sobota, 1 marca 2014

Wojownicze idolki kontratakują! - "Senki Zesshou Symphogear G" (2013)

Jak już jakiś czas temu wspominałem, nie samymi mechami /m/echatard żyje. Wspomniałem także, iż w najbliższym czasie opiszę wam, dlaczegóż ekipa z /m/ (ze mną włącznie) jara się niezwykle serią, w której urocze pannice w pancerzach starają się ze wszystkich sił by uratować świat. O czym zatem dziś będzie mowa? A no o jednej z fajniejszych serii mahou shoujo lat ostatnich - "Senki Zesshou Symphogear G".
UWAGA - W RECENZJI MOGĄ POJAWIĆ SIĘ SPOILERY DLA TYCH, KTÓRZY PIERWSZEJ SERII NIE OGLĄDALI. STĄD TEŻ UPRZEDZAM, IŻ TEKST CZYTACIE NA SŁYNNĄ "WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ". Dziękuję~

Akcja anime rozgrywa się kilka miesięcy po wydarzeniach ukazanych w pierwszym sezonie. Hibiki, Chris i Tsubasa pokonały żądną władzy odrodzoną boginię Fine. Jak się okazuje jednak, nie powstrzymało to istot znanych jako "Noise" przed atakowaniem ludzi, toteż nasze bohaterki nadal zmagać się muszą z godzeniem swojego życia codziennego i karier zawodowych ze zwalczaniem kolejnych inwazji potworków. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy podczas jednej z misji znika ważny naukowiec - Dr.Ver - wraz z potężnym przedmiotem, zdolnym kontrolować wspomniane Noise - "Laską Solomona". A jakby tego było mało, niedługo potem, podczas wielkiego koncertu, na którym Tsubasa śpiewa w duecie wraz ze sławną Marią Cadenzavną Eve, ta druga ogłasza, iż jest terrorystką przewodniczącą organizacji "Fine" i planuje przy pomocy sterowanych przez siebie "Noise" przejąć kontrolę nad światem. Nasze pannice mają zatem znowuż pełne ręce roboty i dołożyć muszą wszelkich starań, aby ponownie uchronić świat przed zagrażającą mu zagładą. Szybko jednak przekonają się, że tym razem zadanie to będzie zdecydowanie trudniejsze, niż za pierwszym razem...

Bez zbędnych ceregieli - fabuła nadal nie jest czymś nazbyt odkrywczym. Ot, nasze bohaterki stają do walki z organizacją terrorystyczną, która przy użyciu "Noise" planuje przejąć władzę nad światem, poprzez przebudzenie potężnego reliktu. Schemat przerabiany w anime już wiele razy. Czy sprawia to jednak, że "Symphogear G" jest serią słabą? Niet. Podczas oglądania drugiego sezonu śpiewających wojowniczek bawiłem się naprawdę wyśmienicie. Twórcy bowiem w bardzo umiejętny sposób prowadzą historię, przerywając wątek fabularny efekciarskimi walkami w odpowiednich momentach, dzięki czemu ani na chwilę nie odnosiłem wrażenia, iż jakaś scena jest nazbyt przegadana, lub też że potyczki występują zbyt rzadko. Historia, mimo bycia dość już oklepanym motywem, naprawdę wciąga i zdecydowanie mi się podobała. Nie jest jednak idealna. Pojawiło się bowiem kilka motywów, w których dostrzegłem naprawdę zmarnowany potencjał. Gdyby rozwinąć niektóre z przedstawionych w tym anime wątków, opowiedziana historia naprawdę sporo by zyskała, z niewiadomych przyczyn jednak twórcy postanowili je olać, przez co zmarnowali szansę na naprawdę kilka świetnych zwrotów akcji. Wspomnieć też wypada o jednej, dość brutalnej scenie, która gdyby nieco inaczej ją rozegrać mogłaby wnieść naprawdę mnóstwo nietuzinkowości do tytułu,  niestety jednak cały jej potencjał został zarżnięty. By nie spoilerować nie wspomnę więcej, sami zapewne tę scenę  podczas seansu wyłapiecie, bowiem niezmiernie rzuca się ona w oczy.

Bohaterowie jacyś nazbyt rozbudowani nie są. Hibiki to nadal śliczna i naiwna panienka o dobrym sercu, która zawsze stara się dostrzec dobro w praktycznie każdej napotkanej osobie. Podoba mi się jednak niezmiernie jej determinacja. Mimo całej swej naiwności bowiem, Hibiki jest naprawdę silną dziewczyną i to, ile wysiłku wkłada w to, by za wszelką cenę pomóc innym zasługuje na szacunek. W Tsubasie większych zmian raczej nie ma - nadal odgrywa ona rolę silnej i dumnej "sempai" sprawującej pieczę nad pozostałymi dziewczętami.
Z bohaterek z pierwszego sezonu szczerze mówiąc najwięcej zmieniło się chyba w Krysi. Owszem, nadal jest ona typową tsundere, jednak bardzo podobało mi się w jaki sposób przedstawiono to, jak stara się ona przyzwyczaić do swojego nowego życia. Będąc "przydupasem" Fine przywykła do tego, iż jej życie ograniczało się do walki oraz spełniania kolejnych zachcianek swej przełożonej. Nie miała wtedy również przed kim się otworzyć, bowiem jej ukochana pani cały czas praktycznie ją ignorowała, bądź wykorzystywała. Gdy Krysia trafia zatem do szkoły, cały jej światopogląd wywraca się do góry nogami, bowiem nagle otoczona jest gronem rówieśniczek, które koniecznie chcą się z nią zaprzyjaźnić; ktoś w końcu dostrzega jej talent muzyczny (Krysia bardzo ładnie wszakże śpiewa); a jakby tego było mało, w końcu czuje, że ma swoje miejsce na świecie, bowiem Hibiki, Tsubasa, Genjuro oraz cała reszta organizacji traktują ją jak pełnoprawnego członka rodziny.  Jak nietrudno się domyśleć, naszej bohaterce bardzo ciężko jest początkowo odnaleźć się w takiej rzeczywistości i ma ona ogromny problem z przyzwyczajeniem się do tego wszystkiego (do tego stopnia, iż przedstawiona jest nam komiczna scena, podczas której ucieka ona po całej szkole przed koleżankami, które za wszelką cenę chcą zaciągnąć ją do szkolnego chórku). Z biegiem czasu jednak coraz bardziej otwiera się na innych ludzi i zaczyna coraz lepiej funkcjonować w społeczeństwie.
Co do nowych postaci - tutaj sprawa wygląda już różnie. Niektóre z nich nakreślone są ciekawie i przekonująco, podczas gdy pozostałe zdają się być nieco nazbyt stereotypowe. Najbardziej podobały mi się chyba Kirika oraz Shirabe - dwie śliczne, młode dziewczynki, które od wczesnego dzieciństwa łączy bardzo mocna, siostrzana miłość. Kochają się one tak bardzo, iż każda z nich gotowa jest do wielu poświęceń na rzecz tej drugiej. Prowadzi to, jak nietrudno się domyślić, do kilku problematycznych sytuacji, w których obie starają się pogodzić to, co dyktuje im rozum z tym, co dyktują im ich serca.
Innym bohaterem, który niezmiernie mi się spodobał, jest Dr.Ver. Moim skromnym zdaniem jest to najlepszy chyba czarny charakter roku 2013 (to nie spoiler, bardzo szybko się tego dowiadujemy). Dlaczegóż spytacie? A no bo mimo faktu, że bazuje na typowym stereotypie "Szalonego Naukowca" to robi to tak niesamowicie dobrze, że oglądając sceny z nim człowiek naprawdę dobrze się bawi. Ba, chwilami zdarzało mi się dosłownie ryczeć ze śmiechu z racji tego, iż połączenie coraz to dziwniejszych grymasów jego twarzy oraz świetnego głosu pana Sugity działało tak wyśmienicie, że nie w sposób było się oprzeć urokowi tego wariata. O tym jednak więcej za chwilę.

Oprawa audiowizualna jest rewelacyjna. O ile pierwszy sezon obfitował w drastyczne spadki jakości animacji, tak w "G" takowych jest naprawdę niewiele. Projekty postaci są niezwykle miłe dla oka, tła również prezentują się całkiem schludnie (choć niektóre z nich moim zdaniem wiały nieco pustką) a i designy pancerzy został usprawnione i są naprawdę efekciarskie. Ba, pojawiło się w nich jeszcze więcej odniesień do mecha anime, ale o tym więcej w ciekawostkach pod tekstem...
Jak wspomniałem, nie ma zbyt wielu drastycznych spadków w jakości animacji. Wszystko porusza się płynnie i bez większych zgrzytów. Zwłaszcza w trakcie starć, które ponownie zrealizowane są z wielkim rozmachem i popisać się mogą naprawdę ciekawą choreografią. Pełno jest wybuchów, rozbłysków, pocisków, laserów, efekciarskich wyskoków, uderzeń...
Warto wspomnieć także, że jeśli już QUALITY się pojawia to jest... dobrze wykorzystane. Jakkolwiek głupio to nie brzmi, animatorom udało się sprytnie wykorzystać spadki jakości w taki sposób, by nie odstraszały one, a wręcz przeciwnie, usprawniały serię. Co mianowicie zrobiono? Większość QUALITY momentów występuje w scenach z Dr.Verem, gdy jego twarz przyjmuje coraz to dziwaczniejsze grymasy. Zagranie to niezwykle pomysłowe i wygląda wyśmienicie. Do tego stopnia, iż Dr.Ver, przez swe cudowne miny, stał się jedną z ukochanych postaci ludzi z /m/. Ba, ostatnio mieliśmy nawet praktycznie cały temat, różnorakim grymasom Doktorka poświęcony.
Muzyka jest jeszcze lepsza, niż w pierwszym sezonie. A to wyczyn, bowiem już w pierwszej serii piosenki były naprawdę wyśmienite. "G" serwuje nam jeszcze większą dawkę świetnie zaśpiewanych hitów, które rewelacyjnie podkreślają charakter każdej z piosenkarek. Jest to zapewne spowodowane tym, że w większość bohaterek wcielają się same sławy, takie jak Nana Mizuki, czy też Aoi Yuuki. Do moich ulubionych utworów z "G" należą zdecydowanie "Kyoushitsu Monochrome", "Believe in Justice" oraz "Phoenix's Flame".
 Oprócz tego dostajemy oczywiście regularne utwory przygrywające w tle wydarzeń, które również prezentują się naprawdę dobrze i idealnie uwydatniają emocje, które towarzyszą bohaterom podczas danej sytuacji.
O tym, iż aktorzy spisują się wyśmienicie wspomniałem już praktycznie pisząc, że znowu dostajemy rewelacyjne wokalne piosenki. Warto temat ten jednak rozszerzyć wspominając, że również bohaterowie nie śpiewający popisać się mogą świetnymi głosami. Każda z postaci brzmi przekonująco i praktycznie nie mam do czego się przyczepić. Zwłaszcza głosy Genjuro oraz wspomnianego tu już kilka razy Dr.Vera zasługują na uwagę... zwłaszcza Dr.Vera, bowiem pan Sugita spisał się naprawdę wyśmienicie i wyraźnie słychać, że bawił się iście wyśmienicie wcielając się w rolę tak stukniętego bohatera.

Co o "Symphogear G" mogę zatem rzec? Seria zdecydowanie warta uwagi. Kto wie, czy nie jest to mój ulubiony tytuł roku 2013. Mimo iż zdecydowanie preferuję anime typowo "przedpotopowe" to przy seansie z serią tą bawiłem się naprawdę wyśmienicie (podobnie zresztą, jak cała banda z /m/) i zdecydowanie nie mogę doczekać się zapowiedzianego niedawno trzeciego sezonu. Fakt, historia nie jest jakaś super oryginalna i ma kilka zmarnowanych szans, podobnie zresztą postacie... szczerze mówiąc jednak, czy kreskówka o walecznych dziewojach serio potrzebuje jakichś cudów na kiju, by być przyjemną rozrywką? "Symphogear G" udowadnia, że nie. Wystarczy dobry pomysł, odpowiednie zbalansowanie scen fabularnych i akcji, sympatyczne postacie oraz dobra oprawa audiowizualna. Nie jest to w żadnym razie serial przełomowy, jednak na tyle dobry, że człowiek naprawdę nie żałuje ani chwili nań spędzonej. Polecam. Zdecydowanie.

Typ Anime - Seria Telewizyjna
Rok produkcji - 2013
Pełny Tytuł: „Senki Zesshou Symphogear G”
 Reżyseria: Katsumi Ono
Scenariusz:  Akifumi Kaneko
Muzyka: Elements Garden, Nana Mizuki, Aoi Yuuki i inni
Gatunek: Magical Girls, Powered Armor, Science Fiction
Liczba Odcinków: 13
Studio: Satelight
Ocena Recenzenta: 7.5/10

-Wspomniałem, że więcej będzie tu o nawiązaniach do mecha anime, zatem:

*Hibiki nie dość, że nawiązywała już do Godannara, Alteisena, Gunleona itd. to teraz nawiązuje jeszcze do Big O i Kamen Ridera. Jej pięści bowiem działają na podobnej zasadzie co "Cylindrowe sierpowe" mecha pilotowanego przez Rogera, a pannica nosi także długi biały szal łudząco podobny do tego, który miał na sobie "Świerszczowy Jeździec".

*Krysia nawiązywała już do pierdyliarda różnych Gundamów i Valkyrii z Macrossa. Teraz mamy jeszcze nawiązanie do "Getter Robo". W pewnej scenie bowiem jej pancerz rozkłada się na czynniki pierwsze zgodnie z jej wolą. Tak jak w przypadku słynnego "OPEN GET!" stosowanego przez Gettera, które umożliwiało mu błyskawiczne rozłączenie na trzy myśliwce.

*W przypadku recenzji pierwszego sezonu zapomniałem wspomnieć także, że i Tsubasa nawiązuje do Kamen Ridera. Dlaczego spytacie? A no bowiem podobnie jak "Świerszczowy Jeździec" upodobała sobie ona... motocykl. Ba, ma ich ona całą kolekcję, przynajmniej wedle wydanej niedawno króciutkiej OVA (o której więcej innym razem)

*Finałowy atak użyty przez bohaterki w ostatnim epizodzie stanowi swoisty mix HELL AND HEAVEN stosowanego przez GaoGaiGara oraz "BIG BANG ROCKET PUNCH!" Mazingera Z z odświeżonego "Shin Mazinger Shougeki! Z-Hen!". Można to też w sumie podpiąć pod SPIRAL KNUCKLE stosowane przez Dangaioha

*Pojawia się też coś na wzór "Meteor Pack" używanego przez Gundamy z "Gundam SEED".

Screeny:






2 komentarze:

  1. Zastanawiam się, które momenty w fabule uważasz za zmarnowane/niedociągnięte? W drugiej serii, troszkę zgrabniej wszystko podopinali imho a drastyczna scena... Cóż. Dobrze, że się to wszystko skończyło tak a nie inaczej. No i podobał mi się motyw z Hibiki. Zastanawiam się co jeszcze w trzecim sezonie wymyślą.
    Uroki oglądania z 4chanami. Mi doktorek był obojętny, ba wkur...zał mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SPOIIIILERZ ALERT

      Scena z Evil Miku przede wszystkim oraz tzw. "Rak Hibiki". Oba te motywy można było dużo lepiej moim zdaniem rozbudować, a ograniczono je praktycznie do 1, może 2 epizodów. Scena w któej Bikki traci rękę też jest taka se, bo całe "OMG OMG ONI TO SERIO ZROBILI" zostaje zarżnięte w 3 minutach następnego epizodu, gdy dziewoja wchodzi w tryb berserk i LOL ZNÓW MAM RĘKĘ. Osobiście dużo bardziej podobałoby mi się, gdyby spróbowali jakoś ciekawie ten wątek rozbudować - Bikki traci rękę, a że walka na pięści jest jej specjalnością to ma teraz spory problem. W związku z tym dostaje bioniczne ramię do używania którego musi się przyzwyczaić. Lub też, opanowuje lepiej swój Gear, by wytworzyć energetyczną drugą rękę, co wymaga jednak dużo większego zużycia energii, w wyniku czego nie może non stop przebywać w bojowej formie, lub coś w ten deseń. Cała ta dramatyczna scena miałaby wtedy dużo więcej sensu... A tak to podejrzewam wstawiono ją po prostu "bo fajnie wygląda".
      Było jeszcze parę drobnych wątków, które można było moim zdaniem trochę lepiej przedstawić, ale głównie do tego piję mając na myśli "Zmarnowany potencjał".
      END O SPOILARRRR

      I tak, drugi sezon jest zdecydowanie lepszy od pierwszego, ku temu nie ma żadnych wątpliwości. Ma nawet dużo więcej sensu.

      Oj czemu Ver Cię wkurzał. To tak radosny wariat że sam po prostu chwilami kwiczałem ze śmiechu słysząc jak Sugita pieje w wysokich tonach a twarz naukowca wykrzywia się coraz bardziej. Ba, ludzie na /a/ i /m/ mnóstwo cudownych gifów z nim stworzyli.

      Usuń