sobota, 27 grudnia 2014

Chłopiec i jego robot - "Kowarekake no Orgel" (2008)

Wspominałem już kiedyś, że przeglądając /m/ można bardzo łatwo natknąć się na mnóstwo mniej znanych, a zdecydowanie wartych uwagi serii. To właśnie dzięki ekipie z tego najbardziej hermetycznego 4chanowego boardu miałem okazję zapoznać się z takimi tytułami jak choćby "Giant Gorg", "Dragon's Heaven", czy też "Brigadoon". Podczas ostatnich odwiedzin tam natknąłem się także na króciutki temat o nie znanej mi dotąd produkcji zatytułowanej "Kowarekake no Orgel". I choć na pierwszy rzut oka wyglądało to jak generyczny moeblob, to widząc ciekawe i pochlebne posty anonów, postanowiłem dać bajce tej szansę. Warto było?

Głównym bohaterem animacji jest młody chłopak - Kawada Keiichiro - mieszkający samotnie odkąd jego rodzina zginęła w wypadku samochodowym. Pewnego dnia, gdy w trakcie ulewy chowa się pod dachem lokalnej świątyni, znajduje na śmietniku małą dziewczynkę androida. Robi mu się jej niezwykle szkoda i postanawia zabrać ją do naprawy do mechanika. Ten jednak stwierdza, że nie jest w stanie nic zrobić, bowiem jest to za stary model i nie ma skąd sprowadzić niezbędnych do naprawy części. Zawiedziony Keiichiro zabiera zatem zepsutą maszynę do domu i zostawia ją w składziku. 
Następnego dnia czeka go jednak niespodzianka - ze snu wybudzają go dziwne odgłosy dobiegające z kuchni. Gdy nasz bohater schodzi na dół i zagląda do pomieszczenia,  nie wierzy w to, co tam widzi. Oto przy kuchence stoi, wczoraj jeszcze zepsuta, mała robodziewczynka i z uśmiechem oznajmia, że zaraz skończy przyrządzać śniadanie. Po krótkiej rozmowie okazuje się, że mała ma problemy z pamięcią i nie pamięta absolutnie nic sprzed swojego przebudzenia w składziku Keiichiro. Nie potrafi sobie przypomnieć nawet swojego imienia. W związku z tym, Keiichiro postanawia nadać jej imię - "Flower" - i przyjąć pod swój dach. Szybko jednak okazuje się, że z racji bycia starym modelem androida, mały "Kwiatuszek" kuleje pod bardzo wieloma aspektami - kiepsko gotuje, nie potrafi czytać tekstów zapisanych w innym sylabariuszu niż hiragana, potwornie fałszuje a i ogólnie jest nieco ciapowata i chwilami nie radzi sobie z podstawowymi obowiązkami. Jak nietrudno się domyślić, wprowadzi przez to do życia chłopaka sporo zamieszania... równocześnie jednak sprawi, iż jego smutne, samotne dotąd życie stanie się dużo ciekawsze i radośniejsze.

"Kowarekake no Orgel" nie jest w żadnym razie produkcją wybitnie rozbudowaną czy też zaskakującą. To bardzo prosta opowiastka, bazująca na podręcznikowym wręcz schemacie relacji rodzic-dziecko... I prawdę powiedziawszy, to właśnie tą swoją prostotą mnie tak niezwykle oczarowała. Bajka ta bowiem dość umiejętnie wykorzystuje wszystkie te schematy, podając je w taki sposób, że naprawdę potrafi rozśmieszyć czy chwycić za serce. Pomaga w tym również bardzo dobry pacing - wszystkie wydarzenia następują po sobie w odpowiednim tempie - nic za szybko, nic za wolno. Bardzo dobrze wypada też moim zdaniem zakończenie, bowiem całkiem zgrabnie domyka całą tę opowieść.
Niesamowicie polubiłem bohaterów. Choć żaden z nich nie jest jakoś szczególnie oryginalny, to obserwując jakie zachodzą między nimi relacje, czy też jakie prowadzą ze sobą dialogi, nie w sposób po prostu nie zapałać do nich sympatią. Strasznie spodobała mi się zwłaszcza postać Flower - to, jak szczerą, niewinną dziecięcą miłością darzy ona Keiichiro, jak stara się zrobić wszystko co tylko możliwe, aby wywołać na jego twarzy uśmiech, jak stopniowo uczy się coraz więcej o otaczającym ją świecie i jak zdobywa kolejnych przyjaciół. Bardzo wiele radości sprawiło mi także obserwowanie, jak pomiędzy nią a jej opiekunem powolutku tworzy się coraz głębsza więź.

Oprawa audiowizualna jest bardzo typowa dla produkcji z tego gatunku. Dominują zatem żywe kolory i cukierkowe projekty postaci. Na uwagę zasługują jednak tła, które wykonane są z dbałością o detale i patrzy się na nie z przyjemnością. Co więcej - losowe postacie przewijające się na drugim planie nie są tylko nieruchomymi kukłami a faktycznie coś robią - a to dyskutują, a to poruszają rękami, a to gdzieś idą. 
Jeśli o animację idzie, to jest bardzo płynna i większych chrupnięć w niej nie dostrzegłem. Dostrzegłem jednak inny problem - projekty postaci są chwilami straszliwie upraszczane. W jednej scenie narysowane są dokładnie, z dbałością o najdrobniejsze detale, w następnej z kolei wyglądają jak nakreślone na odwal się fanarty. I ja rozumiem, jakby taka sytuacja miała miejsce, gdy bohater stoi w sporej odległości od kamery, ale często ma to miejsce nawet wtedy, gdy znajduje się tuż przed nią.
Co można rzec o muzyce... w sumie tyle, że jest. Nie jest jakaś fatalna, ale do najlepszych znanych mi OST też bym jej nie zaliczył. Utwory bardzo dobrze podkreślają atmosferę każdej ze scen, jednak dość szybko wylatują z głowy i prawdę powiedziawszy jedyna piosenka, jaką zapamiętałem na dłużej, to ending.
Gra aktorska zaś? Wypada bardzo dobrze. Głosy do postaci dobrano idealnie i każda z nich brzmi dokładnie tak, jak brzmieć powinna. Wszystkie emocje odegrano w sposób przekonujący i uczucia sztuczności raczej nie uświadczyłem. Z bardziej znanych głosów usłyszymy tutaj choćby Tetsuyę Kakiharę (Simon z "Tengen Toppa Gurren Lagann", Jin z "BlazBlue", czy też Kouichi Hayase z "Kurogane no Linebarrel"), czy też Asanumę Shintaro (Ken z "Mazinkaizer SKL", Kirie Yousuke z "Bokurano").

Czy "Kowarekake no Orgel" polecam? Tak. Nie jest to najlepsza obyczajówka, jaką dane mi było obejrzeć, nadal jednak było to naprawdę miłe zaskoczenie. Oczekiwałem bowiem typowego moebloba, a dostałem całkiem mądrą i przyjemną, choć prostą opowiastkę, która nie raz sprawiła, że się uśmiechnąłem czy nawet wzruszyłem. Jeżeli macie wolne pół godzinki, to zdecydowanie warto dać tej bajce szansę. Nawet jeśli nie oczaruje was tak, jak mnie, to seans z nią raczej nie będzie czasem zmarnowanym.

Typ Anime - Seria OVA
Rok produkcji - 2008
Pełny Tytuł: „Kowarekake no Orgel” ("Half-Broken Music Box")
 Reżyseria: Keiichirou Kawaguchi
Scenariusz: Shin'ichi Inotsume
Gatunek: Obyczajowy, Dramat
Liczba Odcinków: 1
Studio: Electromagnetic Wave
Ocena Recenzenta: 8/10

-Seria posiada również wersję filmową, emitowaną w kinach, w której dodano około 2 minut nowych scen. Fabularnie jednak nie różni się ona znacznie od pierwszej wersji.

-Do wydania na Blu-Ray dorzucono krótkie animacje, wyświetlane w kinach przed seansem. Były to typowe informacje o tym, że nie wolno nagrywać filmu w trakcie seansu, że należy wyłączyć telefony komórkowe etc. przedstawione jednak w humorystyczny, niesamowicie uroczy sposób.

-Warto wspomnieć także, że seria została stworzona jako produkcja niezależna, wyemitowana po raz pierwszy na Comikecie 75. Na DVD trafiła rok później. Warto wspomnieć też, że jak na niezależne anime, ma całkiem dobrą obsadę oraz znanego reżysera (pan Kawaguchi pracował choćby przy takich tytułach jak "Great Teacher Onizuka", czy też "Hayate no Gotoku")

Screeny:






1 komentarz:

  1. o, oglądałam to kiedyś i miło wspominam. jak na OVA ciekawa i przyjemna produkcja

    OdpowiedzUsuń