piątek, 3 stycznia 2014

Pieśni mają moc - "Senki Zesshou Symphogear" (2012)

Jakoże mamy już Nowy 2014 Rok, wypadałoby skrobnąć pierwszą recenzję jakiegoś animu. Na warsztat weźmy zatem staroć z bardzo odległej przeszłości, czyli z... 2012 roku *śmiech*. Nie no, bez obaw, tekst o prawdziwym starociu też dzisiaj wrzucę, ale najpierw chciałbym przybliżyć wam co nieco serię, na punkcie której /m/ miało swego czasu (i do tej pory ma) niezłego fisia. I nie, nie jest to kolejne anime o "gorącokrwistych" pilotach siedzących za sterami OBARI AS FUCK robotów. Jest to anime o pięknych i walecznych piosenkarkach, odzianych w skąpe pancerze... zaraz, co?
A no tak, moi drodzy, jakby ktoś jeszcze nie wiedział, ekipa z /m/ nie samymi mechami żyje i bardzo chętnie sięga także po tzw. "Powered Armor"... oraz (co będzie pewnie szokiem dla wielu) "Magical Girls". I jakoże opisywana dziś seria w całkiem zgrabny sposób te dwa gatunki ze sobą krzyżuje, to nic dziwnego, iż wywołała wśród /m/echatardów pozytywny odzew. Bez dłuższego przeciągania - bierzemy się za pierwszy sezon "Senki Zesshou Symphogear".

Anime zaczyna się sceną, podczas której widzimy jak pewna bohaterka udaje się na cmentarz, by odwiedzić grób swojej przyjaciółki - Hibiki Tachibany - bohaterki, która zaledwie kilka dni wcześniej poświęciła swe życie by ocalić świat. Ale zaraz, moment, to zaczynamy historię od końca? A no coś w ten deseń, ale bez obaw - bardzo szybko dostajemy flashback wyjaśniający nam "o co właściwie kaman".
Otóż dwa lata wcześniej Hibiki udaje się na koncert swego ulubionego duetu piosenkarek - "Zwei Wing" - w którego to skład wchodzą Tsubasa Kazanari i Kanade Amou. Niestety, naszej bohaterce nie jest dane zbyt długo posłuchać śpiewu swych idolek, bowiem cała impreza bardzo szybko zostaje popsuta przez nagły atak dziwacznych istot zwanych "Noise". Ale bez obaw! Na ratunek swym fanom przybywają właśnie wspomniane dwie idolki. Jak się bowiem okazuje, są w posiadaniu potężnych magicznotechnologicznych (Neologizm poziom hard) pancerzy, które umożliwiają im zwalczanie strasznych potworów. 
Niestety, podczas całego tego zamieszania, Hibiki zostaje ciężko ranna, obrywając odłamkiem "Gungnira" - pancerza należącego do Kanade. Kanade widząc to stara się za wszelką cenę utrzymać dziewczynę przy życiu. Udaje jej się to, jednak zapłacić musi za to wysoką cenę - jakoże wróg dysponuje ogromną przewagą liczebną, nasza bohaterka uciec się musi do ostateczności - zmuszona jest zaśpiewać swą "Łabędzią Pieśń". Jest to specjalna inkantacja, pozwalająca uwolnić całą moc pancerza Symphogear. Jest jednak pewien haczyk - wiąże się to z ogromnym wycieńczeniem dla ciała osoby ją śpiewającej, co w rezultacie prowadzi do zgonu. Tak więc Kanade pokonuje przeciwników, ratuje Hibiki, sama jednak umiera na polu bitwy, ku wielkiej rozpaczy swej partnerki - Tsubasy.
Wracamy do teraźniejszości.
Hibiki żyje i ma się dobrze. Wraz ze swą najlepszą przyjaciółką Miku (hyyyym?) uczęszczają do prestiżowej szkoły dla dziewcząt. Życie upływa jej na nauce, wygłupach z przyjaciółkami oraz na wypadach do sklepu, celem nabycia nowej płyty swej idolki - Tsubasy. Jak nietrudno się jednak domyślić, szczęśliwy błogostan nie trwa długo. Gdy pewnego dnia, po szkole, Hibiki biegnie do sklepu by kupić kolejną płytę swej ulubionej wokalistki, na miasto napadają ponownie "Noise". Hibiki udaje się uratować małą dziewczynkę i razem uciekają przed stworami. Niestety, ostatecznie monstra doganiają je na dachu jednego z budynków. Przyparta do muru Hibiki w akcie desperacji zaczyna śpiewać zasłyszaną na pamiętnym koncercie piosenkę... i zgadnijcie co? Okazuje się, że jakimś cudem aktywuje i przywdziewa "Gungnira". Nasza bohaterka nie zdaje sobie nawet sprawy, jak to zrobiła, a co dopiero w jakie wielkie kłopoty w ten sposób się wciągnęła...

Na wstępie wypada zaznaczyć, że "Symphogear" nie jest anime w żadnym razie oryginalnym, odkrywczym, przełomowym itd. Jest to po prostu kolejna seria w której piękne wojowniczki zmagają się ze złem zagrażającym ludzkości. Fabuła jest zatem dość przewidywalna (nawet wywnioskowanie kto jest "głównym złym" jest niesamowicie banalne) i raczej nie porywa... z początku. Kilka ostatnich epizodów bowiem, mimo faktu że jest moim zdaniem nieco naciąganych, naprawdę potrafi wgnieść w fotel i powiem szczerze, że bawiłem się przy nich naprawdę wyśmienicie. Historia poprowadzona jest całkiem nieźle i raczej nigdy się nie nudziłem, choć zdarzały się momenty w których na usta cisnęło mi się "Ale po co to?".
Na dobrą sprawe jednak najbardziej narzekałbym  na trochu zbyt podkoloryzowane "barwami szczęścia" zakończenie, ale można to usprawiedliwić faktem, że seria ma drugi (a wkrótce i trzeci) sezon. 

Bohaterowie do oryginalnych także nie należą. To raczej dość oklepane archetypy. Mamy bowiem typową, wierzącą w moc przyjaźni optymistkę, która nie ważne co stara się nie zdejmować uśmiechu z buzi oraz uratować każdą napotkaną osobę; ułożoną, zimną i dystyngowaną mentorkę; twardą, wredną (aczkolwiek pozornie) i zaciekłą rywalkę... Nie oznacza to jednak, że postacie te są fatalne. Szczerze mówiąc ich charaktery całkiem mogą się podobać, zwłaszcza że część z nich przechodzi całkiem znaczny rozwój w miarę upływu czasu. Moją faworytką zdecydowanie jest Yukine Chris (pieszczotliwie na /m/ nazywana "Krysią"). Jej charakter wydał mi się najciekawszy i najmniej naiwny spośród wszystkich ukazanych w anime. Również jej design i piosenki zdecydowanie najbardziej przypadły mi do gustu.
Interakcje między bohaterami wypadają szczerze mówiąc różnie. Część z nich napisano bardzo fajnie i wiarygodnie, podczas gdy inne są niesłychanie naiwne i naciągane.

Oprawa audiowizualna jest niestety strasznie nierówna. Nie wiem, jak wygląda sprawa z wydaniem na Blu Ray, ale oryginalna seria telewizyjna wypada raczej średniawo. O ile bowiem projekty postaci, zwłaszcza kobiecych są śliczne i niezwykle przyjemne dla oka, a pancerze naprawdę ciekawe i pełne intrygujących rodzajów uzbrojenia, tak już sama ich animacja wypada różnie. Czasami ruszają się pięknie i naturalnie, tylko po to, by w kolejnej scenie ulec deformacji i przejść w tryb "sztywnej kukły". Z tego co również pamiętam, ktoś na /m/ wrzucił kadr, na którym z bliżej niewyjaśnionych przyczyn Tsubasie napompowano na kilka sekund biust... 
Na dobrą sprawę nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że najlepiej zanimowane są bitwy, które są pełne efekciarstwa. Zdecydowanie na nie poszła największa część budżetu. Ciekawie prezentuje się swoją drogą pewien zabieg, zastosowany w tym anime - podczas ataków animacja zatrzymuje się na chwilę i na ekranie wyświetla się efekciarsko wykonana plansza z wypisaną nazwą ataku. 
Złego słowa jednak powiedzieć nie mogę o muzyce. Piosenki są szybkie, rytmiczne i idealnie wpasowują się w kilmat starć. Również spokojniejsze motywy wypadają dobrze i słucha się ich z nieskrywaną przyjemnością. Co warto nadmienić, podobnie jak w przypadku "Macross 7" są one nie tylko tłem dla wydarzeń, ale grają istotną rolę w samym anime.
Co do głosów postaci zaś - zebrała się tu sama śmietanka. Usłyszymy takie sławy jak Nana Mizuki (Neige Hausen z "Super Robot Taisen", czy też Fate Testarossa z "Magical Girl Lyrical Nanoha"), Aoi Yuki (Madoka z "Madoki"), czy też Yuka Iguchi. Nie trzeba zatem przekonywać, że aktorzy spisali się wyśmienicie i bardzo dobrze oddali charaktery i emocje swych bohaterów.

Ogółem, "Symphogear" super rewelacyjnym anime nie jest i w pierwszej chwili szczerze mówiąc nie rozumiałem, czemu na /m/ cieszy się taką popularnością. Poza fajnymi bohaterkami, dynamicznymi starciami i kilkoma intrygującymi nawiązaniami do mecha anime (odsyłam do "Ciekawostek" pod tekstem) nie oferuje ono bowiem raczej nic porywającego.  Jak się jednak później dowiedziałem, o ile pierwszy sezon ludzi tamtejszych zaciekawił, tak szczerze powiedziawszy dopiero drugi, czyli "G" jest tym, co faktycznie wywindowało "Symphogeara" na wyżyny popularności wśród wielu /m/echafagów. Dlaczego tak nas ta seria porwała wspomnę jednak następnym razem.

Typ Anime - Seria Telewizyjna
Rok produkcji - 2012
Pełny Tytuł: „Senki Zesshou Symphogear”
 Reżyseria: Katsufumi Itou
Scenariusz: Akifumi Kaneko
Muzyka: Elements Garden, Hitoshi Fujima, Nana Mizuki i inni
Gatunek: Magical Girls, Powered Armor, Science Fiction
Liczba Odcinków: 13
Studio: Encourage Films, Satelight
Ocena Recenzenta: 6/10

-Ulubienicą ludzi na /m/ jest zdecydowanie "Krysia". Fakt ten nie powinien dziwić, biorąc pod uwagę że dziewczyna ma charakterek, jest urodziwa a dodatkowo można rzec że jest tym, czym byłby Gundam Heavy-Arms skrzyżowany z Valkyriami z Macrossa, gdyby przerobić je na dziewczynkę.

-W "Symphogear" dopatrzeć się można wielu nawiązań do mecha anime. Przykładowo:
*Pięści Hibiki działają na podobnej zasadzie,co "Heart Breaker" Godannara, bądź "Revolving Staker" Alteisena
*Jej tryb BERSERK zaś na myśl przywodzi EVĘ-01 bądź też Gunleona
*Jeden z ataków Chris łudząco przypomina "Satelitte Cannon" Gundama X
*Wiele ataków Tsubasy kojarzyć się może z atakami potężnego Daizengara. Jeden z nich swoją drogą podpiąć można również pod kolejną wariację "Super Inazuma Kick" z "Gunbustera".
*Piosenki będące źródłem energii - "Macross 7" się kłania.

Screeny:








2 komentarze:

  1. Chyba szalona Hibiki, była najmilszym aspektem tego serialu. Wizualnie (wersja bluray) było całkiem nieźle, opening i piosenki wpadały łatwo w ucho, ale wszystko się ciężko oglądało. Nic dziwnego, że wydali raptem tylko kilka figurek. Fajna recenzja, szkoda, że nie dodałeś screena z Kurisu. ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szalona, czyli jej Berserk da? Bo jej normalny charakter był totalnie oklepany i naiwny (FRIENDSHIP YAAAAAAY). Podobało mi się swoją drogą to, że ta jej naiwność w kilku ostatnich epizodach okazała się trochu naszkodzić całej sytuacji.
      A brak figurki Chris mnie do tej pory mierzi...
      Z reguły staram się wrzucać screeny z pierwszego epizodu/pierwszych kilku minut by uniknąć spoilerów etc. a że Krysia w pierwszym nie występuje to niestety się nie załapała
      Przy okazji recenzji G pewnie się gdzieś przewinie.

      Usuń