niedziela, 22 marca 2015

Fotoreporter prawiczek i kosmiczna seksbomba na ratunek Ziemi - "Outlanders" (1986)

Ostatnimi czasy jestem strasznie zabiegany i tak jakoś ciężko mi znaleźć chwilę, żeby coś tutaj skrobnąć. Stąd też musicie mi wybaczyć tak długaśne przerwy pomiędzy kolejnymi postami. Bądź co bądź, "starocioty" też życie w końcu mają...

Na naszą planetę napada złowrogie kosmiczne imperium! Przewodzi mu niezwykle ponętna, silna księżniczka, która bez skrupułów morduje wszelkich stających na jej drodze żołnierzy. Heroiczna (co) muzyka gra, czołgi eksplodują, jucha leje się na wszystkie strony a trup ściele się gęsto. To koniec, ludzkość jest zgubiona! Czy aby jednak na pewno? Oto na scenę wkracza młody Wakatsuki Tetsuya - początkujący fotoreporter, który za sprawą nieszczęśliwego zbiegu okoliczności znalazł się w samym centrum całego zamieszania. W pewnym momencie nasz bohater zostaje dostrzeżony przez wspomnianą żądną krwi księżniczkę. Co robi w zaistniałej sytuacji? Czy bierze nogi za pas? A gdzie tam! Żaden prawdziwy fotoreporter nie odpuściłby przecież takiej okazji - nieczęsto bowiem można zrobić fotorelację z tak poważnego wydarzenia jak inwazja najprawdziwszych kosmitów! Tetsuya wyciąga zatem aparat i zaczyna cykać tyle fotek, ile tylko zdoła. Kosmiczna pannica wyraźnie rozbawiona brawurą młodziana błyskawicznie rzuca się na niego z mieczem. Szczęśliwie jednak, zostaje oślepiona przez lampę błyskową aparatu, dzięki czemu Tetsuya uchodzi z życiem a dodatkowo udaje mu się obezwładnić wojowniczą kosmitkę i przyprzeć ją do ściany. I tak przez krótką chwilę szamocą się ze sobą, aż w pewnym momencie naszemu fotoreporterowi... staje ptaszek. Sztywny sprzęt w spodniach młodziana natychmiast zostaje dostrzeżony przez kosmitkę, która to reaguje nań w sposób bardzo specyficzny, a mianowicie... całuje Tetsuyę, przedstawia się mu, po czym porywa go na swój statek. Okazuje się, że nasz nieszczęśnik bardzo jej zaimponował, toteż postanowiła go... poślubić. Jak nietrudno się domyślić wyniknie z tego niezły ambaras, tym bardziej, że zarówno ojciec kosmicznej księżniczki, jak i praktycznie całe jego imperium nie są zbytnio zadowoleni z jej decyzji. Z zaistniałej sytuacji nie cieszy się także zbytnio sam Tetsuya, jednak szybko okazuje się, że nie ma on raczej wyjścia - jeśli bowiem nie poślubi księżniczki, to ziemia zostanie przez kosmitów podbita, a cała ludzkość zostanie wyrżnięta w pień...

Nie ukrywam, że pierwsze sceny "Outlanders" wprawiły mnie w lekkie osłupienie. Widziałem już wiele, ale cała ta sekwencja z krwawą rzezią, heroiczną muzyką i stającym ptaszkiem była po prostu tak randomowa i absurdalna, że przez cały czas jej trwania siedziałem z uniesioną brwią i co chwilę rzucałem "Jezu, jakie to jest głupie", albo "Co tu się właśnie odje-(...)" etc. Dalej jest już co prawda nieco "normalniej", jednak animacja nadal raczy nas sporą dozą sprośnych żartów o męskim przyrodzeniu, kopulacji, prawiczkach, czy też cyckach. Ba, tytuł bardzo często serwuje nam również sceny seksu, w dodatku nierzadko pomiędzy przedstawicielami dwóch różnych gatunków. 
Sama fabuła raczej nie powala - jest strasznie prosta i przewidywalna, a co gorsza strasznie pospieszana i po prostu nudna. Swoją drogą, przez cały czas odnosiłem wrażenie, że to takie bardziej sprośne i brutalne "Urusei Yatsura". Tam również główny wątek fabularny opierał się na romansie pomiędzy piękną kosmitką a życiowym nieudacznikiem.
Okej, ponarzekałem na kiepawą historyjkę, ale może postacie są lepsze? No, niestety nie. Praktycznie żaden z bohaterów nie wyróżnia się niczym ciekawym na tle mnóstwa innych chińskobajkowych ludzików. Co więcej, chwilami zachowania postaci są, najzwyczajniej w świecie, głupie. Przykładowo, w momencie kiedy nasi bohaterowie muszą uciekać ze statku matki kosmicznego imperium, nagle postanawiają urządzić sobie pojedynek, w którym Tetsuya stara się udowodnić że nie jest taką miernotą, jak mogłoby się wydawać. Wszystko ładnie, pięknie, ale dlaczego robią to akurat w momencie gdy czas nagli a na karku siedzi im całe uzbrojone po zęby wojsko? 
Jedyną postacią, która w miarę zaskarbiła sobie moją sympatię, jest Battia - piękna i silna kobieta-kot z całkiem fajnym charakterkiem. 

Okej, historia jest mierna, postacie płaskie i głupie, ale może jednak znajdzie się w tym tytule coś, co można pochwalić? A no znajdzie - oprawa audiowizualna. Projekty postaci, choć dzisiejszemu widzowi mogą wydać się nieco archaiczne, wypadają naprawdę dobrze a i złego słowa nie można powiedzieć o wszelkich maszynach w bajce się pojawiających. Okręty kosmiczne są olbrzymie, pełne detali oraz wszelkiej maści uzbrojenia i robią naprawdę spore wrażenie. Nieźle wyglądają także szczegółowe i utrzymane w odpowiednio dobranych barwach tła, zwłaszcza wnętrza okrętów, w których zaobserwować można mnóstwo drobnych detali takich jak kontrolki, kable na ścianach, czy też najróżniejsze urządzenia.
Bardzo ładnie prezentuje się animacja - jest płynna, pozbawiana powtarzanych scen, a i znajdzie się kilka naprawdę fajnych ujęć. Najlepiej wyglądają zdecydowanie sceny akcji, zwłaszcza pościgi, które są naprawdę dynamiczne.
Muzyka jest po prostu świetna. Soundtrack obfituje w genialne, wpadające w ucho utwory, które w większości, poza tą jedną heroiczną nutą z początku, są bardzo dobrze dopasowane do sytuacji. Bardzo przyjemny jest także ending - "Starry Eyes - Hoshi no Hitomi" - który zawiera w sobie wszystko, za co kocham staroszkolne piosenki. Niestety jednak, gra aktorska wypada dość słabo. Większość postaci brzmi tak, jakby głosy podkładała im banda losowych przechodniów, zgarniętych na szybko z ulicy. Co jest w sumie dość dziwne, bowiem w anime tym występuje kilka naprawdę znanych osobistości, jak choćby Hirano Fumi, czy też Kamiya Akira.

Czy "Outlanders" polecam? Szczerze powiedziawszy raczej nie. Owszem, OVA jest naprawdę cudnie zanimowana a i ma naprawdę niezły OST, ale sama historia jest okrutnie nudna, postacie albo płaskie albo strasznie głupie, a zbereźne żarty bardziej zniesmaczają, aniżeli rozśmieszają. Zamiast marnować na to czas, sięgnijcie lepiej po wspomniane "Urusei Yatsura" - serię bardzo podobną, a w dodatku o wiele lepszą i dla chińskobajkowego fandomu bardzo kultową. No, chyba że jesteście wielkimi miłośnikami twórczości Joujiego Manabe i absolutnie musicie obejrzeć i przeczytać wszystko, co spod rąk tego pana wyszło...


Typ Anime - Seria OVA
Rok produkcji - 1986
Pełny Tytuł: „Outlanders” 
 Reżyseria: Katsuhisa Yamada, Sukehiro Tomita
Scenariusz: Kenji Terada
Muzyka: Kei Wakakusa
Gatunek: Ecchi, Science-Fiction, Komedia
Liczba Odcinków: 1
Studio: AIC
Ocena Recenzenta: 5/10

Screeny:







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz