poniedziałek, 23 grudnia 2013

Batman negocjator i jego robot w mieście amnezji - "THE Big O" (1999)

Dziś na warsztat bierzemy serię, nie ukrywam, niezwykle nietuzinkową i cholernie odmienną od innych anime. Serię, której szczerze mówiąc dużo bliżej do porządnego kina noir, aniżeli do japońskiej kreskówki z wielkimi robotami. Serii, która swą niesamowicie wciągającą intrygą oczarowuje widza i nie pozwala mu oderwać się od seansu aż do samego końca. Serię, która moim skromnym zdaniem spokojnie rywalizować może z Evangelionem o tytuł anime wszech czasów. Bez dłuższego przeciągania - oto przed państwem "THE Big O".

Akcja anime osadzona jest w mieście Paradigm, 40 lat po tajemniczym zdarzeniu, które spowodowało iż wszyscy jego mieszkańcy utracili swe wspomnienia.Co więcej, w wyniku tamtego pamiętnego zdarzenia skala przestępczości w mieście znacznie wzrosła i policja sama nie daje sobie rady, w związku z czym ludzie coraz chętniej korzystają z pomocy tzw. "Negocjatorów", których zadaniem jest, jak nietrudno się domyślić, negocjowanie z przestępcami.
 Nasz główny bohater - Roger Smith - para się właśnie niezwykle ważną dla tej mieściny fuchą negocjatora. Niemal codziennie otrzymuje coraz to nowe oferty od kolejnych klientów. Pewnego dnia wyznaczone mu zostaje zadanie zapłacenia porywaczom okupu za niejaką R. Dorothy Wayneright, wnuczkę swojego klienta. Wymiana przebiega bez większych problemów... po krótkiej chwili okazuje się jednak, iż bandziory oszukały naszego negocjatora, bowiem zamiast prawdziwej Dorothy podrzucili mu androida. A jakby tego było mało, niedługo potem na miasto napada gigantyczny robot. Zapytacie pewnie, jak zwykły negocjator ma sobie poradzić w starciu z ogromnym mechanicznym adwersarzem? A no, jak się okazuje, Roger ma niejednego asa w rękawie. Nasz bohater jest bowiem w posiadaniu własnej potężnej maszyny - ogromnego "Megadeusa" zwanego "Big O". Przy pomocy swego gigantycznego robota Roger "prowadzi negocjacje" z takimi osobnikami, z którymi nie wystarczy poprowadzić rozsądnej dyskusji. Podczas tychże "negocjacji" jednak, bardzo często demoluje wszystko wokół, przez co nie zyskuje sobie zbytniej sympatii policji miasta Paradigm.
Jak nietrudno się domyślić, afera z androidem to zaledwie początek kłopotów naszego negocjatora. Wkrótce bowiem wplącze się on w ogromną intrygę, która swe początki ma w wydarzeniach, które 40 lat temu spowodowały masową amnezję mieszkańców Paradigm City...

Jeśli miałbym najprościej opisać, czym jest "THE Big O" to powiedziałbym, iż jest to "Batman z mechami". Podobnie jak człowiek nietoperz bowiem, Roger to bogaty i przystojny dżentelmen, który mieszka w pięknej posiadłości wraz ze swym lokajem. Dodatkowo, podobnie jak "Gacek" nasz bohater podróżuje po mieście czarną, elegancką furą. A jakby tego było mało, już samo uniwersum tego anime silnie nawiązuje do Batmana. Paradigm City bowiem jest niezmiernie podobne do Gotham City - jest to miasto, które z bezpiecznej utopii bardzo szybko przekształciło się w dość niebezpieczne miejsce, w którym przestępczość i bieda są na porządku dziennym.
Nie oznacza to jednak, że "Big O" jest naciąganą zrzynką. Wręcz przeciwnie. Twórcy bowiem nie stworzyli wiernej kopii, a jedynie w odpowiedni sposób zaczerpnęli inspiracje z zagranicznych filmów i komiksów, dzięki czemu udało im się stworzyć ciekawy, niezwykle oryginalny świat, który potrafi niezmiernie wciągnąć widza. Klimat tego anime jest po prostu tak niezwykły, tak czarujący i tak... odmienny, niż w innych japońskich serialach animowanych, że widz wprost nie może się oprzeć jego urokowi.
Na korzyść anime działa również zdecydowanie bardzo dobrze napisana fabuła. Pełna jest intryg oraz ciekawych i nieprzewidywalnych zwrotów akcji. Co więcej, poprowadzona jest w taki sposób, że niezmiernie wciąga, zmuszając nawet chwilami widza do snucia własnych teorii na temat dalszych wydarzeń. Rewelacja!

Bohaterowie również bardzo pozytywnie się wyróżniają. Ich charaktery są wyraziste i faktycznie przypominają żywych ludzi. Co mnie bardzo mile zaskoczyło, nawet bohaterowie poboczni, którzy w anime pojawiają się raz, bądź dwa otrzymali całkiem zgrabnie przemyślane osobowości, dzięki czemu nie wydają się być sztucznymi kukłami. Co więcej, relacje między bohaterami są faktycznie głębokie i przekonujące. Wyraźnie widać iskrzące między nimi emocje - miłość, nienawiść, gniew, radość. Niezmiernie podobał mi się również fakt, że nie wszystkie czarne charaktery są złe tylko dla zasady. Ba, w przypadku co poniektórych można nawet powiedzieć, że cele którymi się kierują oraz czyny, których się dopuszczają, są jak najbardziej logiczne i uzasadnione.

Oprawa audiowizualna to cud. Po prostu. Projekty postaci są schludne, przyjemne dla oka i niezwykle nietuzinkowe (bliżej im do amerykańskich komiksów, aniżeli typowych japońskich kreskówek); niezmiernie oczarowały mnie również tła. Zwłaszcza miasto Paradigm. Jest to przeogromna, niezwykle klimatyczna metropolia, narysowana tak rewelacyjnie, że aż czuć iż tętni ona życiem. Chwilami warto po prostu zatrzymać film na chwilę i przyjrzeć się jej dokładnie. Jest to prawdziwa gratka dla koneserów fikcyjnych miast. 
Animacja jest po prostu zjawiskowa. Powiem szczerze, że "THE Big O" to chyba najładniej zanimowany serial rysunkowy, jaki kiedykolwiek oglądałem. Wszystko porusza się tu niezwykle płynnie i naturalnie, brak zgrzytów, nadmiernie używanych ujęć, czy też statycznych zapychaczy ekranu... A dodajmy do tego jeszcze wyśmienitą grę świateł i cieni. "Big O" to zdecydowanie istna uczta dla oka.
Zdecydowanie pochwalić też trzeba choreografię starć. Potyczki zrealizowane są z niezwykłym wprost rozmachem i oglądanie ich sprawia ogromną przyjemność. Na ekranie dzieje się naprawdę wiele, każdy przeciwnik zaskakuje czymś nowym, Roger co rusz pokazuje nowe możliwości swojego robota... dzięki temu, każda bitwa jest inna niż pozostałe i starcia nie nużą, a zawsze dostarczają ogromnej dawki adrenaliny.
Jak sprawa zaś ma się z muzyką? Równie cudownie. Podobnie jak w przypadku oprawy graficznej, również przy tworzeniu ścieżki dźwiękowej twórcy silnie inspirowali się produkcjami spoza Japonii. I tak oto opening "THE Big O" brzmi jak największe hity zespołu "Queen", do złudzenia przypominając utwór "Flash Gordon". Same utwory przygrywające w tle wydarzeń są równie nietuzinkowe. Nie oczekujcie tu typowych dla anime jpopowych utworów, albo szybkich i radosnych piosenek rodem z seriali dla dzieci. W "THE Big O" zdecydowanie przeważa Jazz, świetna muzyka symfoniczna oraz... chóry kościelne. Nadmienić należy, że wszystkie utwory te brzmią wprost niesamowicie i dodatkowo potęgują i tak niesamowity już klimat produkcji. 
Cudowny jest również ending - "And Forever..." to zdecydowanie jedna z najpiękniejszych piosenek o miłości, jakie dane mi było usłyszeć. Wart wspomnienia jest również fakt, iż zaśpiewany jest perfekcyjnym angielskim, a nie tak typowym dla Japończyków "engrishem".
Aktorzy spisali się nie mniej rewelacyjnie i idealnie oddali charaktery swych bohaterów. I to zarówno w oryginalnej japońskiej wersji, jak i angielskim dubbingu. Roger brzmi idealnie jak szarmancki i inteligentny dżentelmen; Dorothy jak sarkastyczny android; Angel jak uwodzicielska, pewna siebie kobieta. Istna rewelacja.

Czy "THE Big O" wart jest uwagi? O stanowczo jest! Jest to zdecydowanie jedno z najoryginalniejszych i najciekawszych anime, jakie kiedykolwiek dane mi było obejrzeć. Potrafi oczarować widza nie tylko niezwykłym i nietuzinkowym klimatem, ale również świetnie napisaną, pełną intryg historią, ciekawymi bohaterami, przepiękną animacją i cudowną muzyką. Aż dziw mnie bierze, że tytuł ten jest u nas tak słabo znany, zwłaszcza że za granicą do tej pory o nim głośno. Brać w ciemno, naprawdę. Powiem szczerze, że anime to jest, moim skromnym zdaniem, dużo lepsze, niż niezwykle wielbiony "Evangelion" czy inne, niezwykle popularne tytuły.


Typ Anime - Seria Telewizyjna
Rok produkcji - 1999
Pełny Tytuł: „THE Big O”
 Reżyseria: Kazuyoshi Katayama
Scenariusz: Masanao Akahoshi, Keiichi Hasegawa, Shin Yoshida
Muzyka: Toshihiko Sahashi
Gatunek: Super Robot, noir, science-fiction, kryminał, mystery
Liczba Odcinków: 26
Studio: Sunrise
Ocena Recenzenta: 10/10

-Jak nietrudno się domyśleć, z racji swej nietuzinkowości, anime to nie przyjęło się za dobrze w Japonii. Stąd zakończyło się tam na 13 epizodzie. Za granicą zdobyło sobie jednak tak ogromną popularność, że stacja "Cartoon Network" postanowiła pomóc twórcom i zgodziła się sfinansować następny sezon. Jest to chyba pierwsze (i kto wie, czy nie jedyne) anime, w którym dane mi było zobaczyć notkę "zrealizowano przy współpracy z Cartoon Network".

-"THE Big O" gościło już 3 razy w "Super Robot Taisen". Pojawiło się w D, Z oraz Z2. Prawdopodobnie pojawi się również w Z3, które wedle plotek ma niedługo zostać zapowiedziane. Wart wspomnienia jest fakt, iż w SRW Roger jest jedną z najważniejszych postaci. W Z2 na przykład, wraz z Banjou z "Daitarn 3" są bardzo mocno powiązani z fabułą "Code Geass", dzięki czemu biorą udział w większości ważnych wydarzeń z tego anime. Co więcej, Roger jest jedną z pierwszych osób, które dostrzegają że Zero to tak naprawdę Lelouch.

-Sporo szumu do tej pory wywołuje zakończenie. Jest ono tak intrygujące i trudne do zrozumienia, iż narodziło się wiele teorii z nim powiązanych.
Screeny:







1 komentarz:

  1. acz wiekszość stron zachodnich jest zgodne że ta przerwa kilku letnia i zmiana ekipy nie wyszła ciągowi dalszemu na dobre no niestety ale jakość poszła w dół i to ostro ale oryginalne 13 odcinków to majstersztyk anime :) no i kurczę odpowiada na mokry sen nerda co by było gdyby batman dostał mecha xDD

    OdpowiedzUsuń