OGŁOSZENIE PARAFIALNE
Relacja z Pyrkonu się pisze, pozostało mi jedynie cyknąć kilka fotek swoich "zdobyczy" i będzie gotowa. Spodziewajcie się jej najpóźniej pod koniec tygodnia. Wkrótce możecie także spodziewać się recenzji figurki Noel Vermillion z "BlazBlue" bo dziś wyfrunęła z Japonii i powinna dotrzeć do mnie pod koniec tygodnia.
W międzyczasie zaś, coby Blog za długo w stanie wegetacji nie przebywał, pomyślałem że wypadałoby wrzucić czegoś recenzję.
-----------------------------------------------------
Jak zapewne już wiecie, kocham niemal wszystko co stare. I nie ogranicza się to tylko do animu. Lubię również niezmiernie przedpotopową muzykę, styl rysunku, filmy a także... gry wideo.
Kilka miesięcy temu zapowiedziano animowaną adaptację jednej z moich ukochanych gier z automatów - słynnej "Wonder Momo" w którą można było pograć w Japonii w latach 80tych. Domyślam się, iż zapewne spora część młodszych czytelników mojego bloga za cholerę pojęcia nie ma, kimże ta cała Momo jest. A no krótko mówiąc, była to urocza dziewuszka, która odgrywała w szkolnym przedstawieniu rolę super bohaterki i walczyła z kosmitami. Zadaniem gracza było oczywiście jej w tym pomóc. Ot, taka prosta i przyjemna popierdółka.
Wracając do anime - uradowałem się oczywiście niezmiernie. Zwłaszcza, gdy dowiedziałem się, iż serial ma być bazowany na świetnej komiksowej kontynuacji gry. Z niecierpliwością czekałem zatem na pierwszy epizod i gdy ten tylko się ukazał, natychmiast go obejrzałem... tylko po to, by koszmarnie się rozczarować.
Historia w anime tym ukazana koncentruje się na pięknej licealistce imieniem Momoko. Nie wyróżnia się ona niczym szczególnym na tle swoich rówieśniczek... no, może poza faktem, że mimo paskudnego głosu (nie żartuję...) marzy jej się kariera idolki. Choć, złośliwi powiedzą pewnie, że to normalne wśród młodych i spragnionych "fejmu" nastek.
No dobrze, ale jest jednak inna rzecz, która naszą dzieweczkę jednak wyróżnia. Otóż pewnego dnia w ciemnym zaułku zaczepiona zostaje przez tajemniczego jegomościa w płaszczu, który... Co? Nie, nie gwałci jej! Co wy za chore pomysły macie?
Zamiast tego, wręcza on naszej bohaterce tajemnicze... coś, które umożliwia jej przemianę w "Obrończynię Miłości i Sprawiedliwości" - nieustraszoną "Wonder Momo", której zadaniem jest obrona ziemi przed zagrażającymi jej po raz n-ty już kosmitami. Od tej chwili nasza pannica zmuszona będzie pogodzić w jakiś sposób swe życie codzienne z obijaniem pysków wrednym obcym i jak się zapewne spodziewacie, nie będzie to zadanie łatwe. Czy Momoko poradzi sobie z tym zadaniem?
Relacja z Pyrkonu się pisze, pozostało mi jedynie cyknąć kilka fotek swoich "zdobyczy" i będzie gotowa. Spodziewajcie się jej najpóźniej pod koniec tygodnia. Wkrótce możecie także spodziewać się recenzji figurki Noel Vermillion z "BlazBlue" bo dziś wyfrunęła z Japonii i powinna dotrzeć do mnie pod koniec tygodnia.
W międzyczasie zaś, coby Blog za długo w stanie wegetacji nie przebywał, pomyślałem że wypadałoby wrzucić czegoś recenzję.
-----------------------------------------------------
Jak zapewne już wiecie, kocham niemal wszystko co stare. I nie ogranicza się to tylko do animu. Lubię również niezmiernie przedpotopową muzykę, styl rysunku, filmy a także... gry wideo.
Kilka miesięcy temu zapowiedziano animowaną adaptację jednej z moich ukochanych gier z automatów - słynnej "Wonder Momo" w którą można było pograć w Japonii w latach 80tych. Domyślam się, iż zapewne spora część młodszych czytelników mojego bloga za cholerę pojęcia nie ma, kimże ta cała Momo jest. A no krótko mówiąc, była to urocza dziewuszka, która odgrywała w szkolnym przedstawieniu rolę super bohaterki i walczyła z kosmitami. Zadaniem gracza było oczywiście jej w tym pomóc. Ot, taka prosta i przyjemna popierdółka.
Wracając do anime - uradowałem się oczywiście niezmiernie. Zwłaszcza, gdy dowiedziałem się, iż serial ma być bazowany na świetnej komiksowej kontynuacji gry. Z niecierpliwością czekałem zatem na pierwszy epizod i gdy ten tylko się ukazał, natychmiast go obejrzałem... tylko po to, by koszmarnie się rozczarować.
Historia w anime tym ukazana koncentruje się na pięknej licealistce imieniem Momoko. Nie wyróżnia się ona niczym szczególnym na tle swoich rówieśniczek... no, może poza faktem, że mimo paskudnego głosu (nie żartuję...) marzy jej się kariera idolki. Choć, złośliwi powiedzą pewnie, że to normalne wśród młodych i spragnionych "fejmu" nastek.
No dobrze, ale jest jednak inna rzecz, która naszą dzieweczkę jednak wyróżnia. Otóż pewnego dnia w ciemnym zaułku zaczepiona zostaje przez tajemniczego jegomościa w płaszczu, który... Co? Nie, nie gwałci jej! Co wy za chore pomysły macie?
Zamiast tego, wręcza on naszej bohaterce tajemnicze... coś, które umożliwia jej przemianę w "Obrończynię Miłości i Sprawiedliwości" - nieustraszoną "Wonder Momo", której zadaniem jest obrona ziemi przed zagrażającymi jej po raz n-ty już kosmitami. Od tej chwili nasza pannica zmuszona będzie pogodzić w jakiś sposób swe życie codzienne z obijaniem pysków wrednym obcym i jak się zapewne spodziewacie, nie będzie to zadanie łatwe. Czy Momoko poradzi sobie z tym zadaniem?
Powiem krótko - anime ssie. Było to dla mnie największe chyba rozczarowanie od dawna. Tak, nawet "BlazBlue" w wydaniu animowanym nie było tak fatalne. "Wonder Momo" pod względem byle jakości bije na twarz prawie wszystkie "crapy", jakie do tej pory dane mi było obejrzeć. Biorąc pod uwagę, że materiał źródłowy (komiks) był całkiem dobry i w udany sposób przedstawił klasyczną grę wideo w nowym wydaniu, to dokładnie tego samego oczekiwałem po serialu animowanym. Niestety jednak się przeliczyłem. Prowadzenie historii po prostu leży. Twórcy wyciągają coraz to kolejne i kolejne całkowicie losowe sytuacje jak króliki z kapelusza i upychają jak najwięcej z nich na siłę w jednym epizodzie. Przez to wszystko czułem się przez cały seans cholernie pogubiony, mimo że doskonale znany jest mi materiał źródłowy. Wyobrażam sobie, co musieli czuć widzowie, którzy z takowym styczności nigdy nie mieli. Och, co więcej, wycięto lwią część ciekawych elementów fabularnych z komiksowego pierwowzoru.
A nie tylko prowadzenie fabuły tu leży. Żałosne są też gagi i żarty, którymi sypią bohaterowie. Humor jest nudny, chwilami aż wyraźnie widać, że twórcy nie mieli pomysłu, więc wstawili coś na siłę "śmiesznego"...
A nie tylko prowadzenie fabuły tu leży. Żałosne są też gagi i żarty, którymi sypią bohaterowie. Humor jest nudny, chwilami aż wyraźnie widać, że twórcy nie mieli pomysłu, więc wstawili coś na siłę "śmiesznego"...
Oglądanie zatem męczy niezmiernie... a na tym kłopotów nie koniec...
Postacie... są beznadziejne. Po prostu. W ich charakterach nie znalazłem praktycznie niczego, co by mi się spodobało. Wszystkie są nudne, płaskie jak tektura (no, może nie w kwestii biustu...), a ich zachowanie jest chwilami po prostu debilne, nawet jak na komedię. Interakcje między nimi też są sztuczne i wymuszone. Niektóre dialogi, które prowadzą bohaterowie to już zaś szczyt wszystkiego, bo chwilami potrafią oni zmieniać tematy dosłownie co kilka setnych sekundy i np. z rozmowy o żarciu natychmiastowo przeskoczyć na straszną i okropną inwazję kosmitów, po czym znowuż wrócić do rozmowy o idolkach...
Czarne charaktery spytacie? Zaraz... jacyś tam chyba byli... ale nie zwróciłem na nich większej uwagi, bowiem są jeszcze płytsi i bardziej nijacy, niż główna bohaterka i jej ferajna.
Oprawa audiowizualna to chyba jedyne, co tę produkcję ratuje... w pierwszym odcinku. Bo również i ona z każdym kolejnym epizodem sypie się coraz bardziej. Bo o ile projekty postaci cały czas trzymają poziom i są niezwykle miłe dla oka, tak już tła, animacja i cała reszta...
O ile w pierwszym epizodzie byłem bardzo pozytywnie zaskoczony płynnością ruchów bohaterów, tak wszystkie następne odcinki już mnie tylko pod tym względem rozczarowały. Postacie poruszały się chwilami niezwykle nienaturalnie, trzęsły się, bądź też stały w miejscu jak sztywne kołki... o tragicznej chwilami mimice już nie wspomnę. Na plus zaliczę jednak fakt, że podczas bitew pojawiają się, na modłę komiksową, dymki i teksty pokroju "Bum" "Bach" id.
Muzyka? Nie istnieje. Znaczy, istnieje, ale jest tak nudna i schematyczna, że zapomina się o jej istnieniu. Podobnie sprawa ma się z openingiem i endingiem, które zaśpiewane są tak tragicznie i sztampowo, że jedyne co człek robi, to natychmiastowo je przewija. W całym tym animu znalazł się zaledwie jeden utwór, który przypadł mi do gustu - remix motywu przewodniego oryginalnej Momo. Tylko jego idzie słuchać i w miarę wpada w ucho.
Głosy postaci... o Boże... nie da się ich słuchać. Tu już nawet nie idzie o to, że bohaterowie mają jakieś nudne, pozbawione emocji głosy - choć to też jest fakt - bardziej o to, że brzmią potwornie. Największy zarzut mam do Momoko, której VA za cholerę nie umie grać. Emocji wyrazić nie potrafi, głos ma niebywale irytujący, nie potrafi odpowiednio zaakcentować wypowiedzi, przez co chwilami rozkminiałem, czy ona właśnie zadała pytanie, czy może stwierdziła fakt... Zabawny swoją drogą jest fakt, że głos jej matki brzmi dużo młodziej. Brawa wielkie należą się tym, którzy obsadę składali, bo chyba się narąbali nieźle, bo nie wierzę by na trzeźwo taką gafę popełnili.
Czy naprawdę muszę to wszystko podsumować? "Wonder Momo" wypada fatalnie, pod praktycznie każdym względem. Jest to chyba jedno z najgorszych anime, jakie obejrzałem, a nawet jeśli nie, to z pewnością najgorsza adaptacja gry wideo w dziejach. Nie ma tu nic dobrego, poza stylem rysunku. Postacie są nijakie, historia chaotyczna, muzyka nie istnieje, animacja trzeszczy chwilami koszmarnie, aktorzy nie umieją grać... ale, ale może to parodia? Tak, to parodia prawda? Nie. To "dzieło" powstało jako promocja dla nowej gry z "Wonder Momo" która od kilku miesięcy jest w fazie produkcji. Jeśli gra ma się okazać tak samo fatalna, jak to krótkie animu, to mimo całej mojej nostalgicznej miłości do wojowniczej idolki raczej po nią nie sięgnę.
Anime odradzam zdecydowanie. Chcecie Momo poznać? Łapcie się za oryginalną grę, albo za któryś z genialnych crossoverów, w których wystąpiła - "Namco X Capcom" na PS2 bądź "Queen's Gate" na PSP. Ba, możecie nawet przeczytać komiks, na którym ten show jest oparty. Będzie to dużo lepszy sposób na zaprzyjaźnienie się z tą bohaterką, aniżeli oglądanie tego badziewia.
Anime odradzam zdecydowanie. Chcecie Momo poznać? Łapcie się za oryginalną grę, albo za któryś z genialnych crossoverów, w których wystąpiła - "Namco X Capcom" na PS2 bądź "Queen's Gate" na PSP. Ba, możecie nawet przeczytać komiks, na którym ten show jest oparty. Będzie to dużo lepszy sposób na zaprzyjaźnienie się z tą bohaterką, aniżeli oglądanie tego badziewia.
Typ Anime - Seria OVA
Rok produkcji - 2014
Pełny Tytuł: „Wonder Momo”
Pełny Tytuł: „Wonder Momo”
Reżyseria: Yutaka Kagawa
Scenariusz: Ayumi Inabe
Scenariusz: Ayumi Inabe
Gatunek: Powered Armor, Magical Girls, Komedia
Liczba Odcinków: 5
Studio: Graphinica
Ocena Recenzenta: 2/10
Screeny:
Liczba Odcinków: 5
Studio: Graphinica
Ocena Recenzenta: 2/10
Screeny:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz