środa, 1 stycznia 2014

Sadystyczna przygodówka utrzymana w klimatach brutalnego horroru - "Demonophobia" (+18)

Poniższy tekst (jak i gra w nim opisywana) obfitować może w kadry niecenzuralne, brutalne i niesmaczne. Czytacie na własne ryzyko. Jeśli reagujecie odruchem wymiotnym/przerażeniem/irytacją na wszelkie przejawy brutalności i dewiacji maści wszelakiej, to radzę przewinąć bloga do kolejnego tekstu. Najlepiej używając odnośników po prawej stronie. Dziękuję za uwagę~

Powiem szczerze, że od zawsze bardzo lubiłem tzw. "indie games". Z racji tego, iż są to tytuły robione przez niezależne (z reguły) od większych firm osoby, to oferują odbiorcy dużo większą różnorodność, sięgając bardzo często po takie tematy, których słynni developerzy za cholerę by nie chcieli ruszyć.
Zdecydowanie moim ulubionym typem "indie games" są bijatyki oraz przygodówki maści wszelakiej. Zapewne dlatego, że pierwszymi niezależnymi tytułami, po jakie sięgnąłem były "Ib" oraz słynny "M.U.G.E.N.". Od tamtej pory z niesamowitą wprost lubością przekopuję się przez czeluście internetu w poszukiwaniu nowych, ciekawych tytułów. W trakcie takowych poszukiwań natknąłem się na YouTube na fragment "Let's Play" poświęconego dość... nietuzinkowej przygodówce o wiele mówiącym tytule "Demonophobia". I jakoże zauroczyły mnie iście przerażający klimat, ładnie, aczkolwiek prosto wykonana oprawa graficzna oraz niezwykle śliczna bohaterka, to postanowiłem dać tytułowi szansę...
O Boże, co ja zrobiłem...



Gracz wciela się w rolę prześlicznej dziewczynki imieniem Sakuri. Nasza mała bohaterka to czysta kwintesencja japońskiej animowanej dziewuszki - duże błyszczące oczka, nieco zakłopotana minka, średniej długości kudełki ozdobione uroczymi spineczkami... oh i oczywiście nasza bohaterka ubrana jest w kusą spódniczkę, śnieżnobiałe getry i schludną białą koszulinkę. Moe/10.
Skoro wcielamy się w tak śliczną bohaterkę, to zapewne sama gra też taka będzie, prawda? Beeee, nie! Tytułu tekstu nie czytaliście? "Sadystyczna przygodówka", "Brutalny horror" itd, itp. Tak więc...
Nasza mała bohaterka z bliżej nieokreślonych przyczyn budzi się nie w swym ciepłym, wygodnym łóżeczku, ale w ciemnym, zimnym i emanującym przerażającą atmosferą korytarzu. Podobnie jak my, nie ma ona za cholerę pojęcia jak się tu znalazła. Wie jednak, że zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem tu zostawać, toteż postanawia się stąd wydostać. No właśnie, pytanie tylko jak? W pomieszczeniu nie ma ŻADNYCH drzwi, a co więcej na ziemi zauważyć można podejrzane czerwone plamy, które raczej nie są pozostałościami po badziewnym malowaniu pokoju. Nasza bohaterka (a raczej gracz nią kierujący) dostrzega jednak podejrzany przycisk znajdujący się w ścianie. Po jego naciśnięciu jedna ze ścian otwiera się i Sakuri może opuścić nieprzyjemne pomieszczenie, hurrraaa~!
...
Tylko po to, by trafić do kolejnego, równie nieprzyjemnego pomieszczenia. W dodatku fruwa w nim jakiś upierdliwy kruk...zombie...niedopieczony kotlet... W każdym razie COŚ z czym Sakuri raczej wolałaby się bliżej nie zaprzyjaźniać. Nasza bohaterka omija upierdliwego stwora i po kilku mniej lub bardziej sadystycznych scenach (o których więcej za moment) zdobywa kluczyk, dzięki któremu może w końcu wydostać się z tego wariatkowa...
...
Nie.
Trafia zamiast tego do długiego korytarza, w którym rezyduje ogromny robal, mający na nią zdecydowanie chrapkę. Przerażona dziewczynka jakimś cudem mu na szczęście umyka.
Ale to oczywiście nie koniec kłopotów. Czeka ją jeszcze pojedynek z czerwonym olbrzymem, który czerpie chyba sadystyczną przyjemność z obijania niewinnych dziewczątek...
Kiedy Sakuri uda się już jakimś cudem uciec przed tymi wszystkimi potwornościami trafia do pustego pomieszczenia z dziwnym symbolem na podłodze. Nie jest to jednak jej największe zmartwienie, bowiem po krótkiej chwili dostrzega, że nie jest w tym pomieszczeniu jednak sama. Jej oczom ukazuje się mała niebieska zjawa. Oczywiście po doświadczeniu tak wielu potworności dziewczynka reaguje atakiem paniki i błaga, by duch nie robił jej krzywdy. On jednak uspokaja ją i przekonuje, że nie ma zamiaru wyrządzać jej żadnej krzywdy. Wręcz przeciwnie - chce on jej pomóc wydostać się z tego piekielnego miejsca. Uprzedza jednak, iż nie będzie to proste zadanie...



Tak kochani, jak zapewne z tego króciutkiego streszczenia wywnioskowaliście, mamy do czynienia z pełnoprawnym horrorem. W dodatku chwilami niezmiernie brutalnym i obscenicznym. Na małą Sakuri bowiem czyha wiele niebezpieczeństw. Pomijam już fakt, że praktycznie każda napotkana istota chce jej wyrządzić krzywdę. Pomijam już fakt, że Sakuri nie ma żadnej broni, którą mogłaby choć spróbować walczyć z zagrażającymi jej potworami. Oprócz tego przyjdzie jej jeszcze zmierzyć się z wieloma wymyślnie rozstawionymi pułapkami, które mogą uśmiercić ją na jeden z pierdyliarda wymyślnych sposobów. Wspomniałem może, że wiele z tych pułapek jest tak sprytnie ukrytych, że nie w sposób przewidzieć gdzie się znajdują? Bawcie się dobrze...
Ogółem jest strasznie i krwawo. Jeśli mieliście styczność z innymi strasznymi japońskimi przygodówkami i myślicie, że jesteście przygotowani na każdą ewentualność, każdą pułapkę, scenę zgonu itd. to od razu wyprowadzę was z błędu i powiem - NIE JESTEŚCIE. Gracz naprawdę musi nieźle się postarać, by utrzymać małą bohaterkę przy życiu. A zapewniam was, że po obejrzeniu kolejnej strasznej sceny śmierci będziecie chcieli za wszelką cenę uratować to urocze maleństwo.
Jak wspomniałem - Sakuri nie ma żadnej broni. Nie, kopnąć nikogo też nie może. Czego wy wymagacie od małej, delikatnej dziewczynki, która z bliżej nieokreślonych przyczyn ląduje nagle w strasznym piekle? Jak zatem nasza bohaterka ma radzić sobie z zagrażającymi jej niebezpieczeństwami? A no zdać się musi na swoją wątpliwą kondycję i spryt. Inaczej mówiąc - dużo będzie uciekania, skradania się, czołgania tunelami itd. Pamiętajcie też, by zwracać uwagę na portret w prawym górnym rogu ekranu. Gdy Sakuri będzie na skraju rozpaczy a ramka wokół jej buziuchny zaczerwieni się - czeka was zgon.
Gra wymagać będzie od nas nie tylko refleksu ale i zmusi nas do zdrowego kombinowania. Nie wszystkie zagadki bowiem są proste i oczywiste. Rzekłbym nawet, że wiele z nich potrafi naprawdę zabić klina na długie godziny. Fani łamigłówek będą zatem wniebowzięci.
Wkurza jednak nieco sterowanie. Jest dość toporne i niewygodne, co chwilami może być zgubne, gdyż w grze wystarcza dosłownie minimalny błąd czy chwila nieuwagi, by bohaterka umarła po raz kolejny. Ludzie gryzący klawiaturę z wściekłości po każdym GAME OVER zatem winni trzymać się od tej gry z daleka... szkoda waszych zębów.



Fabuła jest szczerze mówiąc dość ciekawa i niezmiernie wciągająca. Rozwija się także w odpowiednim tempie i nie sprawia wrażenia ciągniętej na siłę. Co więcej, obfituje w kilka dość intrygujących zwrotów akcji, a samo zakończenie... powiedzmy po prostu, że jest cholernie odmienne od tego, co do tej pory widziałem w tego typu grach. 
Warto wspomnieć również, że historia w połączeniu z całym klimatem i piekielnym naprawdę chwilami poziomem trudności bardzo dobrze oddaje atmosferę beznadzieji sytuacji, w której znalazła się bohaterka. Sprawia to, że tym bardziej chcemy zrobić wszystko, żeby pomóc małej Sakuri przebrnąć cało przez to piekło i wrócić do szczęśliwego życia.
Powiem szczerze, że Sakuri to chyba pierwsza od bardzo dawna fikcyjna postać, której mi było naprawdę cholernie żal. Tak dużej chęci, by pomóc wyimaginowanej postaci nie miałem już naprawdę od bardzo, bardzo dawna. Gra zatem bardzo dobrze igra z emocjami odbiorcy, wywołując u niego odpowiednie reakcje.



Wróćmy jeszcze na chwilę do tych scen zgonów. "Demonophobia" oferuje chyba największą ich różnorodność, jaką kiedykolwiek widziałem w grze wideo. Praktycznie każda pułapka i praktycznie każde monstrum bowiem uśmiercić może bohaterkę na kilka róznych sposobów, w zależności od tego w jakim momencie, w jakiej pozycji i w jakim stanie padnie ona ich ofiarą. Sakuri może zostać poćwiartowana, nabita na pal, spalona żywcem, zamrożona, zmielona... urrrrrgh..., dość. Istna uczta dla sadystów a dla normalnych ludzi (Oh wait, tacy w ogóle tego tytułu nie tkną...) kolejny powód, by za wszelką cenę nie dopuścić do śmierci bohaterki. Nie jest to stanowczo gra dla ludzi o słabych nerwach i żołądkach.



O oprawie audiowizualnej dużo nie można powiedzieć. Grafika jest prosta, aczkolwiek spełnia dobrze swoje zadanie. Sakuri jest śliczna, jej przeciwnicy i lokacje zaś chore, psychodeliczne i chwilami naprawdę przerażające. Co w ogóle ciekawe, fani horrorów doszukają się tu wielu nawiązań do innych produkcji, m.in "Silent Hill", powieści Stephena Kinga itd.
Muzyki, efektów dźwiękowych itd zaś... nie ma. Choć może to i lepiej, bo płaczu czy krzyków bohaterki raczej nie chciałbym słuchać... 
Warto wspomnieć jednak, że dla ludzi chcących podkreślić sobie klimacik muzyką powstały specjalne playlisty na YouTube, które oferują piosenkę na każdą lokację i sytuację.


Czy "Demonophobię" polecam. Uh, mam bardzo mieszane odczucia. Z jednej strony jest to kawał dobrze zrobionej przygodówki, zmuszającej gracza do kombinowania a przy tym wymagającej również niezłego refleksu. Z drugiej strony jednak, gra ma tak chory klimat, tak okropne sceny mordów i tak niesmaczne chwilami sytuacje (erotyczne też...), że nie poleciłbym jej stanowczo normalnym ludziom. Napiszę zatem może tak - masz zryty łeb i nie przeszkadza Ci fakt, że urocza dziewczynka po raz kolejny ginie wymyślną śmiercią? Graj.
Jeśli jednak jesteś normalnym człowiekiem, który, jak na normalnego człowieka przystało, nie potrafi znieść przesadnej brutalności, dewiacji i sadyzmu - trzymaj się z dala. Nie warto kalać sobie psychiki tym (po)tworem.



OCENA KOŃCOWA:
Grafika: 7/10
Muzyka: 0/10
Grywalność: 7/10
Fabuła: 9/10



*Do czytelników u których ciekawość okazała się silniejsza - nie mówcie, że nie ostrzegałem. I tak starałem się dobierać jak najnormalniejsze kadry (wierzcie mi, że skala okropieństwa w tej grze jest niewyobrażalna). W nagrodę za to, że dotarliście aż tutaj, macie śliczny obrazek z Sakuri:

Prawda, że urocza? Sama się prosi o przytulenie~

Swoją drogą - czekam, aż ktoś w końcu zrobi przeróbkę tej gry i wstawi doń tego typu scenę. Zignorujcie, proszę, badziewny angielski:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz