niedziela, 25 stycznia 2015

"Yattaman, Yattaman zna złotą żyłę~!" - "Time Bokan Series - Yatterman" (1977)

Każdy powód jest dobry, żeby zrobić sobie późną nocą (wczesnym rankiem?) przerwę od zakuwania na sesję. Tym bardziej, jeśli w ramach tej przerwy napisać można recenzję ukochanej bajki z dzieciństwa. W sumie, sam sobie się dziwię, że dopiero teraz, kiedy blog już sobie trochę czasu wisi, się za nią zabieram. O czym dziś będzie mowa? No czytaliście tytuł tekstu chyba, nie? Dziś na warsztat biorę bajkę, którą ogromnym sentymentem darzy chyba każdy starszy polski fan "zjebajek". Panie i panowie, chłopcy i dziewczęta - oto historia bohaterskiej parki, która wraz ze swymi cudacznymi maszynami, dzielnie stawiała czoła straszliwemu Dokurobeiowi i służącej mu podstępnej bandzie Drombo - "Yattaman"!

Gan-chan oraz jego przyjaciółka Ai-chan prowadzą sklep z zabawkami. Mało kto jednak wie, iż w podziemiach tego niepozornego budyneczku mieści się dość spory warsztat, w którym to nasi bohaterowie budują olbrzymie roboty. Po co? A no bo Gan-chan ubzdurał sobie, iż zostanie wielkim bohaterem - Yattamanem - który w imię sprawiedliwości ratował będzie każdego, kto znajdzie się w potrzebie. Okazja by rozpocząć działalność nadarzy się dość szybko - jak się bowiem okazuje, niedaleko sklepu z zabawkami mieści się skromna knajpka, prowadzona przez trójkę oszustów - cwanego Boyackiego, przygłupiego, ale nadludzko silnego Tonzurę oraz piękną acz podłą i zrzędliwą Doronjo. Pewnego dnia otrzymują oni od swojego szefa - okrutnego Dokurobeia - bardzo ważną misję - mają zebrać rozrzucone po świecie fragmenty Kamienia Dokuro, który to, gdy złożony w całość, otworzyć ma drogę do niespotykanego wprost bogactwa. Wredny zbir jest przekonany, że gdy wejdzie w posiadanie takowej fortuny, przejęcie władzy nad światem będzie dziecinną igraszką. W zamian za wykonanie tej misji, nasze rzezimieszki otrzymać mają połowę skarbu - nic zatem dziwnego, że natychmiastowo na propozycję szefunia przystają i ruszają na poszukiwa- zaraz, nie tak prędko! Najpierw trzeba zdobyć fundusze na budowę wehikułu! Banda Drombo postanawia zatem rozkręcić biznesik na większą skalę i otwiera coraz to kolejne lokale, w których ma zamiar oszwabiać niczego nie spodziewających się klientów. Na całe szczęście, Gan-chan i jego przyjaciele bardzo szybko dowiadują się o niecnych planach opryszków i natychmiast przywdziewają kostiumy Yattamanów, po czym wraz ze swymi wiernymi robotami ruszają za nimi w pogoń. Tak oto rozpoczyna się zwariowana pogoń za Kamieniem Dokuro, podczas której zarówno Yattamani, jak i Banda Drombo, będą zaskakiwać nas coraz to bardziej postrzelonymi pomysłami.

Jak na początku tekstu wspomniałem, sam sobie dziwię się, że dopiero teraz piszę o "Yattamanie". Nie dość bowiem, że była to moja pierwsza "chińska bajka", to też właśnie przez nią zakochałem się w wielkich robotach. Darzę ją zatem olbrzymim wprost sentymentem i nie ukrywam, że może to nieco zawyżać moją jej ocenę *śmiech*. No, ale przejdźmy do rzeczy - co można powiedzieć o fabule? A no jak nietrudno się domyślić, zbytnio skomplikowana to ona nie jest. Jest to bardzo, zaznaczam, BARDZO prosta opowiastka o walce dobra ze złem, której każdy odcinek opiera się na dokładnie takim samym schemacie - Banda Drombo dostaje wytyczne od szefa, po czym otwiera podejrzany biznes by zebrać fundusze na budowę wehikułu; zaraz potem o ich niecnych planach dowiadują się Yattamani i ruszają wymierzyć im sprawiedliwość; wszystko zaś kończy się efekciarską i zabawną potyczką głupkowatych wielkich robotów, po której Banda Drombo zostaje ukarana przez swojego szefa za niewykonanie zadania. I tak co odcinek. I choć co poniektórym wydać się to może wadą, to mnie osobiście nie raziło to tak bardzo. Dlaczego? A no bo "Yattaman" opanował ten schemat do perfekcji. Diabeł bowiem tkwi w szczegółach, moi drodzy - choć każdy odcinek jechał względnie według dokładnie tego samego planu, tak za każdym razem akcja toczyła się w innym miejscu, dostawaliśmy kolejną porcję głupkowatych żartów, przedstawiano nam kolejnych bohaterów a i nieustannie pojawiały się też nowe maszyny. Gwoździem programu każdego odcinka były też tzw. "Niespodzianki Tygodnia", czyli coraz to dziwaczniejsze małe robociki wypluwane przez mechy Yattamanów. Wszystko to sprawiało, że mimo całej tej schematyczności, każdy kolejny odcinek Yattamana oglądało się z uśmiechem na ustach i tylko czekało się, co tym razem zmaluje Banda Drombo i jakiego dziwadła użyją Yattamani, aby ich pokonać. Wierzcie mi, że małemu dziecku (a także i staremu koniowi który darzy bajkę wielkim sentymentem *śmiech*) więcej do szczęścia nie trzeba.
Bohaterowie spytacie? Nie powalają. Ich charaktery są bardzo płaskie i raczej nie wyróżniają się niczym specjalnym na tle innych podobnych sobie postaci. Gan-chan i Ai-chan to typowi obrońcy sprawiedliwości, których jedyną motywacją do działania jest, jak na bohaterów bajki dla dzieci przystało, bezinteresowna chęć niesienia pomocy wszystkim w koło. Dużo lepiej wypadają jednak czarne charaktery. Nie ukrywajmy - to właśnie Banda Drombo była gwiazdami tej bajki i większość dzieciaków kibicowała właśnie im. Choć również nie są jakoś niesamowicie dobrze napisanymi postaciami, tak interakcje i dialogi, jakie między nimi zachodzą sprawiają, że nie w sposób ich nie pokochać. Są również dużo bardziej pomysłowi, aniżeli para Yattamanów, i to właśnie ich maszyny częściej zaskakiwały swoją oryginalnością. No bo powiedzcie mi, w ilu innych mecha anime widzieliście robota zbudowanego z durszlaków, garnków i sztućców? Albo czołg strzelający cukierkowymi bombami?

Oprawa wizualna nie zniosła niestety za dobrze próby czasu. Projekty postaci choć nie są złe a i swoją karykaturalnością bardzo dobrze do klimatu bajki pasują, tak młodszych widzów, którzy (ku mojemu zasmuceniu) w doborze anime do oglądania kierują się tylko i wyłącznie kreską, zdecydowanie będą odstraszać. Sytuacji nie ratują niestety tła, które są bardzo proste i raczej nie ma na czym zawiesić oka. Całkiem dobrze wypada jednak animacja. Choć zdarzają się jej chrupnięcia, tak na ogół wszystko porusza się dość płynnie, co cieszy oko zwłaszcza w przypadku walk, które zyskują dzięki temu na dynamice i bardzo przyjemnie się na nie patrzy.
Muzycznie anime wypada bardzo dobrze. Jak na komedię przystało, dominują oczywiście głupkowate, rytmiczne utwory idealnie wpasowujące się w klimat postrzelonych walk pomiędzy Yattamanami a Bandą Drombo. Naprawdę fajnie wypadają także wszystkie piosenki wokalne - czy to opening, ending, czy też piosenka Bandy Drombo, którą zbiry wykonują przed przystąpieniem do akcji w niemal każdym odcinku. O, odnośnie openingu jeszcze - choć ten oryginalny jest bardzo dobry, tak zdecydowanie wolę ten z włoskiej wersji, emitowanej u nas przez Polonię 1. Nie wiem, czy jest to kwestia nostalgii, czy może faktycznie jest on obiektywnie lepszy, ale melodyjnie brzmi moim zdaniem dużo lepiej i świetnie oddaje zwariowany klimat bajki. Co można zaś rzec o aktorach? Spisali się wybornie. Doskonale zdawali sobie sprawę, w jak szalonej produkcji grają i włożyli w swoje postacie mnóstwo serca, dzięki czemu brzmią one niezwykle zabawnie a przy tym naturalnie i nie w sposób zarzucić im sztuczności. Acz podobnie jak w przypadku openingu, tu również uważam, że jeszcze lepiej brzmiały w emitowanej u nas włoskiej wersji językowej.

Warto "Yattamana" obejrzeć? Warto. Choćby przez sam fakt, jak ważną produkcją bajka ta jest dla naszego polskiego fandomu. A jeśli potrzeba wam więcej zachęty, to w obecnym sezonie emitowana jest swoista jej kontynuacja - "Yoru no Yatterman" - którą co prawda można oglądać bez znajomości podstawki, jednak umknie wam wtedy pierdyliard przezabawnych i wywołujących łezkę nostalgii w oku nawiązań. Niech was nie przeraża także długość - choć tytuł ten liczy sobie 108 epizodów, tak chłonie się go niesamowicie szybko. Od razu przestrzegam jednak purystów, którzy KAŻDĄ bajkę muszą oglądać z oryginalnymi japońskim głosami i z napisami, że w takiej wersji Yattamana nie znajdziecie. Do tej pory bowiem nie został przez nikogo w pełni przetłumaczony. Jedynie "Anime-Sols" przetłumaczyło kilka pierwszych epizodów, jednak porzuciło projekt, gdyż nie cieszył się odpowiednim zainteresowaniem ze strony widzów. Pozostaje wam zatem nasza poczciwa, polsko-włoska wersja z lektorem, emitowana niegdyś na Polonii 1. Nie martwcie się jednak - poza kilkoma zmienionymi imionami nie różni się ona praktycznie niczym od oryginału, tak więc o zmiany w fabule bać się nie musicie.
Swoją drogą, nadal czekam na dzień, w którym Yattaman oraz inne stare robobajki od Tatsunoko wystąpią w końcu w "Super Robot Taisen"...

Typ Anime - Seria Telewizyjna
Rok produkcji - 1977
Pełny Tytuł: „Time Bokan Series - Yatterman” ("Yattaman") 
 Reżyseria: Hiroshi Sasagawa
Scenariusz: Akiyoshi Sakai, Jinzou Toriumi
Muzyka: Masaaki Jinbo, Masayuki Yamamoto
Gatunek: Super Robot, Komedia
Liczba Odcinków: 108
Studio: Tatsunoko Productions
Ocena Recenzenta: 7/10
(NOSTALGIA FACTOR INCLUDED - Jeśli nie darzysz serii tak gigantycznym sentymentem jak ja, to możesz odjąć od oceny jedno, dwa oczka...)

Screeny:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz