poniedziałek, 2 marca 2015

Kapitan Tita i jej załoga kontra niecne kosmiczne imperium - "Plastic Little" (1994)

Satoshi Urushihara to człowiek, który zapewne znany jest każdemu starszemu fanowi chińskich bajek. Pan ten pracował bowiem przy wielu starszych tytułach a i słynie z niezwykle charakterystycznych, przepięknych projektów postaci, zwłaszcza tych kobiecych. Co więcej, znany jest też z tego, iż wspomniane dziewczynki w swych produkcjach dość często rozbiera, pokazując iż naprawdę zna się na anatomii i potrafi narysować przepiękne ciało - zwłaszcza piersi. Ze względu na to, dorobił się nawet w fandomie przezwiska "Króla Cycków".
Jako że prace pana Urushihary bardzo lubię, toteż z miłą chęcią sięgam po wszelkie tytuły, do których postacie rysował, bądź też takie, które sam w pełni tworzył. No i tym razem trafiło na króciutką OVA o dziwnie brzmiącym tytule "Plastic Little". Cóż można o animacji tej powiedzieć?

OVA zaczyna się efektowną sceną pościgu. Niejaki profesor Nalerof, dowiedziawszy się iż jego najnowszy twór ma zostać wykorzystany jako potężna broń postanawia zniszczyć go wraz z całym swym laboratorium i uciec ze swą córką - Ellyse. Niestety jednak, w trakcie ucieczki zostaje ciężko ranny i szybko dopadnięty przez ścigających go żołnierzy. W ostatniej chwili udaje mu się jednak wsadzić swoją córkę do kapsuły ratunkowej i wysłać ją na powierzchnię.
W tym samym czasie, w pewnym hotelowym pokoju ze snu leniwie wybudza się piękna Tita - pani kapitan okrętu kosmicznego znanego jako "Cha Cha Maru", którego załoga zajmuje się łapaniem różnych ciekawych kosmicznych żyjątek, które potem sprzedawane są jako zwierzaki domowe. Nasza bohaterka szybko pokapowuje się, że jest bardzo spóźniona na spotkanie ze swoją załogą, zatem czym prędzej wyłazi z wyrka i pędem opuszcza hotel. W drodze na okręt jest jednak świadkiem niecodziennego zjawiska - oto piękna dziewczyna - Ellyse, oczywiście - ścigana jest przez kilku dryblasów z wojska. Nie namyślając się długo, Tita postanawia pomóc ślicznej nieznajomej (kij, że goni ją wojsko, przecież każdy wie że piękne dziewczynki nie mogą być bandziorami!). Nie zdaje sobie jednak sprawy, w jak wielki ambaras wpakuje przez to siebie i swoją załogę...

Nie ma co ukrywać, że historia w "Plastic Little" opowiedziana nie należy do oryginalnych. Po raz kolejny dostajemy prostą opowiastkę o złym imperium, które to postanawia wykorzystać najnowszy wynalazek genialnego naukowca do przejęcia władzy nad światem, a dzielni bohaterowie starają się mu w tym przeszkodzić. Co gorsza, sam sposób przedstawienia tej historii też nie powala. Nie dość, że kolejne wydarzenia bardzo łatwo przewidzieć, to jeszcze sporo wątków pozostaje niedomkniętych a i co rusz dorzucane są coraz to kolejne. Dość rozczarowujący jest także finał historii, który nie dość że mocno naciągany i antyklimatyczny, to jeszcze poniekąd zaprzecza temu co w samej serii było powiedziane. Cóż, nie bez powodu utarło się powiedzenie, że "Urushihara cudownie rysuje, ale dobrze opowiedzieć historii za grosz nie potrafi".
Nie lepiej wygląda sprawa z bohaterami. Choć są sympatyczni, to jednak nadal mocno sztampowi i nie przechodzą żadnego znaczącego rozwoju. Co gorsza - strasznie mało o nich wiemy, a nawet kiedy już łaskawie przybliża się nam nieco ich przeszłość, to jest to robione w sposób niesamowicie losowy i po krótkiej chwili nikt już o tym nie pamięta. Problem tej nijakości nie dotyczy, niestety, tylko bohaterów pozytywnych, ale także i "tych złych". Ich motywy są nudne i byle jakie, a co gorsza momentami wychodzą oni na strasznych debili, co widoczne jest zwłaszcza w trakcie finałowej potyczki.

Nie można jednak powiedzieć niczego złego o oprawie audiowizualnej, która jest, najprościej mówiąc, cudowna. Jak wspominałem, Urushihara słynie ze swych prześlicznych projektów postaci, tak więc wszyscy bohaterowie w "Plastic Little", a zwłaszcza dziewczynki wyglądają wspaniale. Strasznie podoba mi się z jaką dbałością o detale Satoshi rysuje twarze, włosy, ciała - wszystko. Niezwykle podoba mi się też fakt, że piersi bohaterek są raczej naturalnych rozmiarów i kształtem swym nie przypominają ogromnych piłek lekarskich. A, skoro o biustach już mowa - bardzo podoba mi się to, w jaki sposób w OVA tej serwowany jest fanserwis. W przeciwieństwie do większości dzisiejszych ecchi, które w wulgarny i nachalny sposób bombardują nas piersiami i pupami bohaterek przy każdej możliwej okazji, nagość w "Plastic Little" pokazana jest w sposób bardzo grzeczny i naturalny, dzięki czemu nie gorszy ani nie wywołuje zażenowania. Bardzo dobrze wypadają także projekty maszyn maści wszelkiej oraz tła - szczegółowe i utrzymane w dobrze dopasowanych barwach, dzięki czemu zdecydowanie jest na czym zawiesić oko.
Największe wrażenie zrobiła na mnie jednak animacja. Ba, "Plastic Little" to chyba jedna z najładniej zanimowanych chińskich bajek, jakie do tej pory dane mi było obejrzeć. Wszystko od ruchów postaci i maszyn, przez eksplozje i dym, na drobnych detalach pokroju bąbelków w wodzie kończąc porusza się niesamowicie płynnie i bez ŻADNYCH chrupnięć. Oszczędności w animacji brak, statycznych ujęć jest niewiele, a co najlepsze - brak tu jakiegokolwiek "stock footage". Wszystko to sprawia, że mimo iż "Plastic Little" jest produkcją z wczesnych lat 90-tych, to pod względem oprawy graficznej na pysk bije większość dzisiejszych tytułów.
Muzyka jest okej i bardzo dobrze dopasowana do wydarzeń na ekranie, acz prawdę powiedziawszy nie zapadła mi jakoś zbytnio w pamięć. Jedyną piosenką, która jakoś bardziej wpadła mi w ucho, jest ending - "You're Everything" - bardzo przyjemna i rytmiczna piosenka, mająca w sobie ten piękny czar staro-szkolnych piosenek, którego w większości dzisiejszych chińskobajkowych utworów mi tak mocno brakuje.
Głosy postaci są bardzo dobrze dobrane, z kilkoma drobnymi wyjątkami. O ile byłem niezmiernie uradowany słysząc tutaj  takich ludzi jak Kappei Yamaguchi czy też Norio Wakamoto, tak mam trochę do zarzucenia wcielającej się w rolę Tity Yuriko Fuchizaki. Choć strasznie szanuję tę aktorkę za głos Kohran Ri z serii gier "Sakura Taisen" tak tutaj chwilami odnosiłem wrażenie iż wypowiadane przez nią kwestię brzmią nieco sztucznie... Cóż, nadal jednak spisuje się lepiej, niż aktorka grająca Titę w wersji angielskiej... zresztą, w wersji dubbingowanej wszyscy brzmią o wiele gorzej.

Podsumowując - "Plastic Little" produkcją wybitną w żadnym razie nie jest. Fabularnie jest bardzo słabe a i charaktery postaci raczej nie zaskakują niczym szczególnym. Warto zatem w ogóle po tytuł ten sięgać? Jak najbardziej. Choćby ze względu na to, jak ślicznie jest zanimowany. OVA ta idealnie pokazuje, że przesąd iż starsze chińskie bajki były wykonane gorzej niż te dzisiejsze jest totalnie bzdurny i idiotyczny. No i jak wspominałem, strasznie podoba mi się jak naturalnie pokazany jest tutaj fanserwis.

Typ Anime - Seria OVA
Rok produkcji - 1994
Pełny Tytuł: „Plastic Little”
 Reżyseria: Satoshi Urushihara, Kinji Yoshimoto
Scenariusz: Mayori Sekijima
Muzyka: Tamiya Terashima
Gatunek: Science-Fiction, Ecchi, Komedia
Liczba Odcinków: 1
Studio: Animate Film, Movic
Ocena Recenzenta: 5/10

Screeny:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz