czwartek, 26 września 2013

O dzielnym studencie z wymiany, co to pięściami o sile pędzącego pociągu walczył - "Honoo no Tenkousei" (1991)

Anime z gatunku shounen i sport z reguły bazują na bardzo prostym schemacie. Bohater wprowadza się do nowego miasta, przenosi do znajdującej się w nim szkoły, poznaje nowych przyjaciół oraz obowiązkowo spotyka swoją pierwszą miłość, o którą jednak będzie musiał walczyć ze swym nowym rywalem, który z reguły jest tępym osiłkiem. Schemat do bólu ograny i wydawałoby się, że nie da się z niego wycisnąć już absolutnie nic ciekawego, prawda? Nic bardziej mylnego. Wystarczy po prostu zrobić parodię, która wyśmieje wszelkie możliwe stereotypowe zagrania stosowane w tego typu seriach. Otrzymamy wtedy właśnie coś na wzór omawianego dzisiaj "Honoo no Tenkousei" - świetną satyrę anime sportowych i shounenów.

Takizawa Noboru dopiero co przeniósł się do nowej szkoły. Zgodnie ze wskazówkami nauczyciela, przyszedł na zajęcia godzinę później... co niezbyt podoba się szkolnemu dyżurnemu imieniem Jounouchi. Konflikt wisi w powietrzu, atmosfera staje się coraz bardziej napięta, aż w końcu Takizawa zostaje brutalnie zaatakowany przez Jounouichiego, który... zaczyna go terroryzować psychicznie, zadając mu uszczypliwe pytania. Nasz bohater ugina się pod gradobiciem morderczej retoryki swojego przeciwnika. Zapewne poległby niechybnie, gdyby z pomocą nie przyszła mu piękna dziewczyna. Daje to Takizawie szansę na skontrowanie swojego oponenta i w sprytny sposób odwraca on całą sytuację na swoją korzyść, pokonując Jounouichiego jego własną bronią.
Chwilę potem Takizawa wpada do klasy i przedstawia się. Nauczyciel wyznacza mu miejsce w ostatniej ławce w rzędzie pod oknem. Nim jednak nasz bohater zdąży usadowić tam swe heroiczne cztery litery, zostaje zaczepiony przez klasowego chuligana imieniem Ibuki. Wyzywa on Takizawę na pojedynek, w którym stawką jest możliwość siedzenia w ostatniej ławce pod oknem. Nasz heros oczywiście dzielnie przyjmuje wyzwanie, ponosi jednak sromotną klęskę, z racji tego, iż Ibuki związał jego rękawice w taki sposób, by nie był w stanie wyprowadzić żadnego ciosu.
Ciężko pobity Takizawa zasypia. Budzi się po dłuższej chwili i ze zdumieniem zauważa, że przespał wszystkie lekcje aż do długiej przerwy. Dostrzega również, że cała jego klasa opuściła budynek i wyszła na szkolne boisko. Jak się bowiem okazuje, toczy się tam walka bokserska pomiędzy Jounouichim a Ibukim, w której stawką jest... dziewczyna, która tego ranka pomogła Takizawie pokonać dyżurnego. Jak nietrudno się domyślić, Takizawa nie ma zamiaru stać bezczynnie i patrzeć, jak dziewczyna traktowana jest jako najzwyklejsze trofeum... tym bardziej, że sam również ma na nią chętkę.

Jak nietrudno zauważyć na podstawie tego krótkiego streszczenia fabuły, "Honoo no Tenkousei" jest szurniętą parodią większości shounenów i anime o bokserach z lat 70tych. Znajdziemy tu zatem satyry i odniesienia do takich serii jak choćby "Ashita no Joe".
Fabuła do wybitnie rozbudowanych nie należy, jednak nie jest to tu tak ważne, bowiem w anime tym najważniejsze są rewelacyjnie przemyślane gagi, które chwilami potrafią wywołać u widza napady histerycznego śmiechu. Niektóre sytuacje jakie w tym anime bowiem możemy zaobserwować są tak absurdalne i głupawe, że nie w sposób szczerze się nie roześmiać. Twórcy nie pozostawili bowiem suchej nitki na żadnym z ogranych schematów i wyśmiali dosłownie wszystko, co tylko się dało - od topornej animacji anime lat 70tych, przez komicznie długie nazwy ataków, na głupawych tekstach o honorze i odwadze kończąc. Pojawia się też sporo żartów na temat popularnych w anime aktorów.

Bohaterowie to zdecydowanie mocna strona tej produkcji. Każdy z nich to odbity w krzywym zwierciadle, przejaskrawiony stereotyp postaci, spotykanych w staroszkolnych seriach. Mamy dzielnego, nieustępliwego głównego bohatera, śliczną i zakochaną w nim bez pamięci panienkę oraz głupiego i pewnego siebie osiłka, który za wszelką cenę chce sprać naszego herosa na kwaśne jabłko. Co mi się bardzo spodobało, to fakt, że mimo iż seria ta jest krótka i nie nazbyt skomplikowana, to twórcom udało się naprawdę zgrabnie nakreślić wątki i relacje zachodzące między bohaterami.

Oprawa audiowizualna zaś to całkiem ciekawy eksperyment. Kreska i animacja stylizowane są na te z lat 70tych - animacja bywa nieco toporna, pojawiają się oczywiste powtarzane ujęcia, postacie rysowane są twardą, wyrazistą kreską - prawdziwa gratka dla miłośników starszych tytułów! Co swoją drogą ciekawe - mimo że chciano tu uzyskać dla jaj efekt swoistego "niechlujstwa" oprawy graficznej, to serii wyszło to bardziej na dobre, bowiem idealnie wpasowuje się to w jej pokręcony, cudaczny chwilami klimat.
Muzyka jest po prostu rewelacyjna i czuć w niej bardzo mocno ducha lat 70tych. Opening brzmi jak żywcem wyciągnięty z okresu, gdy Mazinger i Joe Shimamura królowali na ekranach telewizorów, a dzieciaki zaczytywały się w komiksach Osamu Tezuki. Jest pełen energii, rytmiczny, i błyskawicznie sprawia, że widz zaczyna stukać palcem o stół/klaskać/tupać do rytmu. Bardzo fajnie wygląda również jego animacja -pełna jest efekciarskich scen w których Takizawa wykonuje swoje specjalne ciosy oraz scen w których przedstawiani są nam kolejni bohaterowie serii. Wszystko na modłę przedpotopowych anime, bomba!
Och, wspomniałem, że słowa również napisane są tak, by jak najbardziej przypominać te z dawnych openingów? Podobnie jak w przypadku "Mazinger Z" czy też "Devilman" bowiem zachwalają one pod niebiosa głównego bohatera i opisują, jakich to cudów jest on w stanie dokonać.
Strasznie podoba mi się też to, jak aktorzy przyłożyli się do swoich ról. Brzmią przekonująco, idealnie przejaskrawiają szurnięte nazwy ataków bądź też wrzaski bohaterów. Chwilami nie idzie po prostu nie roześmiać się z ich dialogów. Wyraźnie słychać tu, że aktorzy musieli naprawdę świetnie bawić się podczas pracy nad tym anime.

"Honoo no Tenkousei" jest jednym z tych staroszkolnych anime, które naprawdę warto obejrzeć. Posiada zgrabnie nakreślony wątek fabularny; wyraziste, stuknięte postacie; genialne gagi i nawiązania do staroszkolnych produkcji; zagrzewającą wręcz do walki muzykę oraz naprawdę fajną, mimo całej tej zamierzonej niechlujności, grafikę. Dla fanów pozycji staroszkolnych jest to anime obowiązkowe. Polecam je także każdemu innemu, kto lubi się zdrowo pośmiać i od kreskówki nie oczekuje cudów na kiju a po prostu dobrej rozrywki. Tak więc przygotujcie swoje rękawice bokserskie i trenujcie swoje "Potężne niczym pędzący pociąg" ciosy! Brać w ciemno!

Typ Anime - OVA
Rok produkcji - 1991
Pełny Tytuł: „Blazing Transfer Student”("Honoo no Tenkousei")
 Reżyseria: Katsuhiko Nishijima
Scenariusz: Sumio Watanabe
Muzyka: Kouhei Tanaka
Gatunek: Parodia, Shounen, Sport
Liczba Odcinków: 2
Studio: GAINAX
Ocena Recenzenta: 9/10

Screeny:








-Anime stanowi zaledwie krótki wycinek naprawdę dobrej mangi, pod tym samym tytułem. Zdecydowanie polecam zapoznanie się z papierowym pierwowzorem, bowiem posiada on jeszcze więcej jajcarskich parodii a dodatkowo przedstawiona w nim historia jest całkiem interesująca.
-Rysownik odpowiedzialny za tę mangę - Kazuhiko Shimamoto - pracował również przy wielu innych świetnych seriach. Jedną z jego najlepiej znanych prac są projekty postaci do serii "Mobile Fighter G Gundam"

-Takizawa pojawił się w crossoverowej bijatyce na PSP - "Sunday vs Magazine". Wystąpił tam u boku takich bohaterów jak Tygrysia Maska, Devilman, czy też Mechazawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz