpędzić zbyt natrętne zalotniczki. Nie jest też stereotypowym bohaterskim pilotem, czy wyszkolonym żołnierzem. Marzy jedynie o rondlu, co jest całkowicie sprzeczne z typowym wizerunkiem pilota w mecha anime. Tak sympatyczni, zwariowani bohaterowie naprawdę błyskawicznie zyskują sobie sympatię widza, rozbawiając nieraz do łez swoimi coraz bardziej szalonymi wygłupami.

Całe anime jest też pastiszem najbardziej znanych w Japonii produkcji. Znajdziemy tu nawiązania do takich anime jak „Macross”, „Gundam”, „Getter Robo”, czy choćby „Space Battleship Yamato”. Poza tym, Nadesico serwuje też widzowi naprawdę dobrze napisane dialogi, które, poprzez umiejętną grę słów, niesamowicie bawią. Doliczmy też świetny humor sytuacyjny, który- oprócz wyśmiewania typowych schematów w anime, czy grach wideo - raczy nas także parodiami elementów kultury oraz popkultury japońskiej i nie tylko. Dzięki tego typu humorowi zobaczyć będziemy mogli m.in Yurikę, biegającą po okręcie i odprawiająca pogrzeby dla rodzin członków załogi we wszystkich możliwych obrządkach, i zmieniającą strój przed każdym z nich; Gaia twierdzącego, iż Akito nie ma prawa nazywać się prawdziwym fanem „Gekigangera” co przypomina oldfaga krytykującego młodocianego fana; Koncert idolek na okręcie - będący ukłonem w stronę „Macrossa”. Pod względem audiowizualnym Nadesico prezentuje się całkiem dobrze. Szczegółowe projekty maszyn i statków, wykonane z rozmachem bitwy kosmiczne pełne błysków, wybuchów oraz kolorowych pocisków, sympatyczni bohaterowie, narysowani naprawdę miłą dla oka kreską. W oczy mogą rzucić się jedynie momentami ponownie wykorzystane ujęcia oraz nieco uproszczone rysunki robotów, podczas szybszych akcji. Opening i wszystkie piosenki to lata 90te pełną gębą. Są szybkie, rytmiczne i błyskawicznie wpadają w ucho. Grające w tle wydarzeń motywy zaś są dopasowane do sytuacji i potrafią świetnie podkreślić zarówno zwariowany nastrój, panujący na okręcie, jak i emocje bohaterów w poważniejszych, czy smutniejszych scenach. Pan Takayuki Hattori spisał się naprawde wybornie. Świetnie prezentują się też głosy postaci. Każdy z bohaterów brzmi tak, jak brzmieć powinien. Gai ma mocny, nieco zachrypnięty głos, Ruri z kolei dziecięcy, a Yurika donośny i piskliwy.

Nadesico, mimo swojego wieku, stanowczo jest serią wartą uwagi. Pokazana w nim historia nie nuży, a naprawdę przyciąga widza do ekranu. Co więcej, jak się potem okazuje, kryje w sobie dużo więcej, niż na początku się zdaje. Bohaterowie to naprawdę barwna i żywa ekipa, spośród której na pewno każdy wybierze sobie własnych faworytów, jest bowiem w czym wybierać. Relacje między nimi są ukazane w sposób autentyczny, humor jest dobrze przemyślany i bawi, nie sprawiając przy tym wrażenia upchniętego na siłę. Warto również nadmienić, że seria nie ucieka się - jak wiele dzisiejszych - do częstych zbliżeń na krągłości bohaterek. Oprawa audiowizualna to również kawał dobrej roboty, dzięki czemu oglądanie Nadesico jest naprawdę przyjemne.
Z drugiej strony nie ma jednak sensu ukrywać faktu, że przy serii najlepiej będą bawić się Ci fani, którzy choć trochę orientują się w starych anime, typowych charakterach postaci oraz znają dobrze popkulturę japońską i działanie fandomu. Widzowi niezaznajomionemu z tymi tematami sporo może umknąć i niekoniecznie zrozumie on humor zawarty w Nadesico. Seria posiada też jeden dość poważny mankament. Otwarte zakończenie, które uzupełnione jest jedynie przez grę wideo, (chcąc się z nią zapoznać, należy zakupić konsolę „Dreamcast”), oraz film kinowy, którego nie warto oglądać, gdyż zrujnował wszystko, co w serii było dobrego i również ma otwarte zakończenie. Uważam jednak, że mimo to warto czasem, zamiast obejrzeć kolejną mniej ambitną serię, którymi ostatnio Japończycy nas raczą, spojrzeć nieco w przeszłość i obejrzeć Nadesico. Tak, jest to teoretycznie kolejny show z wielkimi robotami, okrętem kosmicznym i nastolatkiem - podchodzi jednak do tej tematyki zgoła odmiennie, niż wiele innych serii Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych staroszkolnych produkcji i warto ją znać choćby po to, by wiedzieć, jak kiedyś wyglądały naprawdę dobre anime.

Typ Anime - Seria Telewizyjna
Rok produkcji -1996
Pełny Tytuł: „Kidou Senkan Nadesico” („Martian Successor Nadesico”)
Reżyseria:Tatsuo Satou
Scenariusz: Mamoru Konoe, Shou Aikawa i inni
Muzyka: Takayuki Hattori
Gatunek: Space Opera, Komedia romantyczna, dramat, mecha
Liczba Odcinków: 26
Studio: XEBEC
Ocena Recenzenta: 10/10

Tak poza recenzją - kilka ciekawostek na temat Nadesico:
-”Nadesico” okazało się na tyle popularne, że jest częstym gościem w najsłynniejszej serii gier o wielkich robotach w Japonii - „Super Robot Taisen”. Do tej pory pojawiło się w aż 7 odsłonach tej sagi.
- Ruri Hoshino jest bezsprzecznie najpopularniejszą bohaterką tej serii. Zyskała sobie tak dużą popularność wśród fanów, że często nawiązania do niej pojawiają się w wielu innych anime. Jednym z najbardziej widocznych z nich jest jej obecność w „MM!” na dakimakurze. Ruri doczekała się również największej liczby figurek ją przedstawiających spośród wszystkich bohaterów „Nadesico”.
-Wymyślone na potrzeby serialu anime „Gekiganger-3” wywołało tak duży pozytywny odzew wśród widzów, że doczekało się własnej serii OVA mu poświęconej. Większość fanów uważa, że to właśnie ta seria powinna zostać uznana za ostatnie dzieło w sadze „Nadesico”, podczas gdy film „Prince of Darkness” winien zostać wykreślony z historii serii.

Screeny:





1 komentarz:

  1. Dobra recenzja, milo sie czyta, duzo konkretow, a przy tym udalo Ci sie uniknac spoilerow. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń