czwartek, 21 listopada 2013

Mężczyzna w płaszczu, mechaniczny miecz czwartku, mała dziewczynka i meksykański GaoGaiGar walczący w rytm latynoskich piosenek - "Gun X Sword" (2005)

Zastanawiacie się pewnie, dlaczego na blogu, poświęconym głównie rzeczom i produkcjom z lamusa, postanowiłem po raz kolejny umieścić recenzję nowszego tytułu. Już spieszę z wyjaśnieniem - powodów jest kilka. Po pierwsze - blog ten poświęcony jest także seriom niszowym, a recenzowany dziś tytuł zdecydowanie do takich się zalicza. Po drugie - obfituje w liczne nawiązania do staroszkolnych mecha anime i w odświeżony sposób przedstawia wiele stereotypów w nich występujących. Po trzecie w końcu, jest to anime z mojego ukochanego gatunku - Super Robot - oprócz tego jednak oczarowało mnie niezwykle oryginalnym podejściem do tej tematyki. Dlatego właśnie stwierdziłem, iż tytuł ten zdecydowanie wart jest tego, by tu o nim wspomnieć. Bez dłuższego przeciągania zatem - oto przed państwem jedno z najlepszych i najoryginalniejszych anime, jakie przyszło mi obejrzeć - "Gun X Sword".

Do pustynnego miasteczka "Evergreen" przybywa wygłodniały jegomość ubrany w długi czarny płaszcz. Postanawia on udać się do pobliskiego kościółka, by spytać stacjonujących tam księży, czy przypadkiem nie mają czegoś do jedzenia, dla głodnego wędrowca. Zamiast księży jednak zastaje tam... dziewczynkę, która dopiero co została postrzelona (szczęśliwie jednak przeżyła, gdyż skorupa jej żółwika zatrzymała pocisk) przez grupkę bandziorów. Jak nietrudno się domyślić, gdy tylko dostrzegają oni jegomościa w drzwiach, postanawiają wykorzystać okazję i obrabować go. Nasz bohater nie należy jednak do ludzi, których łatwo pozbawić dobytku i spuszcza rzezimieszkom tęgie lanie. Dziewczynka jest pod wrażeniem widząc jego umiejętności. Tajemniczy  wędrowiec przedstawia się w końcu - nazywa się Van - po czym... pada z głodu i wycieńczenia.
Jak się okazuje, grupka której Van spuścił łomot należy do gangu "Wild Bunch", który regularnie najeżdża na miasteczko i terroryzuje jego mieszkańców. Burmistrz "Evergreen" dowiedziawszy się o niezwykłych umiejętnościach przybysza, postanawia poprosić go o pomoc w zwalczeniu bandytów, oferując mu w zamian jedzenie oraz pieniądze. Zanim Van zdąży jednak podjąć decyzję, ponownie zjawiają się bandyci. Okazuje się, że mają już dość czekania na to, aż mieszkańcy w końcu skapitulują i zaakceptują ich warunki, toteż ogłaszają, iż następnego dnia dokonają ostatecznego ataku, chyba że miasto odda im wszelkie pieniądze z banku. Okazuje się także, że przywódca rzezimieszków jest w posiadaniu potężnej "Zbroi" - ogromnego mecha. Po wyłożeniu swoich warunków bandyci odjeżdżają.
Burmistrz zaczyna desperacko naciskać na Van'a, by stanął on w obronie miasta. Nasz bohater stwierdza jednak, że pan burmistrz winien sam zatroszczyć się o bezpieczeństwo swoich mieszkańców, po czym wychodzi. Widząc to, Wendy postanawia za wszelką cenę przekonać go jednak, by stanął do walki z bandytami. Zwłaszcza, iż ma nadzieję, że tajemniczy wędrowiec pomoże jej również odszukać jej brata, który został przez nich rzekomo porwany. Van początkowo stara się odpędzić od siebie natrętną dziewczynę, w końcu jednak ulega i zgadza się ocalić miasto. Jak się okazuje jednak, postanawia uczynić to ponieważ widzi w tym zysk dla siebie - przywódca bandytów bowiem jest w posiadaniu informacji na temat miejsca pobytu człowieka znanego jako "Szpon", którego nasz bohater ściga.
Zapytacie pewnie tylko, jakim cudem jeden człowiek ma sobie poradzić z potężnym robotem? A no, jak nietrudno się domyślić, nasz bohater tak do końca zwykłym człowiekiem nie jest. Okazuje się bowiem, iż sam również jest pilotem robota i to nie byle jakiego. Van jest bowiem właścicielem legendarnej maszyny znanej jako "Dann of Thursday". Przy użyciu swej potężnej zbroi Van z łatwością pokonuje szefa bandytów i wypytuje go, gdzie jest "Szpon". Ten odpowiada jednak iż nie wie nic poza tym, że wraz z bratem Wendy opuścił on miasto jakiś tydzień temu.
Następnego dnia rozczarowany Van wyrusza na dalsze poszukiwania "Szpona". W swej dalszej podróży nie będzie jednak osamotniony, ponieważ Wendy postanawia dołączyć do niego, licząc na to, że uda jej się odnaleźć swojego zaginionego brata. Tak oto zaczyna się ich pełna przygód i niebezpieczeństw podróż, podczas której poznają oni wielu nowych przyjaciół, stoczą wiele ciężkich bitew i odkryją tajemnicę, która może wywrócić do góry nogami cały porządek świata.

Pierwszy odcinek "Gun X Sword" nie wygląda na początek czegoś wyjątkowego. Ot, kolejna historia o tajemniczym wędrowcu, który przybywa do nękanego miasta i przy użyciu potężnego robota ratuje jego mieszkańców. Dlaczego zatem ta seria mnie tak zauroczyła? A no bo jak się dość szybko okazuje, opowieść w tym anime ukazana jest dużo bardziej epicka, niż mogłoby się na początku wydawać. Historia o zwykłym wędrowcu bardzo szybko przeradza się w niesamowitą i cholernie wciągającą opowieść o zdradzie, miłości, odwadze i poświęceniu oraz odkrywaniu swojego prawdziwego ja. Co więcej - opowieść ta jest niezwykle spójna i prowadzona w tak zgrabny sposób, że nie nuży ani przez chwilę. Wart uwagi jest swoją drogą fakt, że wszelkie, względnie przypadkowe starcia z kilku pierwszych odcinków mają, jak się potem okazuje, bardzo istotny wpływ na dalszy przebieg historii. Prawdziwego tempa seria nabiera po pamiętnym (i dość symbolicznym swoją drogą) odcinku o stacji kolejowej. Od tego momentu naprawdę dobre już anime, przeradza się w coś niesamowitego. Więcej jednak nie wspomnę, by nie zepsuć wam frajdy z oglądania.
Seria prócz świetnej historii serwuje widzowi również dawkę całkiem dobrego humoru, który utrzymany jest w granicach dobrego smaku i zdecydowanie potrafi rozbawić. Spodziewajcie się zatem świetnych gagów i zabawnych gier słownych.

Bohaterowie również, choć początkowo wyglądają na typowe charaktery, jakich pełno w innych anime, dość szybko ewoluują. Ba, menażeria z "Gun X Sword" jest niezwykle barwna i potrafi zaskoczyć wieloma ciekawymi i nietuznikowymi osobowościami. Van np. nie jest typowym bohaterem anime z gatunku "Super Robot" - nie ma zamiaru z czystej dobroci ratować całego wszechświata w imię dobra i sprawiedliwości. Swoją pomocą służy jedynie wtedy, gdy widzi w tym wyraźny zysk dla siebie, bądź gdy osoba potrzebująca pomocy czymś mu zaimponuje; Wendy, choć wygląda na typową lolitkę z anime, dość szybko pokazuje, że jest niezwykle zaradna i potrafi poradzić sobie z wieloma problemami, z którymi jej "koleżanki z innych anime" niekoniecznie dałyby radę. Co więcej, nie raz to właśnie ona zmuszona będzie stanąć na wysokości zadania i wbić Vanowi do głowy, co w danej sytuacji winien zrobić. Nie oznacza to jednak, iż jest idealną i wszechwiedzącą postacią, nie - nadal jest dzieckiem, które wielu spraw jeszcze nie rozumie, dzięki czemu w trakcie trwania serii, dane nam będzie zobaczyć jak dorasta i sprawy te zaczyna pojmować; Bardzo ciekawymi i nietuzinkowymi bohaterami są również piloci super robota zwanego "ElDora V" - nie są to piękni i młodzi chłopcy, jakich na pęczki w innych anime z tego gatunku. O nieee, piloci Eldora V to... banda starych, nadużywających alkoholu dziadów, którzy swoje lata świetności mają już za sobą. Potrafią jednak, gdy wymaga tego sytuacja, pokazać iż nadal płonie w nich płomień odwagi, dzięki czemu zawsze staną do walki w obronie tego, co jest im bliskie. Jest to przepiękny ukłon w stronę staroszkolnych anime z wielkimi robotami, który równocześnie w swoisty sposób wytyka iż utarte w nich schematy, mimo że teoretycznie odeszły już do lamusa, nadal mogą działać wyśmienicie.
Równie ciekawi są również antagoniści. Nie są to typowi "ci źli", którzy chcą zniszczyć świat, bądź zawładnąć nad nim tylko i wyłącznie dlatego, że tak im się podoba. Każdy z nich ma bardzo wyraźny cel w życiu, którym się kieruje. Co więcej, niektóre z tych celów są bardzo logiczne i powiem szczerze że chwilami zastanawiałem się, czy to aby Ci źli nie mają chwilami przypadkiem racji.

Oprawa audiwizualna również zasługuje na pochwałę. Za projekty postaci odpowiada Takahiro Kimura, który wśród fanów mecha anime jest bardzo lubiany ze względu na to, iż wykonał projekty również do tak hitowych wśród nich serii jak "King of Braves GaoGaiGar", "Brigadoon", "Shinkon Gattai Godannar!!" czy też "Betterman". W anime tym dominują zatem piękne dziewczęta i przystojni mężczyźni.
Strasznie podobały mi się również projekty robotów. Wiele z nich to niezwykle oryginalne i nietuzinkowe maszyny, które po prostu oczarowują swym zgrabnym i niesamowitym wyglądem. Co więcej - fani starszych mecha anime z pewnością wychwycą tutaj wiele nawiązań do produkcji z dawnych lat. Wspomniany "ElDora V" np. to meksykańska wariacja słynnego GaoGaiGara, która różni się od niego jedynie kilkoma szczegółami, takimi jak ptasie skrzydła, kolory, czy też ptak, zamiast lwa na klacie.
Animacja jest płynna i raczej nie dopatrzyłem się w niej większych zgrzytów. Na ogromną pochwałę zasługują zdecydowanie walki (zarówno ludzi jak i robotów). Ich choreografia jest po prostu przepiękna i chwilami dosłownie siedziałem z otwartą paszczą i nie mogłem się nadziwić, jak wiele epickości wylewa się z ekranu. Swoją drogą, to chyba jedyne anime, w którym roboty walczą w rytm latynoskich utworów...
Stety niestety, pojawiło się kilka przypadków "QUALITY". Nie było ich jednak tak wiele, by jakoś szczególnie podziałało mi to na nerwy.
Muzyka jest krótko mówiąc: CUDOWNA. Ścieżka dźwiękowa w "Gun X Sword" jest tak świetna i netuzinkowa dla anime z gatunku "Super Robot", że natychmiastowo mnie zauroczyła. No bo, powiedzcie mi, w jak wielu innych mecha anime dane było wam usłyszeć jazzowe kawałki, latynoskie utwory, bądź też przepięknie wykonane chóry a capella? Sam opening również jest niezwykle oryginalny - szybki, rytmiczny, przeplatany uderzeniami ostrzy, a co więcej... pozbawiony bardziej znaczących słów! Tak, zamiast tego słyszymy jedynie krzyki pokroju "GUN!" albo "SWORD!" oraz okazjonalne chóry śpiewające "oooo(...)". Zabieg ciekawy i działa naprawdę wyśmienicie.
Głosy postaci również należy pochwalić. Aktorzy spisali się naprawdę wyśmienicie i idealnie oddali charakter każdego z bohaterów. Co więcej - w obu wersjach językowych! "Gun X Sword" to jeden z tych rzadkich okazów anime, który pokazuje, że jak się chce, to można zrobić naprawdę świetny dubbing. Wszyscy aktorzy podkładający głos w dubbingach japońskich kreskówek winni brać przykład z ekipy grającej w "Gun X Sword".

Czy "Gun X Sword" polecam? Odpowiedź jest oczywista - JAK NAJBARDZIEJ. Zdecydowanie jest to jedno z tych anime, które powinno być bardziej popularne, a ginie w gąszczu kiepskiego szajsu, jaki zalewa rynek ostatnimi czasy. Posiada dosłownie wszystko, co najlepsze anime mieć powinny - świetną i wciągającą historię, pomysłowe nawiązania do starszych produkcji, wspaniały klimat, przepiękną muzykę, ciekawe postacie oraz przyjemną dla oka oprawę wizualną. Jestem naprawdę zdumiony, że tak mało ludzi kojarzy tę serię, a co więcej, że co poniektórzy uważają ją za "kiepskawy plagiat bla bla bla", podczas gdy zdecydowanie jest to jedna z najoryginalniejszych produkcji, jakie gatunek "Super Robot" ma do zaoferowania.
Brać w ciemno. Jeśli kiedykolwiek dopadniecie w sklepie pełen box DVD, kupować instant. Nie rozczarujecie się.
Na zachętę dodam, iż jest to jedna z 5 serii (spośród ponad 800 mi znanych), którym kiedykolwiek z czystym sumieniem wystawiłem maksymalną notę.

Typ Anime - Seria Telewizyjna
Rok produkcji - 2005
Pełny Tytuł: „Gun X Sword”
 Reżyseria: Goro Taniguchi
Scenariusz: Hideyuki Kurata
Muzyka:
 Koutarou Nakagawa
Gatunek: Super Robot, Komedia, Przygodowy, Science Fiction
Liczba Odcinków: 26
Studio: AIC
Ocena Recenzenta: 10/10

-Jak do tej pory seria wystąpiła tylko jeden raz (dwa, jeśli liczymy mizerne "SRW Gakuen") w cyklu "Super Robot Taisen" - "SRW K" na Nintendo DS. Warto wspomnieć, iż pilotowany przez Van'a Dann of Thursday był tam najpotężniejszą jednostką, którą DOSŁOWNIE dało się przejść niemal każdą misję w pojedynkę.
Fani cyklu ubolewają niezmiernie, że Banpresto olewa tak świetną serię i liczą na to, iż pojawi się ona ponownie w jednym z nadchodzących SRW. Najlepiej obok pozostałych świetnych, a zaniedbywanych serii takich jak Godannar, czy Escaflowne.

-Wart uwagi jest fakt, że tylko siódemka, spośród wielu mechów pojawiających się w tym anime, nosi nazwy dni tygodnia. Jak się potem okaże, ma to dość istotny związek z fabułą, stąd nie zdradzę dlaczego tak jest.

-Bardzo ciekawy jest również sposób pilotażu w tym anime ukazany. Każdy z mechów bowiem kierowany jest w odmienny sposób. Ba, jedna z bohaterek kieruje swoją maszyną wykonując erotyczny taniec na swoim kiju.

Screeny:










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz